Po śmierci nastolatków dyrektor bije na alarm. "Dorośli dają zły przykład"

Myślę, że wszyscy dorośli, w jakiś sposób mogą się czuć współwinni tego, co się zdarzyło, bo sami niejednokrotnie dajemy zły przykład młodzieży, jak postępujemy w stosunku do prawa - mówi WP Zbigniew Niderla, dyrektor II LO w Chełmie. Uczniem jego szkoły jest 19-latek, który kierując po pijanemu, spowodował wypadek, w którym zginęły dwie osoby.

Zbigniew NiderlaZbigniew Niderla, dyrektor II LO w Chełmie
Źródło zdjęć: © East News, II LO w Chełmie
Paweł Buczkowski
  • 30 marca nad ranem w Chełmie osobowa toyota aż z 10 osobami w środku wypadła z drogi i dachowała. Dwóch nastolatków jadących w bagażniku zginęło. Kierowca, 19-letni Szymon C., był pod wpływem alkoholu. Usłyszał zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym.
  • My wiemy, co się dzieje na półmetkach. Alkohol jest tam na porządku dziennym. Ja to widzę jako takie przyzwolenie opiekunów. Potem zaczynają się osiemnastki i to jest ten najgorszy okres - mówi WP dyrektor II LO w Chełmie, do której chodził 19-letni kierowca.
  • Szkoła odchodzi od wychowania. Nawet na spotkaniach z nadzorem pedagogicznym mamy sugestie, żeby zmieniać w statutach szkół takie zapisy, jak uczeń powinien się zachowywać poza szkołą - zarzuca dyrektor Zbigniew Niderla.

Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski: Był niedzielny poranek, kiedy w mediach pojawiły się pierwsze informacje o tragicznym wypadku w Chełmie, w którym zginęło dwóch nastolatków. Jak pan zareagował?

Zbigniew Niderla, dyrektor II Liceum Ogólnokształcącego w Chełmie: Jak przeczytałem, że w samochodzie było 10 osób i jest to młodzież ze szkół średnich, to po cichu jeszcze liczyłem, że nie ma wśród nich uczniów naszej szkoły. Potem dostałem informację, że w zdarzeniu uczestniczył jeden z naszych uczniów, który kierował autem. Z jednej strony był smutek, współczucie i żal. Ale z drugiej strony też trochę złość, że mimo działań, jakie podejmujemy w szkole, coś takiego się zdarzyło.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Obwodnica Chełma. Sensacja archeologiczna na budowie

Mówiąc o złości, wini pan siebie, albo szkołę?

Czułem to dlatego, że tak jak wspomniałem, stało się to mimo licznych działań, które podejmujemy. Współpracujemy z policją, nasza młodzież chodzi nawet do zakładu karnego. Uczniowie poznają tę instytucję, spotykają się także z osadzonymi, z pracownikami. To się odbywa w ramach rozwijania świadomości prawnej. Współpracujemy też z prokuraturą, z uczelniami wyższymi, właśnie w tym kierunku. Klasa, do której chodził uczeń, który kierował samochodem, także chodziła na wycieczki do zakładu karnego. W tym roku chyba dwukrotnie spotykała się z policją. No i to się zdarzyło.

Czy czuję się współwinny? Myślę, że wszyscy dorośli, w jakiś sposób mogą się czuć współwinni tego, co się zdarzyło, bo sami niejednokrotnie dajemy zły przykład młodzieży, jak postępujemy w stosunku do prawa.

Zrobiono za mało, żeby temu zapobiec? Znalazło się aż tyle osób, które wsiadając do samochodu, nie znalazły w sobie jakiejś refleksji, czym może skończyć się ta sytuacja.

