PO przerażona tym, co sama robi w komisji hazardowej
We wtorek przed komisją hazardową ma stanąć wcześniejsza jej członkini Beata Kempa z PiS. Już za zamkniętymi drzwiami dokończone ma być także przesłuchanie Zbigniewa Wassermanna. I co dalej zamierza PO, która faktycznie rządzi pracami komisji? W klubie wrze - czytamy w "Polsce".
05.01.2010 | aktual.: 05.01.2010 09:54
Natychmiast potrzebna jest zmiana strategia, dla ratowania naszej wiarygodności – mówią gazecie politycy PO. Jarosław Gowin w rozmowie z „Polską” apeluje: Na dniach władze Platformy powinny się spotkać, by naradzić się nad komisją. Dotychczasowa jej praca naraża bowiem na szwank reputację Platformy.
Niezadowolenia z tego, co przedstawiciele jego partii prezentują w komisji, nie ukrywa też wiceszef klubu Janusz Palikot. – W najbliższych dniach sam premier powinien wyjść i publicznie wezwać członków komisji do zmiany strategii – mówi Palikot. Co na to sam Donald Tusk, który zapewniał solennie przed startem komisji, że zrobi wszystko, by afera hazardowa została wypalona żelazem w jego szeregach?
Kilka dni temu oburzenia tym, co się już dzieje w komisji, z jego ust nie było słychać. Premier raczej wyraźnie dystansował się od działań swoich partyjnych podopiecznych, twierdząc, że nie ma na to wpływu. – Mamy świadomość, że to straszna wtopa i źle może się dla nas skończyć – mówi jednak bliski współpracownik Tuska.
W tym tygodniu przed PO strategiczna decyzja. Sejm ma głosować nad przywróceniem Wassermanna i Kempy do składu komisji. Jak zachowają się politycy PO? Decyzji jeszcze nie ma. Pewne wydaje się, że jednomyślności stuprocentowej nie będzie.
Gowin zapowiada, że będzie głosował za tym, by wyrzuceni w brutalny dosyć sposób przez PO posłowie PiS wrócili do komisji. Palikot już tak radykalny nie jest. Ale przyznaje, że inaczej niż w przypadku Wassermanna nie widzi powodu na dziś, by nie podnieść ręki za powrotem Kempy. I przypomina, że w tej sprawie Platforma sama też sobie wykopała dołek.
Chodzi o to, że członkowie komisji z PO twierdzili, że wyłączają ze składu posłów PiS po to, by ich przesłuchać i ocenić, czy ich związki z pracami nad ustawa hazardową pozwalają, by zasiadali w komisji. Problem w tym, że w ubiegły poniedziałek, jeszcze zanim przesłuchanie Wassermanna się zakończyło, Biuro Analiz Sejmowych wypuściło opinię, zgodnie z którą osoba, która raz stanęła jako świadek przed komisją, nie może być później już jej członkiem.
– Nie wiem, czy ta opinia powstała pod presją, czy nie, ale jest. I też nie możemy tak nagle odwrócić się od poprzednich opinii o 100%. – mówi Palikot. Według niego Platforma powinna ratować swój wizerunek, zmieniając wyznaczoną kolejność przesłuchiwanych. – Liczę, że w ciągu tygodnia przed komisją stanie Chlebowski, a potem politycy PO. Inaczej się nie da – twierdzi w rozmowie z "Polską" wiceszef klubu PO.