Po co UFO?
Dziś, gdy nikt nie ma wątpliwości, że UFO było bajką dla brukowców, coraz częściej pojawia się pytanie: kto ją wymyślił i dlaczego wszyscy w nią tak chętnie uwierzyliśmy?
31.03.2008 | aktual.: 31.03.2008 13:06
Gorący, metalowy dysk o średnicy około metra, który w ub. tygodniu spadł na pole w Brazylii, przemknął w mediach niemal niezauważony. Tylko brukowce doniosły o tym "wydarzeniu";, zresztą nawet one z góry zakładały, że to nie żadni kosmici, tylko pewnie kawałek jakiegoś zepsutego satelity albo samolotu. A przecież pół wieku temu podobne doniesienia ze śmiertelną powagą traktowały i najszacowniejsze dzienniki, i nawet politycy.
To nie przypadek, że UFO pojawiło się w USA, kraju, który łączy najnowocześniejsze technologiczne zaawansowanie z najdzikszymi religijnymi ekstrawagancjami. Ponad 60 lat temu, latem 1947 roku, pilot-amator Kenneth Arnold leciał swoją awionetką nad Mount Ramier na północnym zachodzie Stanów Zjednoczonych, kiedy natknął się na siedem dziwnych obiektów, które przemieszczały się na niebie z ponaddźwiękową prędkością. Reporter agencji Associated Press poinformował, że widział latające spodki, mimo że Arnold powiedział, iż pojazdy wydawały się raczej trójkątne. Nieważne: mediom podobał się ten opis i puściły go w obieg. Konsekwencje były poważne: w ciągu kolejnych miesięcy powiadomiono o podobnych przypadkach w całym kraju i mówiono o spodku, który rozbił się w Rosswell (Nowy Meksyk), nieopodal bazy bombowców z bronią atomową. Narodził się fenomen niezidentyfikowanych obiektów latających, czyli UFO (angielski skrót od Unidentified Flying Object – przyp. FORUM).
Firmament zapełnił się spodkami. Pojawiały się one często falami, jak na przykład ta, która w 1952 roku poruszyła Waszyngton. Pół świata widziało UFO lub znało kogoś, kto je widział. Nikt nie mógł ich ignorować: politycy, wojskowi, naukowcy czuli się w obowiązku dyskutować o ich rzekomo pozaziemskim pochodzeniu. W tamtych latach zaprzeczanie istnieniu inteligentnej formy życia na innych ciałach niebieskich było szczytem niepoprawności politycznej.
Pablo Francescutti
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu "Forum".