Tak, ale zaczęliśmy się zastanawiać, co jeszcze można by było zrobić. Ewentualnie nasilić działania prewencyjne, zwiększyć intensywność, częstość takich spotkań, bo co można zrobić więcej? To, co się zdarzyło, to nie jest problem tylko naszej szkoły, to jest problem ogólnokrajowy. My, dorośli, jesteśmy za mało konsekwentni w przypadku młodzieży, która łamie jakieś zasady, w szkole, społeczeństwie, czy zasady współżycia. Staramy się czasami bronić ich, zamiast uczyć tego, że za każdy błąd muszą ponieść konsekwencje. Owszem, powinniśmy ich wspierać w każdej sytuacji, nawet w tak trudnej. Ale nie wybielać.

Kiedy doszło do wypadku, zapytałem swojej 17-letniej córki, czy byłaby na tyle odważna, żeby przeciwstawić się grupie kolegów i nie wsiąść do samochodu, nie uczestniczyć w tym. Ona powiedziała, że potrafiłaby tak zareagować. Wy po tym tragicznym zdarzeniu zorganizowaliście spotkanie dla rodziców, aby podnieść świadomość wśród dorosłych, żeby rozmawiali ze swoimi dziećmi.

Tydzień po zdarzeniu poprosiliśmy o udział w spotkaniu przedstawicieli policji i psychologa. Wysłaliśmy zaproszenie do wszystkich rodziców przez dziennik elektroniczny. Mamy w szkole 640 uczniów, czyli tych zaproszeń poszło ponad 1200. Wiadomość odczytało około 450 rodziców, a na spotkanie przyszła garstka, zaledwie około 40 osób. Docierały do mnie przed spotkaniem głosy ze strony uczniów, ale i rodziców, że po co takie spotkanie, po co nam o tym mówić, przecież my to wszystko wiemy. Ale ja tak sobie myślę, że może takich spotkań jest jednak za mało. Może gdyby było ich więcej, to nie stałoby się, co to się stało?

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Likwidacja prac domowych. Rodzice zdecydowanie o pomyśle Nowackiej

Myśli pan, że rodzice, którzy nie przyszli, nie mieli czasu?

Spotkanie odbyło się w godzinach popołudniowych. W dniu, w którym my regularnie organizujemy konsultacje dla rodziców. To taki stały termin, kiedy mogą spotkać się z nauczycielami. No i taką frekwencją się skończyło. Ale ja powiedziałem, że niezależnie od frekwencji, te działania nadal będziemy podejmować. Następne będzie spotkanie z samą młodzieżą. Po to, żeby zapobiec choćby nawet jednemu takiemu zdarzeniu w przyszłości.

Ale rola rodziców tutaj powinna być kluczowa.

Zdecydowanie. Ja na początku trzeciej klasy, gdy zaczynają być organizowane tzw. półmetki, zawsze wysyłam rodzicom informację, że szkoła nie organizuje tych półmetków, że one są organizowane przez samą młodzież. Piszę, że w tym czasie za nieletnią młodzież odpowiadają rodzice i pytam, czy mają pewność, że dzieci są wtedy właściwie zaopiekowane.

Często jest tak, że osobami, które załatwiają sprawy formalne z lokalem, gdzie odbywają się imprezy, są koledzy np. o rok starsi, którzy są już pełnoletni. Oni podpisują umowy, załatwiają wszystkie sprawy. I w tym roku np. otrzymałem odpowiedź od jednej z matek: "niech pan nie robi problemu, nasze dzieci podczas półmetka są bardzo dobrze zaopiekowane". A my wiemy, co się dzieje na takich półmetkach. Alkohol jest tam na porządku dziennym. Ja to widzę jako takie przyzwolenie opiekunów. Potem zaczynają się osiemnastki i to jest ten najgorszy okres. Poza tym dostępność alkoholu dla młodych osób jest bardzo duża. Można go kupić bez większego problemu, niestety.

Nawet dla osób niepełnoletnich?

