Podejrzany o ataki z wąglikiem nie żyje
Ceniony amerykański naukowiec,
który pomagał władzom w śledztwie dotyczącym przypadków zakażenia
wąglikiem w 2001 roku w USA, a ostatnio był podejrzany w tej
sprawie, najprawdopodobniej popełnił samobójstwo.
01.08.2008 | aktual.: 01.08.2008 10:43
"Los Angeles Times" poinformował, że 62-letni Bruce Ivins zażył śmiertelną dawkę leków przeciwbólowych tuż przed tym, jak Ministerstwo Sprawiedliwości miało postawić mu zarzuty o organizację ataków z wykorzystaniem laseczek wąglika.
Przesyłki z wąglikiem wysyłane po 11 września 2001 roku do mediów i polityków, zabiły pięciu ludzi i wywołały w Stanach Zjednoczonych panikę.
Ivins przez ostatnie 18 lat pracował w rządowym laboratorium w stanie Maryland, zajmującym się obroną przed bioterroryzmem. Uważany za utalentowanego mikrobiologa analizował dla FBI materiały znajdujące się w zanieczyszczonej wąglikiem przesyłce, którą wysłano do waszyngtońskiego biura jednego z senatorów.
"Los Angeles Times" napisał, że tuż przed śmiercią Ivins został poinformowany o planowanym postawieniu ma zarzutów.
Gazeta powołuje się na osoby zbliżone do śledztwa, które jednak nie skomentowały tych doniesień. Informację o samobójstwie naukowca miał przekazać m.in. jeden z jego braci, Charles. Komentarza odmówił rzecznik Ministerstwa Sprawiedliwości Peter Carr i John Miller z FBI.
Laboratorium w Maryland od pewnego czasu znajdowało się w centrum śledztwa FBI. Henry S. Heine, który pracował z Ivinsem, powiedział, że on i inne osoby z zespołu zeznawały w Waszyngtonie w sprawie ataków wąglikowych.