Trwa ładowanie...
Oskar Górzyński
19-01-2016 22:13

Po debacie w Parlamencie Europejskim. Gostyńska: Szydło wysłała dobry sygnał. Ale to nie wystarczy, by rozwiać wątpliwości KE

• Wystąpienie premier Szydło było koncyliacyjne i pozytywne, lecz pokazało, że Polska nie zamierza rezygnować z powziętych reform
• Mimo to, polską dyplomację czeka trudne zadanie, by wyjść obronną ręką z obecnego położenia
• Debata pokazała, że wśród europejskich elit panuje podział w kwestii tego, czy UE powinna ingerować w sprawy państw członkowskich

Po debacie w Parlamencie Europejskim. Gostyńska: Szydło wysłała dobry sygnał. Ale to nie wystarczy, by rozwiać wątpliwości KEŹródło: PAP, fot: Radek Pietruszka
dnuajmk
dnuajmk

Podczas wtorkowej debaty w Parlamencie Europejskim premier Beata Szydło zapewniała deputowanych i przedstawicieli Komisji Europejskiej, że demokracja ma się w Polsce dobrze, że wprowadzone przez rząd zmiany w Trybunale Konstytucyjnym są zgodne z prawem i że Polska przywiązana jest do europejskich wartości oraz projektu europejskiego. Krytyczne wypowiedzi wobec dwóch największych frakcji - chadeków i socjaldemokratów, a także liberałowie (ALDE), skrajna lewica (GUE/NGL) i Zieloni. Stanowiska polskiego rządu bronili jej przedstawiciele frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (do której należy PiS) oraz dwóch eurosceptycznych stronnictw EFDD i ELP. Debata - zarówno wystąpienia polskiej premier, jak i większości jej oponentów - toczyła się na wysokim poziomie ogólności. Jednym z niewielu uczestników debaty, który odnosił się do konkretnych działań rządu wobec Trybunału Konstytucyjnego był szef frakcji liberałów, były premier Guy Verhofstadt, który m.in domagał się od premier Szydło jednoznacznej
odpowiedzi na pytanie, czy uwzględni uwagi i rekomendacje Komisji Weneckiej na temat nowej ustawy o TK. Jaki będzie efekt tej debaty?

Zdaniem Agaty Gostyńskiej, ekspertki instytutu Centre for European Reform w Londynie, wystąpienie polskiej premier było "dobre i wyważone" i wysłało pozytywny sygnał Brukseli.

- Przekaz był pozytywny, chociaż momentami bardziej skierowany na potrzeby krajowego wyborcy. Mimo to, widać było różnice między pierwszą i drugą częścią jej wystąpienia. Pierwsza była bardzo koncyliacyjna i wyważona, natomiast w drugiej - myślę że zachęcona wypowiedziami popierających ją deputowanych - nieco zaostrzyła ton. Bardziej wyraźnie podkreślała, że owszem, rząd jest otwarty na dialog, ale uważa, że te działania Komisji są co najmniej kontrowersyjne i niekoniecznie mają solidną podstawę prawną.

Mimo pozytywnego wydźwięku wypowiedzi Szydło, nie zamyka ono problemów Polski w Unii, ani nie rozwiewa wątpliwości Brukseli co do praworządności w Polsce. Widać to było m.in. po wypowiedziach wiceszefa Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa, który w odpowiedzi na ocenę europosła PiS prof. Ryszarda Legutki, zarzucającej krytykom Polski brak wiedzy i broniących legalności działań polskiego rządu, powiedział, że Legutko "ma prawo do swojej opinii, ale nie do swoich faktów" i zaznaczył, że istnieją poważne obawy o zachwianie zasad trójpodziału władz w Polsce.

dnuajmk

- Nie wydaje mi się, żeby jej samo wystąpienie wystarczyło, by Komisja Europejska zakończyła procedurę, którą dopiero otworzyła. Owszem, wystąpienie Szydło to był dobry sygnał, pokazujący chęć do współpracy, ale polską dyplomację czeka teraz długa droga oparta na dialogu i wymianiey ekspertyz, by wyjść z tej sytuacji obronną ręką - mówi Gostyńska. - Ta Komisja jest bardziej polityczna i bardziej asertywna wobec panstw czlonkowskich niż ta kierowana przez Barroso, a Parlament Europejski ma na nią większy wpływ. Europejscy Socialiści i Demokraci oraz Liberałowie od dawna krytykowali Komisje, że nie traktuje problemów przestrzegania zasady praworządności w państwach członkowskich wystarczająco poważnie. Nic wiec dziwnego, ze Juncker który potrzebuje poparcia tych ugrupowań wział sobie to do serca - dodaje ekspertka.

