Pogrzeb generała Jaruzelskiego
Czy wiecie Państwo jak demokratyczne władze obecnej Polski zareagują na śmierć gen. Wojciecha Jaruzelskiego? Czy będzie miał pogrzeb państwowy, jaki przysługuje byłemu prezydentowi Rzeczpospolitej i z wszystkimi honorami zostanie pochowany w Alei Zasłużonych na warszawskich Powązkach? A może jednak będzie miał pogrzeb całkowicie prywatny, którego organizacją zajmą się jego liczni przecież zwolennicy? - pyta w prof. Antoni Dudek w artykule dla WP.PL.
26.05.2014 13:24
To, że od lat nie było jasności w tej sprawie jest miarą choroby, która toczy współczesną Polskę. Choroby swoistej schizofrenii historycznej III RP. Państwa, które w preambule do obowiązującej obecnie konstytucji głosi, że w 1989 r. Polska "odzyskała możliwość suwerennego i demokratycznego stanowienia o swym losie", a zarazem państwa, które nie zdołało nigdy w sposób jednoznaczny ocenić tych, którzy walczyli - często z bronią w ręku - przeciwko temu elementarnemu prawu każdego narodu.
Ich symbolem stał się gen. Wojciech Jaruzelski. Nie dlatego, że nie było bardziej krwawych od niego przywódców PZPR: przy Bierucie, czy nawet Gomułce, dyktatura Jaruzelskiego jawi się bowiem jako reżim względnie łagodny. Jaruzelski jest postacią symboliczną, bowiem był uczestnikiem niemal wszystkich najbardziej brutalnych działań, jakich komuniści dopuścili się wobec narodu polskiego, od eksterminacji ludzi powojennej opozycji poczynając, a na stanie wojennym kończąc. Są na tej długiej liście osławione kompanie kleryckie, będące osobistym pomysłem generała na łamanie sumienia i charakterów przyszłych księży. Są antysemickie czystki w wojsku, poprzedzające marcową kampanię antysyjonistyczną z 1968 r. Jest też krwawo stłumiona rewolta robotnicza na Wybrzeżu, w trakcie której Jaruzelski jako minister obrony realizował podjętą przez Gomułkę decyzję o strzelaniu do protestujących stoczniowców. Jest wreszcie haniebna rozmowa z marszałkiem Wiktorem Kulikowem, w której prosił o interwencję wojskową Układu
Warszawskiego w przypadku problemów z wprowadzeniem stanu wojennego własnymi siłami.
Mity o generale
Argumentów dla obrony generała szuka się w różnych wydarzeniach z jego długiego życia. Czasem wspomina się o tragicznych wydarzeniach z lat wojny, gdy młody Jaruzelski podobnie jak kilkaset tysięcy innych Polaków został wywieziony na Syberię, gdzie stracił ojca i nabawił się choroby oczu zmuszającej go do noszenia ciemnych okularów. Zwykle jednak w użyciu są dwa mity, które sam generał starannie w III RP podsycał, mając świadomość, że mają najistotniejsze znaczenie dla oceny jego roli w historii Polski.
Pierwszy mit dotyczy wprowadzenia stanu wojennego jako rzekomo "mniejszego zła". Występuje on w dwóch głównych wariantach. Wedle pierwszego generał miał zapobiec "większemu złu" w postaci wojny domowej, do której dążyć mieli anarchizujący kraj przywódcy "Solidarności". Zwolennicy tej narracji zwykle odwołują się do pokazywanych w telewizji w pierwszych dniach stanu wojennego pałek, łańcuchów i łomów, które miano znaleźć w siedzibach związku. Oczywiście nie przeszkadza im argument, że owa wojna domowa musiałaby przypominać masakrę jaką gen. Jaruzelski urządził górnikom z kopalni "Wujek" tylko dlatego, że jako jedyni odważyli się stawić czynny opór atakującej ich milicji.
Poważniejsze znaczenie ma mit stanu wojennego jako jedynego sposobu niedopuszczenia do radzieckiej interwencji zbrojnej. Wprawdzie radzieckie dokumenty z grudnia 1981 r. w sposób jednoznaczny przeczą takiej możliwości, ale nie musiało to oznaczać, że Kreml nie mógłby zmienić zdania. Jaruzelski nie chciał jednak - w przeciwieństwie do swego poprzednika Stanisława Kani - czekać na rozwój wydarzeń i gdy tylko zorientował się, że poparcie społeczne dla "Solidarności" zaczyna słabnąć, uderzył w nią z całą siłą. Walczył bowiem o utrzymanie monopolu władzy dla partii komunistycznej, którą kierował, a nie o poszerzenie zakresu narodowej suwerenności.
Jednak najważniejszym argumentem przemawiającym za uhonorowaniem generała ma być jego postawa w 1989 r. Powodem do chwały ma być fakt, że - inaczej niż osiem lat wcześniej - nie użył on siły by bronić swoich rządów. "Nie mieliśmy innego rozwiązania, poza wyprowadzeniem czołgów, czego nie mogłem sobie wyobrazić. W obecnym układzie mamy pakiet kontrolny. Jest nim Prezydent, kontrola nad armią i aparatem bezpieczeństwa, zachowanie ważnych tek w rządzie". Te słowa gen. Jaruzelski wypowiedział na początku listopada 1989 r. do ostatniego przywódcy NRD Egona Krenza. W kilkanaście dni później upadł mur berliński, a Krenz, który również nie mógł sobie wyobrazić wyprowadzenia czołgów, utracił władzę. Podobnie stało się z Miloszem Jakeszem w Czechosłowacji i Todorem Żiwkowem w Bułgarii. Czołgi jako jedyny próbował wyprowadzić w Rumunii Nicolae Ceausescu. W konsekwencji w ciągu kilku dni trafił przed oblicze plutonu egzekucyjnego.
Nieosądzony dyktator
Krenz i Żiwkow trafili w końcu do więzienia, zagrożony tym samym Erich Honecker uciekł za granicę, a gen. Jaruzelski dotrwał w roli prezydenta PRL/RP do grudnia 1990 r., a następnie powrócił do swej willi na warszawskim Mokotowie, zachowując jeszcze przez długie lata istotny wpływ na kształt naszej armii. Doświadczył wprawdzie niedogodności związanych z koniecznością pojawiania się na sali sądowej w procesach sprawców masakry grudniowej 1970 r. oraz autorów stanu wojennego, ale sposób ich prowadzenia wykluczył w jego przypadku wydanie prawomocnego wyroku.
Taki wyrok wyda w sprawie generała Jaruzelskiego historia. Piszą ją historycy, ale i władze państwowe podejmując decyzje w takich sprawach jak sposób organizacji pogrzebu. Dlatego też forma, jaką będzie miało to ostatnie wydarzenie, z pewnością wpłynie na społeczne oceny postaci generała. Czy zatem ostatni komunistyczny dyktator okaże się bohaterem demokratycznej Polski, chowanym do grobu z wszystkimi honorami państwowymi?
prof. Antoni Dudek dla Wirtualnej Polski