Pocztowiec kradł paczki
Natychmiastowe zwolnienie dyscyplinarne i dozór policyjny – to na razie jedyne nieprzyjemności, jakie spotkały 36-letniego mieszkańca Tychów, zatrudnionego do tej pory w katowickim magazynie pocztowym przy placu Oddziałów Młodzieży Powstańczej.
Wszystko jednak wskazuje na to, że sąd zamieni dozór na areszt – materiał dowodowy jest niepodważalny. Mężczyzna, do obowiązków którego należała m.in. ekspedycja paczek, przez co najmniej rok zmieniał adresy na przechodzących przez jego ręce przesyłkach. Tak, żeby trafiały na jego prywatny adres. Niekiedy, dla zmylenia, posługiwał się także danymi swojej żony, ciotki oraz innych członków rodziny.
Zawartość przesyłek z reguły była podobna. Głównie telefony komórkowe, sprzęt elektroniczny oraz drogie perfumy – tłumaczy sierżant sztabowy Adam Jachimczak z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
Magazynier w końcu jednak się przeliczył. Do poczty bowiem napływały kolejne reklamacje. Ich liczba była na tyle duża, że dyrekcja poczty postanowiła wszcząć we własnym zakresie postępowanie wyjaśniające. Po zebraniu niezbędnej dokumentacji i wskazaniu przyczyny niezadowolenia adresatów – materiał przekazano policji.
– Podczas zatrzymania znaleziono przy 36-letnim magazynierze dwie paczki zawierające telefony. Były już przeadresowane. Co więcej mężczyzna był przygotowany na kontynuowanie swojego procederu – miał 15 gotowych do naklejenia kartek z adresami – mówi Adam Jachimczak.
Prokuratora nie widzi w tym przypadku groźby matactwa ze strony nieuczciwego pocztowca – stąd zastosowano dozór policyjny, a nie areszt tymczasowy. Na tym jednak sprawa się nie kończy. Teraz przed policją, a także samą pocztą żmudne ustalanie liczby przejętych przez 36-latka paczek. Trzeba będzie też określić ile osób padło ofiarom magazyniera i na jakie straty je naraził.
– Ściśle współpracujemy z organami ścigania – zapewnia Adam Lewandowski, rzecznik prasowy Poczty Polskiej. – Wszyscy, którzy stracili swoje paczki otrzymają odszkodowanie. Chcemy przynajmniej w ten sposób zadośćuczynić naszym klientom.
Fakt, że proceder trwał przynajmniej od roku może sugerować, iż straty będą spore. Przedstawiciele Poczty Polskiej zarzekają się, że to incydentalny przypadek. Ostrzegają też ewentualnych naśladowców katowickiego magazyniera.
Najlepszym dowodem na to, że mamy swoje sposoby na wykrywanie czarnych owiec w naszym stadzie jest to, że to dzięki naszym działaniom doszło do zatrzymania nieuczciwego pracownika. Nasze wewnętrzne kontrole przeprowadzamy bardzo skrupulatnie. Oszuści nie mają co liczyć na pobłażanie w naszej firmie. A do takich zdarzeń, jak to w Katowicach rzeczywiście dochodzi niezmiernie rzadko. Raz na kilkanaście lat. Niestety, nie ma sposobu – pewnie jak w każdym innym zakładzie pracy – na całkowite wyeliminowanie nieuczciwości – mówi Adam Lewandowski.
Po pierwsze reklamacja
Co mogą zrobić ci, którzy podejrzewają, że padli ofiarą nieuczciwego magazyniera i ich paczka trafiła do jego rąk?
– W pierwszej kolejności trzeba złożyć reklamację. Można tego dokonać w każdym urzędzie pocztowym. Paczki są obrotem rejestrowanym, więc nasze wewnętrzne postępowanie wykaże, czy ta konkretna przesyłka została przeadresowana na naszego byłego pracownika. Oczywiście o wynikach postępowania informować będziemy na bieżąco klientów – odpowiada Adam Lewandowski, rzecznik prasowy Poczty Polskiej.
Michał Tabaka