Podam przykład. Niepełnoletnia młodzież pojechała ze szkoły na wyjazd na narty zorganizowany przez nauczycieli wychowania fizycznego. Między kolejnymi zjazdami, dwóch bardzo dobrych uczniów, fajnych chłopaków, poszło do baru kupić sobie piwo. I sprzedano im to piwo. Nauczyciele, gdy to zobaczyli, zareagowali, zarówno w stosunku do tych chłopaków, jak i do właścicieli lokalu. Ale chłopcy byli bardzo zaskoczeni. Stwierdzili, że "jak to, przecież my jeździmy z rodzicami na takie wyjazdy, to nie ma problemu, żebyśmy sobie piwa nie wypili między zjazdami".

Nie mówię, że to są liczne sytuacje, ale są one bardzo drastyczne. Rola rodziców jest bardzo duża. Bo szkoła, ogólnie cały system, odchodzi od wychowania. My nawet na spotkaniach z naszym nadzorem pedagogicznym mamy sugestie, żeby zmieniać w statutach szkół takie zapisy, które mówią o tym, jak uczeń powinien się zachowywać poza szkołą. Czyli jeżeli mamy zapis, że uczeń poza szkołą powinien się zachowywać w sposób godny, to sugeruje nam się, żeby ten zapis usunąć. Że powinniśmy się skupić na tym, co jest w szkole.

Uczeń poza szkołą już może się zachowywać w sposób niegodny?

No właśnie. To jest dla mnie niezrozumiałe.

Czyli jest sugestia, żeby tylko sprawdzać wiedzę ucznia, ale już zachowanie, postawy w codziennym życiu już nie?

A w przypadku osób pełnoletnich to już absolutnie nie. Liczą się rankingi, a w nich mamy wyniki nauczania i wyniki matur. Nie ma tam nic o działaniach wychowawczych. O tym się nie mówi. Wyniki, wyniki, wyniki. Trochę nie do końca o to powinno chodzić.

Jaka atmosfera jest w szkole po wypadku?

Chełm jest miastem małym. Tutaj każdy w jakiś sposób jest związany z drugą stroną. Z tymi chłopakami, którzy uczestniczyli w wypadku, każdy ma jakiś związek. Trudno, żeby to nie poruszyło każdego.

Pojawiła się petycja, napisana przez uczniów, w której apelują do organów ścigania, żeby umożliwić ich koledze, który spowodował wypadek i przebywa w areszcie, zdawanie matury, bo on właśnie jest w klasie maturalnej.

To inicjatywa uczniów. Oczywiście przyszli do nas przed jej napisaniem i pytali, czy mogą to zrobić, jak to będzie odbierane. Myślę, że młodzież także ma prawo do zabrania głosu, pomimo że nie są w tym momencie jakąś stroną w toczącym się postępowaniu. W tej petycji podkreślają, że im nie chodzi o zmniejszenie kary, niewyciąganie konsekwencji. Nie. Oni napisali, że ich kolega musi ponieść karę, musi odpowiedzieć za swoje błędy. Ale akurat w maju i czerwcu, gdy są dwie sesje maturalne, w tym areszcie będzie. I młodzież podkreśliła, że tyle czasu przygotował się do matury, był gotowy, zadeklarował, co chce zdawać, trzy przedmioty rozszerzone między innymi. Myślę, że przystąpienie do matury byłoby też w tym momencie, jakimś jego celem, podczas przebywania w areszcie. Petycję w ciągu jednego dnia podpisało ponad 400 uczniów i została przekazana pełnomocnikom chłopca.

Co pan myśli o tej petycji?

Nie ukrywam, że ja też napisałem w imieniu grona pedagogicznego takie pismo informujące, że jeżeli będzie możliwość, to szkoła pomoże w organizacji tego egzaminu. Wiadomo, że muszą być powołane komisje, ktoś będzie musiał udać się do aresztu. Napisałem, że chłopiec spełnia wszystkie warunki, mimo nieobecności w tej chwili, do tego, żeby został sklasyfikowany. Ma wystarczającą liczbę ocen, które pozwalają na wystawienie pozytywnych ocen końcoworocznych. Zatem skończy szkołę.

