Podziel się życiem po śmierci
Polski Kościół apeluje do kierowców, by godzili się na przeszczepy organów w razie śmierci w wypadku.
21.11.2006 | aktual.: 21.11.2006 08:16
Podczas konferencji w siedzibie Episkopatu Polski ks. dr Marian Midura, Krajowy Duszpasterz Kierowców i Tadeusz Płoski, biskup polowy Wojska Polskiego - na specjalnej tablicy wypisali wielkimi literami swoją zgodę na przekazanie ich narządów do transplantacji. "Kierowcy powinni wozić ze sobą zgodę na użycie ich organów" - stwierdzili księża w komunikacie. W całym kraju obchodziliśmy Światowy Dzień Pamięci o Ofiarach Wypadków Drogowych. Duchowni zwrócili się do wszystkich biorących udział w akcjach ratowniczych na drogach, by uszanowali wolę osób, chcących przekazać swoje organy do transplantacji.
- To bardzo ważny apel, który trzeba nagłośnić - mówi Czesław Łojba, 59-letni gdynianin. - Przed sześcioma laty życie uratowało mi serce, które dostałem od 21-letniego mężczyzny z Jaworzna na Śląsku. Wiem tylko, że był to motocyklista, który zginął w wypadku drogowym. Na przeszczep oczekuje obecnie w Polsce trzy razy więcej osób niż znajduje się potencjalnych dawców. Według prof. Zbigniewa Śledzińskiego atmosfera wokół przeszczepów w ostatnim czasie się pogorszyła. Sprzeciwiają się im często nie tylko z rodziny osób zmarłych, ale niekiedy nawet personel medyczny. Są takie szpitale, jak np. w Słupsku, z których od lat nie było ani jednego zgłoszenia dawcy.
Dramatyczny apel z sali plenarnej siedziby Episkopatu Polski został skierowany do kierowców, by podpisywali zgodę na oddanie po śmierci swoich organów jest związany z coraz mniejszą liczbą przeszczepów przeprowadzanych w Polsce. Z okazji Światowego Dnia Pamięci o Ofiarach Wypadków Drogowych ks.dr Józef Kloch, rzecznik Episkopatu Polski, Tadeusz Płoski – biskup polowy Wojska Polskiego i duszpasterz kierowców ks. dr Marian Midura podpisali na specjalnej tablicy oświadczenie: "Moją wolą jest, by w wypadku nagłej śmierci, moje tkanki i narządy zostały przekazane do transplantacji ratując życie innym. Informuję także, że o swej decyzji powiadomiłem moją rodzinę i najbliższych, którzy w krytycznym momencie winni ją uszanować."
Za tydzień minie 6 lat od ponownych narodzin Czesława Łojby. Dokładnie 27 listopada 2000 r. gdyński taksówkarz dostał serce od młodego motocyklisty z Jaworzna. - Moje serce nie miało już siły pracować - mówi gdynianin. - Cztery zawały, by-passy, balonikowania. Było już tak postrzępione, że ledwo biło. Kardiolog z gdyńskiego szpitala wysłała informację o panu Czesławie do kliniki w Zabrzu. Czekał półtora miesiąca, aż wreszcie zadzwonił telefon... - Gdyby nie ten telefon, mnie by nie było - wzdycha gdynianin. - A tak jestem szczęśliwy. Żyję. Pan Czesław działa w Stowarzyszeniu Transplantacji Serca. Podczas spotkań coraz częściej słyszy, że ubywa dawców. I że naprawdę miał szczęście. Ostatnim zgłoszonym na Pomorzu dawcą była 54-letnia kobieta. Zmarła pod koniec października br. Pomogła kilku osobom - dwie mogą żyć dzięki jej nerkom, trzy mają szansę na zobaczenie świata dzięki rogówce. Jeden dawca może uratować nawet życie pięciu osób.
Obecnie lekarze przeszczepiają serce, płuca, nerki, jelito, wątrobę, trzustkę, rogówki, a od żywych dawców szpik kostny i komórki macierzyste. Marzena Gortowska pracuje jako koordynator transplantacji w gdańskiej Akademii Medycznej. Wspólnie z Anną Milecką zbierają informacje o potencjalnych dawcach, kontaktują się ze szpitalami w północnej Polsce. - Do dziś od początku roku mamy 78 zgłoszeń dawców, przeprowadzono 68 przeszczepów - mówi koordynatorka . - W ubiegłym roku lekarze przeprowadzili prawie 100 transplantacji. Nie wiem, czy uda się nam to powtórzyć. Jeździmy do szpitali, sprawdzamy dokumentację. Pytamy, dlaczego nie zgłoszono nam dawcy. Często słyszymy, że rodzina się nie zgodziła... Marzena Gortowska stale nosi w portfelu oświadczenie woli. Powiadomiła też rodzinę, że jakby coś się jej stało, to ona chce pomóc innym.
Śmiertelna procedura
Przepisy bardzo dokładnie określają, co muszą zrobić lekarze, zanim uznają, iż dana osoba może być dawcą organów. Jeśli ordynator oddziału intensywnej terapii podejrzewa śmierć pacjenta, prosi o konsultację neurologa, z drugim stopniem specjalizacji. Następnie specjalista II stopnia anestezjologii i intensywnej terapii musi wykonać dwie serie badań w odstępie co najmniej trzech godzin. Po stwierdzeniu śmierci pnia mózgu, zawiadamia koordynatora ds. transplantacji. Ten powołuje trzyosobową specjalną komisję (np. specjalista medycyny sądowej, anestezjolog, neurolog), złożoną z lekarzy, którzy wcześniej nie badali pacjenta. Dopiero ta komisja orzeka - lub nie - o śmierci.
Domniemana zgoda
W polskim prawie mówiącym o przeszczepach obowiązuje zasada domniemanej zgody. Zgodnie z ustawą z dnia 01 lipca 2005 r. pobranie komórek, tkanek i narządów ze zwłok ludzkich można dokonać, jeżeli osoba zmarła nie wyraziła za życia sprzeciwu.
Sprzeciw należy zgłosić osobiście lub listownie w Centralnym Rejestrze Sprzeciwów w Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnym do spraw Transplantacji, ul. Lindleya 4, 02-005 Warszawa na formularzu, który można otrzymać w zakładach opieki zdrowotnej lub na stronie internetowej www.poltransplant.org.pl. Jednak lekarze z reguły rezygnują z pobrania narządów od zmarłych, jeśli ich bliscy nie wyrażą na to zgody. Rodzina przeważnie argumentuje, że zmarły negatywnie wypowiadał się na temat transplantacji.
Dorota Abramowicz