Po wypadku na Słowacji. Policja szykuje wielkie trzepanie polskich kierowców

Pomiar prędkości, sprawdzanie trzeźwości, a nawet wyposażenia w kamizelki odblaskowe - takie masowe kontrole polskich kierowców zapowiada, po tragicznym wypadku w Dolnym Kubinie, słowacka policja. Teraz, nawet za wykroczenia, mają tam wręczać mandaty po kilkaset euro.

Po wypadku na Słowacji. Policja szykuje wielkie trzepanie polskich kierowców
Źródło zdjęć: © Facebook.com | słowacka policja
Tomasz Molga

Po tragicznym wypadku w Dolnym Kubinie, spowodowanym przez trójkę piratów drogowych z Polski, słowacka policja obejmie szczególnym nadzorem polskich kierowców. Stróże prawa będą bezwzględni, ponieważ tego oczekuje lokalna społeczność - dowiaduje się WP.

- Policja będzie teraz sprawować zwiększony nadzór nad bezpieczeństwem ruchu drogowego. Celem jest ochrona osób, które przestrzegają przepisów - deklaruje Radko Moravčík, rzecznik policji z Żylinie na Słowacji. - Jednocześnie będziemy bezkompromisowi wobec kierowców, których lekkomyślny i arogancki styl jazdy zagraża nie tylko ich życiu, ale także życiu innych użytkowników dróg. Użyjemy tu wszystkich legalnych środków i dostępnych sankcji - dodaje.

Akcja ma wywrzeć wrażenie, szczególnie na polskich turystach, którzy nie mają dobrej opinii u Słowaków. Nagminnie przekraczają prędkość, jeżdżą po wypiciu piwa czy szklaneczki grzanego wina, nie przepuszczają pieszych przez pasy. Policjanci deklarują, że nie będą żałować mandatów. Przypomnijmy, że słowacki taryfikator przewiduje znacznie wyższe kary za przewinienia drogowe. Za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h w terenie zabudowanym kara wynosi ponad 400 euro, jednak gdy sprawa trafi do sądu, może wzrosnąć do 1000 euro. Na Słowacji badanie alkomatem zawsze musi wskazywać 0,0 promila i tu minimalna kara wynosi 200 euro.

Słowacja. Kilka przewinień i jest 600 euro mandatu

Już w 2016 roku wprowadzono przepisy mające poskromić agresję na drogach. Przekroczenie prędkości już o 25 km/h w terenie zabudowanym wiąże się z ryzykiem zapłaty "pokuty", czyli mandatu w wysokości 140 euro. Podobnie karane jest wykonywanie obraźliwych gestów wobec innych kierowców. Nieuprawnione użycie klaksonu to 30 euro mniej w portfelu. Niewpuszczenie pieszych na przejście to stworzenie zagrożenia i kara sięgająca 150 euro. System kar jest niezwykle drobiazgowy (opisywał go serwis motopodhale.pl) i niefrasobliwemu kierowcy łatwo jest stworzyć kumulację sięgającą 300-600 euro.

Ubiegłej zimy lokalna prasa na Podhalu opisywała żale polskich narciarzy, na których zawzięli się tamtejsi stróże prawa. Jeden z patroli upatrzył sobie parking pod supermarketem Tesco w Popradzie, gdzie za każde krzywo pozostawione polskie auto solił wysokie mandaty. Słowacy chętnie zatrzymują polskich kierowców, którzy próbują przemknąć się autostradą bez uiszczenia opłaty. W nadgranicznych miejscowościach polskich kierowców mają przestraszyć kartonowe radiowozy - donosił serwis "Sądeczanin".

O możliwych konsekwencjach po tragicznym wypadku na Słowacji informował Jacek Doliwa, konsul ambasady RP w Bratysławie. - Oburzenie opinii publicznej jest ogromne, stąd presja na policję. Dodatkowo opinia o naszych kierowcach na Słowacji jest wyjątkowo zła. To zdarzenie odbije się wkrótce na innych polskich turystach, którzy będą drobiazgowo kontrolowani - powiedział polski dyplomata.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (681)