Podejrzewany o zabójstwo, wysadził butlę z gazem
47-letni mężczyzna, poszukiwany przez policję, zabarykadował się w swoim sklepie i spowodował wybuch gazu we wtorek w Lublinie. Ranny został sprawca i dwóch policjantów. Prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie. Andrzej R. był poszukiwany przez policję w związku ze śmiercią jego żony, której ciało znaleziono w poniedziałek.
31.07.2012 | aktual.: 31.07.2012 15:11
Śledztwo w sprawie wybuchu oraz śmierci kobiety wszczęła Prokuratura Okręgowa w Lublinie. - Ze wstępnych oględzin wynika, że kobieta mogła zostać uduszona. Przyczyny jej śmierci ustali ostatecznie sekcja zwłok - powiedziała rzeczniczka prokuratury Beata Syk-Jankowska.
Policjanci chcieli przesłuchać Andrzeja R. w sprawie śmierci żony; we wtorek ustalili, że przebywa on w swoim sklepie spożywczym w pasażu handlowym przy ul. Kleeberga - poinformował rzecznik komendanta wojewódzkiego policji w Lublinie Andrzej Wójtowicz.
Mężczyzna nie chciał wpuścić policjantów i zabarykadował się w sklepie. Funkcjonariusze wezwali negocjatorów, ale nie udało się im nawiązać kontaktu z Andrzejem R. W pewnym momencie policjanci poczuli zapach gazu dochodzący ze sklepu. Zanim nastąpił wybuch, zdążyli ewakuować 30 osób znajdujących się w pobliżu.
- Andrzej R. doznał poważnych poparzeń, został odwieziony na specjalistyczny oddział oparzeniowy szpitala w Łęcznej. Jego stan jest ciężki. Na ten sam oddział trafił policjant, który też został poparzony wskutek wybuchu, jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Drugi policjant został pokaleczony, trafił do szpitala w Lublinie - powiedział Wójtowicz.
Żadna z osób postronnych nie doznała obrażeń.
Pożar sklepu ugasili strażacy. Był to sklep na skraju pasażu, uległ całkowitemu zniszczeniu. - We wnętrzu znaleźliśmy cztery butle gazowe. Wszystkie były odkręcone - powiedział rzecznik straży pożarnej w Lublinie Michał Badach.
Kolejne dwie butle z gazem policjanci znaleźli w samochodzie Andrzeja R.
Ciało żony Andrzeja R. znaleziono w poniedziałek w mieszkaniu małżonków przy ul. Kunickiego. Mieszkanie było zamknięte; policjanci wezwali strażaków, którzy wyważyli drzwi. Policję wezwał dorosły syn, który nie mógł dostać się do mieszkania, ani nawiązać kontaktu z matką.