PO i PiS: koalicjanci rywalami
Nazajutrz po wyborach parlamentarnych 26
września jego zwycięzcy (załóżmy, że będą to PO i PiS) przystępują
do negocjacji nad kształtem rządu i umowy koalicyjnej. I tego
samego dnia rozpoczyna się decydująca faza kampanii prezydenckiej.
Donald Tusk (PO) i Lech Kaczyński (PiS) walczą o głosy
centroprawicowego elektoratu o wejście do drugiej tury. Czy nie
sparaliżuje to rozmów koalicyjnych? - zastanawia się "Gazeta
Wyborcza" .
19.05.2005 | aktual.: 19.05.2005 09:44
Prezes PiS Jarosław Kaczyński i jeden z liderów PO Bronisław Komorowski nie mają wątpliwości, że prezydent i marszałek Sejmu (czyli - jak twierdzi Komorowski - "ludzie szeroko pojętego obozu lewicy") nieprzypadkowo postanowili rozdzielić termin wyborów prezydenckich i parlamentarnych. To decyzja podyktowana interesem lewicy. A także i tym, że chcą nam trochę utrudnić życie - mówi dziennikowi Komorowski.
Kampanii prezydenckiej taka sytuacja nie ułatwi - dodaje Kaczyński. Jego zdaniem, PO i PiS będą jednak w stanie dogadać się, co do kształtu przyszłego rządu. Kto wygra wybory parlamentarne, bierze premiera. Drugi - marszałka Sejmu. Najważniejsze sprawy personalne nie będą więc kością niezgody - mówi Kaczyński.
Wierzę w nasze poczucie odpowiedzialności. Ale proces tworzenia rządu może się przewlec - twierdzi Komorowski na łamach "Gazety Wyborczej". (PAP)