Podpalili działki dla zabawy - wywołali rozpacz
Spłonęły altanki, rośliny i majątek ludzi, którzy przez lata pielęgnowali swoje ogrody. Dziś oprócz zgliszczy jest także ogromny żal do młodych ludzi, którzy bezmyślnie podłożyli ogień.
14.09.2009 | aktual.: 15.09.2009 08:38
Działkowcy z ul. Spadzistej ciągle są w szoku i nie kryją złości po tym jak młodzież zniszczyła ich dobytek. - To już nie jest wandalizm, to barbarzyństwo i totalna głupota - mówią zgodnie, ale nie chcą podawać nazwisk w obawie przed zemstą podpalaczy. - Przecież oni mogą tu wrócić i zrobić to samo - kobieta ociera łzy z oczu i idzie do swojej altanki.
Przed trzema tygodniami spłonęły trzy. Ludzie, którzy latami budowali swoje domki, wyposażali je i dbali jak o własne mieszkania mają żal do podpalaczy.
- To była moja oaza, gdzie po przejściu na emeryturę mogę wypoczywać - mówi jedna z działkowiczek, której altanka wprawdzie ocalała, ale ogień strawił budynek gospodarczy, a w nim meble, sprzęt turystyczny, rower oraz narzędzia ogrodnicze. Straty to co najmniej kilkaset złotych. Po dwóch dniach od pożaru pani Bogusława spotkała na swojej działce narkomana. - Boję się tu przychodzić, bo nie wiem co mnie czeka - mówi ze smutkiem, ale zakasa rękawy i bierze się do uprzątnięcia zgliszczy.
Właścicielka działki obok, także sprząta pogorzelisko. Tu spaliła się nowa, duża altana. Meble, wyposażenie i co najbardziej cenne dla pani Danuty, amerykańskie rośliny. Straty to trzydzieści tysięcy złotych. - Tylko za nowy dach będę musiała zapłacić z sześć tysięcy złotych - mówi kobieta i zarzuca policji, że nie dość energicznie wzięła się za odnalezienie podpalaczy.
- Prowadzimy czynności - wyjaśnia Bogdan Kaleta z głogowskiej policji i przyznaje, że sprawcy nadal nie są znani.
Tadeusz Lisowski, prezes Rodzinnych Ogrodów Działkowych "Osiedle" w Głogowie też jest zbulwersowany, ale jak podkreśla działki często odwiedzane są przez nieproszonych gości. Tylko w tym roku było już kilkanaście kradzieży. - Młodzież nudzi się, a po wypiciu alkoholu szaleje. Na skarpie w parku posadziliśmy krzewy. Kosztowało to sporo pieniędzy i pracy. Po kilku dniach zobaczyliśmy rośliny wsadzone do ziemi korzeniami do góry. Młodzi ludzie niszczą wszystko, co napotkają na swojej drodze - mówi prezes i deklaruje, że poszkodowani działkowcy mogą liczyć na zarząd ROD. Na początku zapłacono za wywóz kontenerów z resztkami tego, co zostało po pożarze. Znajdą się także pieniądze na zakup sprzętu ogrodniczego. - Zgłaszamy te sprawy na policję, ale są umarzane ze względu na niską szkodliwość społeczną - dodaje prezes Lisowski.
Pani Ola ma działkę od niedawana i przerażona jest tym, co widzi na sąsiednich ogródkach. - Tragedia - rozkłada bezradnie ręce i zastanawia się kim są ludzie, którzy potrafią przyjść i podpalić cudzą własność. - To takie nieludzkie i pozbawione jakiegokolwiek sensu - rozmyśla i deklaruje pomoc przy sprzątaniu kobiecie, która jest samotna i nie może liczyć na wsparcie rodziny.
Ktoś inny zauważa, że latem wielu działkowców nocuje w altanach. Tym razem na szczęście nie było nikogo. I nie trudno sobie wyobrazić do jakiej tragedii mogłoby wtedy dojść. - Jeżeli przeczytają to ludzie, którzy zrobili sobie zabawę naszym kosztem, to proszę ich jedynie, aby zastanowili się, czy chcieliby być na naszym miejscu - pyta jedna z poszkodowanych kobiet.
Kim są ludzie, którzy idą nocą i dla zabawy podpalają czyjeś mienie?
- To trudne pytanie, ale jedno jest pewne. W okresie dojrzewania młody człowiek poddaje się wpływowi grupy rówieśniczej. I choć ma własny, częściowo już ukształtowany przez rodziców system wartości, to jednak ma trudności przeciwstawić się decyzji innych. Jeśli do tego dojdzie wypity alkohol, wszelkie normy społeczne przestają istnieć. Liczy się autorytet kolegi i zaimponowanie mu choćby właśnie podpaleniem czy zniszczeniem jakiś przedmiotów.
Jest sposób, aby zrozumieli, że zrobili komuś krzywdę?
- W niektórych miastach prowadzone są mediacje z nieletnimi. Polega to na konfrontacji ofiary z tym, który zrobił coś złego. Kiedy sprawca spojrzy w oczy choremu człowiekowi, któremu zniszczył wózek inwalidzki, uświadamia sobie co zrobił. To początek drogi do głębszej refleksji i wyciągnięcia wniosków. Młodzież, im dłużej się do niej mówi, tym mniej słyszy.
Kiedyś tak nie było?
- Było i trzeba pamiętać o powyrywanych sztachetach z płotu po zabawie, czy innych chuligańskich wybrykach. Różnica polega na tym, że przed laty nie pisano o tym w gazetach.