Zwraca jednak uwagę, że równolegle z debatą o sytuacji w Polsce, w Parlamencie toczyła się debata nad tym, czy działania Komisji wobec Warszawy były właściwe.

- Debata pokazała, że obecna sytuacja jest postrzegana jako próba sił między instytucjami europejskimi. Wypowiedzi przedstawicieli poszczególnych grup politycznych dały dowód, że sam Parlament i elity europejskie są podzielone w kwestii tego, czy Komisja Europejska miała prawo ingerować w sprawę Polski i czy nie działo się to zbyt wcześnie. Przebiło się to też w wypowiedzi premier Szydło, która dała do zrozumienia, że uważa interwencję jako takie "rozpychanie się" Komisji w architekturze instytucjonalnej UE - mówi Gostyńska. Zauważa, ze zdecydowanie po stronie polskiego rządu stanął przedstawiciel brytyjskich konserwatystów Syed Kamall. Wystąpienie szefa Torysów w PE pokazało zgodność obu partii w kwestii tego, jak powinna wyglądać integracja europejska.

Przed debatą w Parlamencie, główne obawy polskich polityków z obu stron dotyczyły tego, jak debata nad polskimi problemami wpłynie na wizerunek naszego kraju. Zdaniem Gostyńskiej, choć poparcie skrajnie prawicowych i eurosceptycznych (w tym tych, mających na celu zniszczenie UE) grup w PE nie wzmacnia polskiej pozycji, polska premier wysłała względzie dobry sygnał, a poparcie frakcji ECR pokazało, że polski rząd nie jest osamotniony. Mimo to, dopóki Polska znajduje się pod "nadzorem" Komisji Europejskiej, dopóty pozycja Polski będzie osłabiona.

dnuajmk

- Reformy przeprowadzane odbiły się szerokim echem na świecie i zgadzam się tu z przewodniczącym Tuskiem, że wiarygodność i reputacja Polski została nieco zachwiana. Wiele będzie zależało od kolejnych miesięcy i tego, czy i jak Warszawa będzie rozmawiała z Komisją. Jeśli będzie otwarta na dialog, to jest szansa, by ten wizerunek uratować - mówi analityczka CER. - Jeśli przedstawiciele rządu będą atakować Komisję i odmawiać współpracy, to przełoży się to na wiarygodność Polski za granicą. Tym bardziej, że przy braku współpracy Komisja może rekomendować uruchomienie artykułu 7, otwierającego drogę do sankcji. Jeśli rząd odmówi współpracy, da argumenty tym państwom, które byłyby bardziej skłonne by sięgnąć po ten artykuł - dodaje.

Zdaniem Gostyńskiej, w działaniach polskiego rządu widać inspiracje działaniami Węgier, które również były przedmiotem debat w Parlamencie Europejskim.

- Premier Węgier Viktor Orban bardzo dobrze rozegrał tę kwestie. Pojawiał się w Parlamencie, ale jego wypowiedzi były adresowane głównie do krajowego elektoratu, na czym potem korzystał w sondażach. Wydaje się, że polski rząd też poszedł w tym kierunku - ocenia ekspertka. Przestrzega jednak, że o ile Orban potrafił uniknąć poważnych konsekwencji ze strony Brukseli, to nie jest pewne, czy będzie tak i w przypadku Polski.

dnuajmk

- Trzeba jednak pamiętać, że sytuacja Węgier jest inna niż Polski, bo kiedy rząd Węgier przeprowadzał swoje kontrowersyjne reformy, procedura stosowana teraz wobec Polski nie istniała. Myślę, że politykom w Polsce wydawało się, że mogą powielić schemat działania Węgier i że mimo lekkich napomnień ze strony Brukseli, nie wierzyli że Komisja uruchomi tę procedurę. Stało się inaczej - dodaje.

Zobacz również: Terlecki: Tylko Szydło była merytorycznie przygotowana do debaty
dnuajmk
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dnuajmk
Więcej tematów