Trwa ładowanie...
d23gr9s
13-07-2011 08:14

"PO może przesunąć granice wpływu Kościoła"

"Po co taki biskup jest w ogóle potrzebny?" Wolteriańskiego z ducha pytania nie zadał żaden mason czy inny szarlatan, lecz znany entomolog. Chwilę potem, ponabijawszy się z „fachowców z KUL” dodał jeszcze (o innym księdzu): "chory z nienawiści człowiek, który powinien zdjąć sutannę i zapisać się do PiS, pójść pod ten krzyż i namiot na kółkach i tam głosić swoje brednie..." A jeszcze kilka tygodni później - "Kościół zamienia się w sektę", a tak w ogóle to biskupi wspierali Targowicę... Dawny jastrząb ZChN - antyklerykałem? To jakby Jerzy Urban dał na mszę... Prawie - bo Stefan Niesiołowski zmienia swą linię wybiórczo. Kocha PO jak niegdyś AWS, homofobem jak był, tak pozostał, wciąż cytuje - nie zawsze ściśle - Ewangelię i z konserwatywną melancholią podkreśla, że kiedyś "księża takich rzeczy nie mówili" - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski Michał Sutowski.

d23gr9s
d23gr9s

Wolty profesora to nic nowego - nie pierwsze ani zapewne ostatnie. Jak będzie trzeba, pójdzie i na Paradę Równości, pod warunkiem że Kaczyński położy się Rejtanem na jej drodze. Ciekawsze jest co innego - Stefan Niesiołowski to bowiem nie tylko pitbull Platformy, ale stosunkowo czuły barometr jej linii. Bluzgi na PiS i ojca ("jaki to ojciec?!") Rydzyka to nic nowego, ale kolejne ataki na biskupów już coś nam mówią - niewiele o poglądach autora kultowych "Meszek rzek Widawki i Grabi", za to sporo o aktualnym kierunku partyjno-dziejowych wichrów.

Niesiołowski szydzi z biskupów, Platforma ostentacyjnie nie przychodzi do Bazyliki Mariackiej (bo abp Sławoj Leszek Głódź na Platformę... krzyczy), gdańscy radni partii zapobiegli darowiznom (tzn. sprzedaży nieruchomości za 1 procent ceny) miasta na rzecz kurii; premier już jakiś czas temu zapowiedział, że klękać przed księdzem nie będzie. I to przed wyborami! Widmo Zapateryzmu krąży nad Polską?

Stosów (świeckich) chyba jednak nie będzie. PO nie nadaje się ani na partię antyklerykalną, ani nawet na chorągiew cywilizowanego liberalizmu. Do wycofania katechezy ze szkół publicznych a biskupów z rozmaitych "wspólnych komisji" - droga bardzo daleka. Do zwrotu niedoszacowanego mienia - tym razem samorządom - nie dość, że daleka, to jeszcze kręta i wyboista. Ale delikatne zaczepki Platformy z ostatnich tygodni to coś więcej niż tylko wojenny rytuał, więcej niż tylko odpowiedź na jawny sojusz toruńsko-PiS-owski. Relatywny chłód PO wobec hierarchów to symptom zmian społecznych - partia Tuska nigdy ich nie inicjuje, za to z opóźnieniem reaguje na społeczne trendy. Polityka PO, zwłaszcza w kwestiach "symbolicznych", to ociężały i spóźniony, ale jednak refleks nastrojów szerokiej opinii publicznej.

Przez dwie dekady panował w Polsce polityczny strach przed potęgą Kościoła - na otwartą wojnę z hierarchią nie zdecydował się nikt, z partyjną lewicą i intelektualnymi liberałami włącznie. Nędza tutejszej teologii, brak reakcji na realne zmiany cywilizacyjne, letni i płytki katolicyzm masowy ("gorący" był zawsze margines, jak widać było "pod krzyżem" - dość kłopotliwy) nie przeszkadzały Kościołowi utrzymywać i poszerzać zasoby i wpływy. Mówiąc słowami Tadeusza Bartosia, „podejście gospodarskie”, tzn. koncepcja obrony i poszerzania kościelnego "stanu posiadania", materialnego i symbolicznego, sprawdzała się doskonale przez kilka stuleci - w III RP osiągnęła szczytów efektywności. Obok samospełniających się przepowiedni ("przeciw Kościołowi nic tu nie zdziałamy") oraz popularnej mitologii ("to jest konserwatywne społeczeństwo", względnie "jak nie katolicyzm to barbarzyństwo"), sprzyjał fakt, że dla bardzo wielu Polaków, wierzących czy nie, Kościół był organizatorem życia społecznego. Stara teza Romana
Dmowskiego o katolicyzmie jako jedynej "formie" dla polskiego narodu sprawdzała się o tyle, o ile duża część społeczeństwa miała (ma?) ograniczony dostęp do świeckich instytucji. Od zbiorowej psychoterapii, przez komunijno-ślubno-pogrzebowe rytuały aż po paczki na święta. Ten ostatni kapitał zresztą trzyma się mocno - Radio Maryja zanotowało ostatnio wzrost słuchalności.

d23gr9s

Fakt, że zachowawcza i kunktatorska PO zaczyna bardzo ostrożnie przełamywać dotychczasowy impas, że powoli narusza symboliczny układ sił (zapowiedź związków partnerskich, in vitro) - nie świadczy jeszcze o jej liberalizmie, o lewicowości nie wspominając (PJN z Gowinem też muszą się gdzieś zmieścić...). Świadczy natomiast o zasięgu społecznych zmian i słabnięciu dotychczasowych aktywów Kościoła. Po prostu wielu Polakom przestaje on dawać społeczną satysfakcję (religijna nie była nigdy problemem - duchowość, Bóg i przeklęte pytania ludzkości to raczej fanaberie kilku Krakusów, ewentualnie myślicieli z Pracowni Pytań Granicznych).

PO z Gowinem i Niesiołowskim nie oddzieli trwale Kościoła od państwa, może jednak przesunąć granice jego wpływu - ucywilizować jego finansowanie, pomóc wszystkim chcącym żyć w legalnych związkach, przywrócić prawa reprodukcyjne kobietom. Ale o tym, dla ilu Polaków pozostanie on "jedyną formą", zadecyduje kto inny. Entomolodzy nie rokują tu dużych nadziei.

Michał Sutowski specjalnie dla Wirtualnej Polski

d23gr9s
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d23gr9s
Więcej tematów