Po trzech browarach włącza się agresor
- Nasza ulica jest najsłynniejsza w mieście - mówi osiemnastolatek Ali. W piątek wieczorem w Opolu, w blokach przy ul. Hubala ludzie siedzą pozamykani w swoich mieszkaniach.
08.03.2004 | aktual.: 08.03.2004 07:14
Pod siedemnastką a i b długie korytarze oddzielone od głównych klatek schodowych drzwiami, a nawet kratami. Człowiek ma za nimi złudne poczucie bezpieczeństwa.
Piotr Bober spod siedemnastki nie słyszał w nocy żadnych hałasów. A jednak ktoś przyszedł i podpalił bramę z domofonem tuż obok jego mieszkania. Drzwi się tak spiekły, że aż pękła szyba. - To był jeden z wielu pożarów - mówi pan Piotr.
Ostatnie dni i noce przy ul. Hubala są spokojne - żadnych podpaleń. Policja szuka tych, co podkładają ogień. Starsi mieszkańcy bloków twierdzą, że w piromanów młodzież bawi się tutaj od dawna. W mieszkaniach za kratami i bramami rodzice nie potrafią swoich dzieciaków zatrzymać. Młodzież zbiera się na klatkach schodowych. To taki nowy styl życia, którego nie zmieni nawet otwarcie stu osiedlowych świetlic.
- Myślę, że te podpalenia robią młodzi - Lary (to ksywka) potwierdza podejrzenia starszych mieszkańców ul. Hubala. - Mają po piętnaście, siedemnaście lat i poczucie bezkarności. - Temu się nie zapobiegnie - dodaje Mario. - Chodzi o to, że nasza ulica jest najsłynniejsza w mieście - mówi z pewną dumą 18-latek Ali G.
Do domu kultury albo na kółka zainteresowań, ich zdaniem, chodzą tylko kujony. Nikomu normalnemu nie chciałoby się przecież uczyć dodatkowo historii albo angielskiego. Na osiedlu ZWM są miejsca, gdzie dzieciaki się gromadzą i z nudów wpadają na coraz to głupsze pomysły. Na przykład przy „rondzie” w parku można zostać „skrojonym” (okradzionym) z kasy, albo z komórki. Lepiej też po zmroku nie chodzić w okolice szkoły (podstawówka i gimnazjum). Tam jest ciemno. - To nie my kroimy, piszemy po ścianach i podpalamy - twierdzi Lary. - To robią gówniarze.
- Trzynastolatek w dresie może być niebezpieczny - ostrzega Ali G. - ale nie jest niebezpieczny taki z rolkami, bo ma inne zainteresowania niż krojenie dziadków.
- Na Hubala każdy każdego zna - mówi Olek Romankiewicz, 16-latek. - Swój swojego kroić nie będzie i nie będzie też u siebie podpalał. Może to robią ci z Grota Roweckiego, albo z ulicy Fieldorfa? Była kosa między Fieldorfa a Hubala... Tutaj są slumsy, w stu procentach slumsy!
Pan Staszek mieszka od dwóch lat. Ma własną karimatę i miejsce pod kaloryferem - jest bezdomny. Zna dzieciaki, ale żadnych nazwisk nie poda. - Chcę żyć - wyjaśnia. - Kiedyś mnie podpalili, jak spałem. Miesiącami po szpitalach leżałem. Blizny mam. Że się lokatorzy boją, to ja się wcale nie dziwię.
Pan Staszek gada czasem z dzieciakami na klatkach schodowych. Te grupki to chłopcy, ale też dziewczyny. Nie mają się gdzie podziać. Pytali kiedyś pana Staszka, jak został bezdomnym. Jest im wszystko jedno, co z nimi będzie. Jak rodzice nie dadzą pieniędzy, to pójdą do Reala albo do Lidla coś ukraść. Nie boją się. Będzie, co ma być.
- Nie boją się też podpalać - twierdzi Marek, który na Hubala nie mieszka, ale wielu ludzi zna. - Z nudów to robią. Po trzech browarach włącza im się agresor i gówno ich obchodzi, czy gaz od pożaru wybuchnie, czy ktoś zginie. To widowisko. Wystarczy podpalić i schować się na klatce w sąsiednim bloku. W ciemnościach obserwują akcję strażaków.
Agnieszka ma 21 lat. Boi się wracać przez osiedle po ciemku do domu. Chętnie by się usamodzielniła, wyprowadziła od rodziców. - Ale do spokojniejszej dzielnicy - podkreśla. - I do niższych bloków.
Agata Jop