"PO stała się partią wodzowską, bardziej niż PiS"
Nie wiedziałem, że to kiedyś powiem, ale zgadzam się z panem Janem Rokitą. Otóż to prawda, że rządzi Donald Tusk niepodzielnie. To jest może niewidoczne, ale Platforma stała się bardziej partią wodzowską niż Samoobrona czy nawet PiS - powiedział Grzegorz Napieralski, przewodniczący SLD w "Sygnałach Dnia".
05.09.2008 | aktual.: 05.09.2008 13:48
"Sygnały Dnia": Przedstawiłem pana jako przewodniczącego SLD, ale równie dobrze mógłbym powiedzieć: selekcjoner euroreprezentacji, bo właśnie "Gazeta Wyborcza" pisze, że Napieralski kompletuje euroreprezentację, namawia do startu w wyborach do Europarlamentu Aleksandra Kwaśniewskiego, Włodzimierza Cimoszewicza i Wojciecha Olejniczaka. Czy to prawda?
Grzegorz Napieralski: Bardzo solidnie zabieramy się do kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego, w sobotę jest Rada Krajowa, gdzie pokażemy strategię, przedstawimy projekty uchwał w tej sprawie, przygotujemy propozycje szefa sztabu wyborczego. No i oczywiście jednym z elementów są listy wyborcze, jednym z ważniejszych elementów, oprócz programu, oczywiście. Rozmowy, oczywiście, się toczą, natomiast sprawa list i nazwisk zgodnie z decyzją kierownictwa partii jest odłożona na późniejszy okres.
A czy te zapowiedzi budowy konkurencyjnej listy – Dariusz Rosati, Janusz Onyszkiewicz to tacy znani inicjatorzy – nie wiadomo jeszcze, w jakim kształcie, ale tam jest poza SLD gdzieś na lewicy ruch i szukanie przestrzeni. Czy to niepokoi SLD?
- Cenię każdą inicjatywę, ale nie boję się jej. Wierzę otóż, że jeżeli lewica miałaby wygrać wybory, musi być zjednoczona i wierzę, że wokół SLD powinien być budowany silny ruch i że te silne listy powinny być budowane z udziałem Sojuszy Lewicy Demokratycznej i wierzę, że tak będzie. Natomiast jeżeli ktoś będzie miał jakąś inicjatywę, no cóż, każdy ma prawo. SLD nie boi się tej inicjatywy.
Panie przewodniczący, proszę teraz o odniesienie się do dużego artykułu Jana Rokity, który jest teraz publicystą, nie politykiem. W "Dzienniku" napisał artykuł pt. „Osobiste rządy Donalda Tuska”, diagnoza dotycząca naszej rzeczywistości, taka po kilku miesiącach refleksji. Zacytuję fragment: „Donald Tusk sprawuje rządy osobiste. Skupił w swoich rękach całą władzę. Parlament utracił znaczenie i zamienił się w arenę rytualnych i pustych rozgrywek politycznych. Partia rządząca w całości podporządkowana jest osobie lidera. W Radzie Ministrów żaden z szefów resortów nie jest niezależnym podmiotem. Podmiotowość polityczną ma natomiast dwór, czyli otoczenie premiera”. Ten motyw parlamentu, który utracił znaczenie, który już jest właściwie, no, właściwie taką maszynką do uprawiania pewnego rytuału, symboliczne instrukcje medialne i potem posłowie klepią to, co ktoś tam im wstuka w kancelarii premiera.
- Nie wiedziałem, że to kiedyś powiem, ale zgadzam się z panem Rokitą. Otóż to prawda, że rządzi Donald Tusk niepodzielnie. To jest może niewidoczne, ale Platforma stała się bardziej partią wodzowską niż Samoobrona czy nawet PiS. Ewidentnie bez zgody Donalda Tuska nie ma wypowiedzi w mediach, bez zgody Donalda Tuska nie ma żadnych decyzji, ministrowie absolutnie są pod pantoflem odpowiednich osób, które są w najbliższym otoczeniu, tym zaufanym otoczeniu. Parlament nie tylko jest miejscem rytuału, ale też miejscem takiego trochę bezrobocia, bo jakby większość decyzji zapada w otoczeniu pana premiera, natomiast konkretnych ustaw reformujących tak naprawdę nie ma.
- Znaczy nie ma żadnych reform, nie ma reform jeżeli chodzi o finanse publiczne, nie ma reform jeżeli chodzi o służbę zdrowia, nie ma reform jeżeli chodzi o emerytury i renty. To dopiero klub SLD złożył takie projekty ustaw. I chcę tutaj zauważyć, panie redaktorze, że ta władza, która jest sprawowana, jest sprawowana dla bliskiego otoczenia Donalda Tuska i tylko i wyłącznie dla Platformy Obywatelskiej. Więcej – władza dzisiaj w kraju i jej działania są przyporządkowane czy podporządkowane temu wszystkiemu, co ma sprawić, aby Donald Tusk miał jeszcze większą władzę, czyli żeby był prezydentem naszego kraju, a premierem był jego najbliższy zaufany człowiek.