Wiele osób będzie odbierać tę sytuację jako próbę obrony ucznia. Będą mówili, że powinien ponieść już na wstępie choćby taką karę za to, co zrobił.

Takie głosy też do nas docierają. Ale uważam, że rolą szkoły, rolą wychowawcy jest wspieranie każdego ucznia, także w tych sytuacjach bardzo trudnych. My mamy różne sytuacje, nieporównywalne może z tą, ale także trudne. I staramy się pomagać tym uczniom, nie wyręczać ich, nie bronić, natomiast wspierać. To działanie należy tak odbierać. Do mnie docierają też głosy, że po co dyrektor w ogóle wypowiada się na ten temat, lepiej nic nie mówić. Nie ma co tutaj chować głowy w piasek, tylko stanąć twarzą w twarz z problemem i nie ukrywać, że to nas nie dotyczy, że to było poza szkołą, po lekcjach. Nie, to nas też dotyczy. Taka jest rola szkoły, także nas, wychowawców.

A jakie wyciąga pan wnioski z tej całej sytuacji?

Pierwszy wniosek nasuwa się po spotkaniu z rodzicami. Myślimy, że to nas nie dotyczy. To jest czyjś problem. Nas to nie spotka. Tak nie można myśleć. Drugi wniosek jest taki, że jako osoby dorosłe powinniśmy więcej uwagi zwracać na przestrzeganie prawa. Mówiłem na spotkaniu z rodzicami: zastanówmy się wszyscy, także ja sam, ile razy jadąc samochodem przekraczaliśmy prędkość, gdy świadkiem było nasze niepełnoletnie dziecko? Ile razy łamaliśmy jakieś zakazy, bo to "tylko na chwilę", bo "mi się śpieszy"? Dajemy zły przykład.

Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl

Wybrane dla Ciebie

Sikorski: Putin drwi z pokojowych wysiłków Trumpa
Sikorski: Putin drwi z pokojowych wysiłków Trumpa
Jest zarzut szpiegostwa dla Białorusina. Komunikat Prokuratury
Jest zarzut szpiegostwa dla Białorusina. Komunikat Prokuratury
Pavel reaguje na rosyjskie drony w Polsce. "Eskalacja agresji"
Pavel reaguje na rosyjskie drony w Polsce. "Eskalacja agresji"
Senator uderza w Trumpa. "Naruszenie suwerenności sojusznika"
Senator uderza w Trumpa. "Naruszenie suwerenności sojusznika"
Niedzielski prawomocnie skazany. Sąd nie uwzględnił apelacji obrony
Niedzielski prawomocnie skazany. Sąd nie uwzględnił apelacji obrony
Jest komunikat Białego Domu. Trump będzie rozmawiał z Nawrockim
Jest komunikat Białego Domu. Trump będzie rozmawiał z Nawrockim
Karol Nawrocki reaguje na rosyjski atak. Jest decyzja ws. RBN
Karol Nawrocki reaguje na rosyjski atak. Jest decyzja ws. RBN
Sikorski reaguje na stanowisko ministerstwa obrony Rosji
Sikorski reaguje na stanowisko ministerstwa obrony Rosji
"Nowy poziom wrogości". Brytyjczycy reagują na rosyjski atak dronów
"Nowy poziom wrogości". Brytyjczycy reagują na rosyjski atak dronów
Rosyjskie drony nad Polską. Sikorski komentuje
Rosyjskie drony nad Polską. Sikorski komentuje
Ekspert: Rosja eskaluje napięcia, będą kolejne prowokacje
Ekspert: Rosja eskaluje napięcia, będą kolejne prowokacje
Stanowczy wpis Sikorskiego. Zwrócił się do Orbana
Stanowczy wpis Sikorskiego. Zwrócił się do Orbana