"Podniebni szeryfowie" dzielą Unię i USA
Narada w Brukseli w sprawie
"podniebnych szeryfów" (uzbrojonych policjantów w samolotach
cywilnych) nie przezwyciężyła sporów w tej sprawie między USA a
państwami Unii Europejskiej oraz w łonie samej Unii.
16.01.2004 18:05
Polska należała do krajów bardziej "otwartych" na żądania Stanów Zjednoczonych, gdyż polskie ustawodawstwo dopuszcza obecność "warty ochronnej" w samolotach i w zeszłym roku takie "warty" latały już przez pewien czas na trzymanym w tajemnicy "zagrożonym" kierunku.
Uczestniczący w naradzie szefowie urzędów lotnictwa z państw członkowskich i przystępujących do Unii uznali ją za pożyteczną wymianę poglądów. Chwalili też "konstruktywne" podejście delegacji USA z wiceministrem bezpieczeństwa wewnętrznego Asą Hutchisonem.
Ale państwa nordyckie i Portugalia ponowiły sprzeciw wobec żądań USA, żeby umieszczać w zagrożonych samolotach "podniebnych szeryfów". Według dyplomatów unijnych, inne państwa europejskie odnoszą się do tego raczej niechętnie, ale niektóre deklarują gotowość dalszych rozmów z Amerykanami.
Są też skłonne koordynować stanowisko z innymi państwami, ale zazdrośnie strzegą suwerenności i swobody podejmowania decyzji w kontaktach dwustronnych z USA w tym zakresie.
Wszyscy uczestnicy narady, łącznie z Amerykanami, byli też zgodni, że rolę "podniebnych szeryfów" mogą pełnić tylko specjalnie przeszkoleni policjanci lub inni funkcjonariusze państwowi.
Reprezentujący Polskę prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego Krzysztof Kapis przyznał, że polskie "warty ochronne" latały już w zeszłym roku w polskich samolotach, ale odmówił podania szczegółów.
_ "W ubiegłym roku tak, w krótkim okresie, ale to nie były Stany Zjednoczone ani Izrael"_ - powiedział, pytany przez dziennikarzy, czy któreś państwo w przeszłości prosiło już Polskę o umieszczenie uzbrojonych policjantów na pokładach samolotów.
_ "W pewnym okresie uznano, że stopień ryzyka jest znaczący, i zgodnie z polskim ustawodawstwem władze państwowe zdecydowały się uruchomić warty ochronne. To były służby wyznaczane przez ministra spraw wewnętrznych"_ - poinformował Kapis.
_ "Jeżeli ze względu na sytuację polityczną, ogólną, uważa się, że w danym rejonie stopień ryzyka jest podwyższony, ale trudno jest wskazać konkretny dzień albo konkretną trasę, wtedy można uruchomić taki mechanizm"_ - dodał.
Zastrzegł, że Polska podziela pogląd większości krajów rozszerzonej Unii, że szczególnie zagrożone loty powinny być raczej odwoływane.
_ "Uważamy, że jeżeli bardzo określony rejs w bardzo określonym dniu jest zagrożony, to ten rejs powinien pozostać na ziemi i na ziemi być skontrolowany. Jesteśmy przekonani, że wszelkie niezbędne środki bezpieczeństwa muszą być podejmowane przede wszystkim na ziemi"_ - podkreślił Kapis.
Kiedy dziennikarka pokazała mu pilnik do paznokci, z którym w styczniu przepuszczono ją do samolotu odlatującego z warszawskiego lotniska Okęcie, Kapis przyznał, że "nie powinno tak być". "Mojej córce zabrali" - zapewnił.
Według Kapisa, opublikowana przez Komisję Europejską lista przedmiotów, których wnoszenie na pokład powinno być zakazane na lotniskach Unii Europejskiej, nie zmieni sytuacji na polskich lotniskach, gdyż nie przepuszcza się na nich przedmiotów umieszczonych na tej liście.
Komisja zaproponowała rozporządzenie unijne, zabraniające wnoszenia do samolotów wszelkiej broni palnej i białej, przedmiotów udających broń, przypominających ją lub mogących służyć jako broń, w tym zabawek w kształcie broni, a także łyżew i deskorolek. (iza)