Podatki w 2007 roku znowu wzrosną
Rząd twierdzi: podatki maleją. To nieprawda.
Od kilku lat fiskus ściąga z nas coraz więcej. W przyszłym roku
znów chce pobrać o ponad 10% podatków więcej niż w tym. A
może być gorzej - pisze "Gazeta Wyborcza".
Stale rosną nasze podatki od dochodów. Nauczyciel z pensją 2000 zł brutto miesięcznie dostaje w tym roku na rękę mniej niż sześć lat temu! W skali roku straci ponad 50 zł. Jeszcze bardziej dostaną po kieszeni ludzie z wyższymi dochodami. Przedstawiciel handlowy z 3500 zł brutto zarobi na rękę w skali roku mniej o ponad 200 zł. Urzędnik z pensją 5000 zł straci w porównaniu z 2000 rokiem 500 zł, a księgowa z 7500 zł brutto z powodu wyższych podatków zarobi mniej o ponad 1350 zł - podaje "GW".
Wszystko z powodu zamrożenia od 2002 r. progów podatkowych, a później także kwoty dochodu wolnego od podatku i kosztów uzyskania przychodu. Coraz mocniej bije nas też po kieszeni rosnąca co rok składka na ubezpieczenie zdrowotne.
W przyszłym roku nie będzie obiecanej przed wyborami obniżki stawek PIT do 18 i 32%.
Rząd miał zatrzymać chociaż kroczącą podwyżkę podatków osobistych wynikającą z zamrożenia progów i kwoty wolnej. Niestety, kłótnie polityków i rozłam w koalicji sprawiły, że Sejm zajmuje się głównie sam sobą, a nie zmianami w ustawie o PIT - podkreśla "GW".
Abyśmy doczekali obiecanego przez rząd odmrożenia progów, politycy muszą zakończyć prace nad zmianami w PIT przed końcem listopada. Jeśli nie zdążą, kolejny rok z rzędu zapłacimy wyższy podatek osobisty.
Ale nawet jeśli się wyrobią, podatki i tak - jak co roku - uderzą nas po kieszeni. Wzrośnie akcyza na benzynę (o 25 gr na litrze), na papierosy i autogaz. O 10% ma się zwiększyć akcyza na piwo.
Nie jest jasne, co z planowaną wcześniej drastyczną podwyżką akcyzy na olej opałowy. Wicepremier Zyta Gilowska "nadal jest jej zwolenniczką". A jednocześnie upiera się, że podatki będą niższe. (PAP)