Po słowach Wałęsy o gejach: politycy krytykują, Biedroń chce się spotkać
Robert Biedroń (Ruch Palikota) chce spotkać się z Lechem Wałęsą w związku ze słowami byłego prezydenta, że homoseksualiści w sejmie powinni siedzieć "za murem". Politycy wszystkich opcji uważają wypowiedź Wałęsy o gejach za niedopuszczalną.
03.03.2013 | aktual.: 03.03.2013 11:35
Lech Wałęsa w piątek w TVN24 powiedział, że homoseksualiści "muszą wiedzieć, że są mniejszością i do mniejszych rzeczy się przystosować". - Doprowadziliśmy do tego, że ta mniejszość wchodzi na głowę większości - przekonywał. Dopytywany, czy homoseksualista powinien siedzieć w ostatniej ławie w sejmie, odparł: "Oczywiście, że tak. Jak sprawiedliwość to sprawiedliwość. (...) A nawet jeszcze za murem. Jestem demokratą w stu procentach, ale nie żeby jeden procent wchodził mi na głowę". Jak mówił, homoseksualiści nie powinni jemu i "jego wnukom zawracać głowy".
W niedzielnym programie Radia Zet "Siódmy dzień tygodnia" Robert Biedroń podkreślał, że Wałęsa nadal jest dla niego ważnym symbolem Solidarności i walki o prawa człowieka, ale ma z byłym prezydentem "coraz większy problem". Wyjawił, że po słowach Wałęsy czuje się "obywatelem drugiej kategorii", bo ta wypowiedź nawiązuje do "ohydnych doświadczeń": segregacji, getta ławkowego.
- Chcę się spotkać z Lechem Wałęsą; marzę o tym, żeby się z nim spotkać po tym, co powiedział, i porozmawiać, skonfrontować jego stereotypy, jakiś lęk przed osobami homoseksualnymi - zadeklarował. Jego zdaniem, Wałęsa powinien zgodzić się na to spotkanie "dla Polski", aby więcej nie powtarzał tego typu słów.
Podczas późniejszej rozmowy z dziennikarzami Biedroń podkreślał, że Wałęsa jest laureatem Pokojowej Nagrody Nobla, a to zobowiązuje. Pytany o złożone przez Ryszarda Nowaka (Komitet Obrony przed Sektami i Przemocą) zawiadomienie do prokuratury przeciwko Wałęsie za "propagowanie nienawiści do mniejszości seksualnej", Biedroń powiedział: "Nie idźmy tą drogą. To nie jest dobra droga. Rozmawiajmy ze sobą. Lech Wałęsa wiele razy pokazał, że potrafi rozmawiać, czasami próbował podawać nogę, (...) ale zawsze znajdował sposób, żeby porozmawiać, w pewnym momencie ochłonąć. Nadal wierzę w Lecha Wałęsę i w jego dobro".
Rzeczniczka Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku, Barbara Sworobowicz, powiedziała, że prokuratura w poniedziałek odniesie się do zawiadomienia Nowaka.
Adam Hofman (PiS) i Jacek Kurski (Solidarna Polska) także skrytykowali Wałęsę za słowa o gejach, ale uznali, że przede wszystkim stanowi ona kłopot dla głównego nurtu polskiej polityki.
- Jak Lech Wałęsa zaatakuje PiS, Jarosława Kaczyńskiego albo Solidarność to wielki tłum oklaskuje Wałęsę, ale jak powie coś, co jest niezgodne z mainstreamowym myśleniem, to ci sami ludzie próbują prawą ręką za lewe ucho się złapać, żeby jednak powiedzieć, że ten Wałęsa (jest) zły - mówił Hofman. - Urzekające jest to, jak w Polsce spada się z piedestału mainstreamu - dodał Kurski.
"Wałęsa jest na polskim sztandarze. To kłopot nas wszystkich"
Polemizował z nimi Tomasz Nałęcz z kancelarii prezydenta. - Nie jest tak, że niektórzy biorą Lecha Wałęsę na sztandary. Lech Wałęsa jest na polskim sztandarze, na tym polega kłopot nas wszystkich. On tam jest w zasłużony sposób i w chwale, ale niestety mówi takie rzeczy, które przyprawiają o rumieniec wstydu - mówił Nałęcz. - Potępiając słowa Lecha Wałęsy, one nie powinny paść, nie sprowadzajmy do poziomu parteru Lecha Wałęsy, który jest w naszej historii pierwszoplanową postacią - zaznaczył Nałęcz.
Również Hofman podkreślał, że słowa Wałęsy "nigdy w sferze publicznej nie powinny paść". Według niego działalność Wałęsy przed 1989 rokiem to "szczytna karta", ale na to, co robił po 1989 roku, "lepiej spuścić kurtynę milczenia". Również Kurski zaznaczył, że w wypowiedzi byłego prezydenta niedopuszczalne jest "stygmatyzowanie i wysyłanie do getta ławkowego" homoseksualistów. - Jeśli coś jest w poglądzie Wałęsy godnego rozważenia, to jego sprzeciw wobec ostentacji. Solidarna Polska jest za tolerancją dla osób o odmiennych preferencjach, natomiast jesteśmy przeciwko afirmacji i ostentacji - dodał.
Jacek Protasiewicz (PO) mówił z kolei, że szanuje dokonania Wałęsy, ale był on i jest bardziej "trybunem ludowym" niż autorytetem. - Żadne doktoraty honoris causa nie zmienią faktu, że pozostał przywódcą związku zawodowego ze wszystkimi tego konsekwencjami - uznał.
W jego ocenie, Wałęsa zawstydził swoją wypowiedzią Polaków. Dopytywany przez Biedronia, powiedział, że chciałby, aby były prezydent przeprosił za swoje słowa, bo "zrobił krzywdę Polsce, Polakom, wizerunkowi Polski na świecie".
W ocenie Jerzego Wenderlicha (SLD) słowa Wałęsy są problemem, bo powiedział je "noblista, były prezydent, ikona". Niemniej - jak mówił - Wałęsa jest bardziej ikoną za granicą niż w Polsce.
Z kolei zdaniem Nałęcza "świat to zrozumie". - To nie jest jedyny przypadek, że człowiek, który wszedł do wielkiej historii, potem mówi i robi głupstwa - powiedział Nałęcz.
- Tego, co powiedział Lech Wałęsa nie da się niestety objaśnić plusami ujemnymi i plusami dodatnimi, bo z tego żaden plusy nie płyną - ocenił Wenderlich. Dodał, że Wałęsę może wybronić tylko "zaświadczenie od lekarza, że przypaliło go (na wakacjach) na Florydzie, że to chwilowa pomroczność jasna".
Stanisław Żelichowski (PSL) komentował zaś: "Na pewno Lech Wałęsa nie jest postacią jednowymiarową. Czuję do niego wielką wdzięczność za to, co zrobił, ale czasami ma takie czy inne stwierdzenia, które powodują frustrację nas wszystkich".