PolskaPogorszył się stan jednego z górników

Pogorszył się stan jednego z górników

Pogorszył się stan jednego z górników przebywającym w centrum oparzeń - poinformował dyrektor Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich Mariusz Nowak.

Pogorszył się stan jednego z górników
Źródło zdjęć: © PAP

20.09.2009 | aktual.: 20.09.2009 20:05

Po piątkowym zapaleniu się metanu 1050 m pod ziemią w rudzkiej części kopalni "Wujek" zginęło 12 górników, kolejny zmarł w sobotę w szpitalu, innego lekarze z CLO tego dnia - z sukcesem - reanimowali. Obecnie w szpitalach przebywa 40 poszkodowanych.

Pacjent, którego stan się pogorszył trafił do Oddziału Intensywnej Opieki Medycznej, w tej chwili na OIOM-ie w siemianowickim CLO leży dwóch górników. - Jego stan jest stabilny, nic złego się w tym momencie nie dzieje. Pozostali górnicy są w poważnym, ale stabilnym stanie - powiedział dr Nowak dziennikarzom.

- Pacjenci są w ciężkim stanie i trzeba się liczyć z najgorszym, natomiast musimy robić wszystko, żeby było jak najlepiej pod względem medycznym - dodał lekarz.

Jak mówił Nowak, pacjenci dużo śpią. Są znieczulani, więc nie cierpią. Z jednym z leżących na OIOM-ie nie ma kontaktu, drugi słyszy, z pozostałymi rannymi jest pełny kontakt.

U części pacjentów lekarze dokonali tzw. cięć odbarczających. - Jeżeli kończyna ulega obrzękowi, uciska na naczynia, mogłoby dojść do niedokrwienia, w związku z tym trzeba naciąć skórę, by był odpływ i przypływ krwi - wyjaśnił Nowak.

15 spośród górników leżących w CLO miało w niedzielę kolejne sesje w komorach hiperbarycznych, co skutkuje stabilizacją stanu zdrowia. - Stabilizacja błon komórkowych i walka z zaburzeniami wodno-elektrolitowymi, białkowymi czy innymi jest szalenie istotna. Im więcej tych komór na początku dostaną, tym lepiej - powiedział dyrektor. Pacjenci zakwalifikowani do sesji spędzają w komorach około 60 minut dziennie lub dłużej.

- Za pół roku, kiedy pacjenci wyjdą po rehabilitacji, będziemy mogli powiedzieć, że nic się nie dzieje. Dziś trudno rokować, rokowania co do wszystkich są ciężkie - podsumował dyrektor.

Szpital jest w bezpośrednim kontakcie z rodzinami. - Jeżeli cokolwiek się dzieje z pacjentem, najpierw dzwonimy do rodzin - podkreślił Nowak.

W sobotę i w niedzielę bliscy odwiedzali górników w szpitalu. Wizyty nie mogą trwać zbyt długo ze względów epidemiologicznych. - Walczymy z infekcją i to jest najtrudniejsze w oparzeniach - powiedział dyrektor CLO.

W placówkach medycznych pozostaje łącznie 40 rannych po katastrofie. Poza CLO leżą w oni w szpitalach w Sosnowcu, Katowicach-Ochojcu, Rudzie Śląskiej, Bytomiu, szpitalu miejskim w Siemianowicach Śląskich, Chorzowie oraz Łęcznej (Lubelskie). Niewykluczone, że niektórzy pacjenci zostaną przewiezieni do CLO z innych szpitali.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)