Pogoda w Polsce zmieni się w najbliższych latach
- W ciągu kolejnych kilkunastu lat w środkowej Polsce zmniejszy się suma opadów, a zwiększy w części północnej i południowej - mówi Wirtualnej Polsce prof. Krzysztof Błażejczyk z Zakładu Geoekologii i Klimatologii PAN w Warszawie.
25.08.2010 | aktual.: 25.08.2010 11:17
WP: Czy to normalne, że w środku lata spada grad wielkości piłeczek od ping-ponga?
- To, że pada grad, jest jak najbardziej normalne. Może niekoniecznie wielkości piłeczek od ping-ponga, bo zwykle osiąga maksymalną wielkość jaj przepiórczych. Jednak w naszej strefie geograficznej podobne przypadki jak najbardziej się zdarzają. Jest to efekt funkcjonowania naszych ośrodków burzowych.
WP: Na zdjęciach z Pomorza ten grad przypomina wręcz śnieg…
- Może tak wyglądać. Już w kilku miejscach na świecie widziałem latem tego typu białą pokrywę. Bo burze występują najczęściej właśnie w okresach letnich, kiedy jest duża różnica temperatury.
Nad Polską często ściera się powietrze chłodne z ciepłym. W chmurach tworzą się wtedy dogodne warunki do powstawania gradu. To, że pada w okresie letnim, nie jest zaskoczeniem, ale fakt, że kule gradu są aż tak duże faktycznie może trochę dziwić.
WP: Czyli tylko nam się wydaje, że pogoda jest w tym roku tak gwałtowna?
- Faktycznie jest dość gwałtowna. Natomiast trzeba pamiętać, że opady są charakterystyczne dla naszej sfery klimatycznej. Najwięcej deszczowych dni jest w półroczu zimowym, czyli od października do kwietnia. Natomiast pod względem ilościowym - najwięcej deszczu spada w okresie czerwiec - lipiec. Mniej w sierpniu, chociaż również jest sporo opadów. Ta prawidłowość trwa już kilkaset lat i właściwie nic się w tym zakresie nie zmienia.
WP: Deszcze pojawiają się częściej niż rok czy dwa lata temu?
- Nie jest to wzrost bardzo znaczący; porównywalny do okresu, o którym pani mówi. Gdyby popatrzeć w rejestr, śledząc to, z czym mieliśmy do czynienia w poprzednich okresach letnich, zobaczylibyśmy, że w rekordowych latach również przypadało średnio ok. 15 burz miesięcznie, czyli praktycznie co drugi dzień. Natomiast nasiliła się intensywność takich zjawisk, potrafiących dokonać większych spustoszeń niż jeszcze 10-30 lat temu.
WP: Skąd więc tak wielkie powodzie?
- Wydaje się, że opady z lipca br. są większe niż z zeszłego. Ale wcale nie są takie rekordowo wysokie. Na to, że doszło do powodzi nałożył się raczej wysoki poziom wód gruntowych, zapoczątkowany grubą pokrywą śnieżną w zimie oraz wzmocniony wiosennymi opadami, w związku z czym już nawet niewielkie opady mogły spowodować znaczny wzrost wody w jeziorach czy rzekach.
WP: Takie gwałtowne zmiany pogody jak w tym roku to skutek globalnego ocieplenia?
- Wiemy za mało, żeby to stwierdzić. Natomiast prawdą jest, że to, co nazywamy globalnym ociepleniem, najczęściej przejawia się w zwiększonej częstotliwości anomalii pogodowych, czyli na przykład intensywnych burzach czy silnych wiatrach.
Normalne jest, że zmieniają się i warunki pogodowe, i następują krótkookresowe wahania klimatu. Bywa tak, że co dwa czy trzy lata jakieś zjawiska nasilają się, potem słabną. Zmienność klimatu jest bowiem wpisana w naszą sferę klimatyczną.
WP: To znaczy, że w przyszłości czeka nas jeszcze więcej deszczowych dni?
- Mapy prognostyczne przewidywanych zmian w rozkładzie opadów faktycznie mówią tyle, że sumy opadów w Europie Środkowej będą wyższe, natomiast nic nie mówi o ich częstości i intensywności. W ciągu kolejnych kilkunastu lat w środkowej Polsce zmniejszy się suma opadów, a zwiększy w części północnej i południowej.
Rozmawiała Anna Kalocińska, Wirtualna Polska