Po co korzystać z uszkodzonego smartfona?
Sprzęt mobilny narażony jest na uszkodzenia częściej niż jakiekolwiek inne prywatne urządzenia elektroniczne. Wynika to nie tylko z jego wszędobylskości, ale również z intensywności użytkowania.
W kategorii urządzeń mobilnych najbardziej zagrożone uszkodzeniem są smartfony. Skala tego zjawiska jest tak duża, że wśród użytkowników powstało przekonanie o wysokiej podatności samego sprzętu na zarysowania lub pęknięcia. A co byłoby, gdybyśmy zamiast smartfona na chodnik upuścili laptop lub telewizor, albo pozostawili je na kilka godzin w rozgrzanym wnętrzu? Prawdziwą przyczyną ilości wypadków z udziałem telefonów czy tabletów nie jest bowiem ich szczególna podatność, ale częstotliwość użytkowania.
85 razy dziennie
Aby to zrozumieć, wystarczy spojrzeć na ubiegłoroczne badanie przeprowadzone wśród użytkowników smartfonów przez brytyjskich naukowców z Lancaster University, które zostało opublikowane w ubiegłym roku w internetowym czasopiśmie naukowym „PLOS ONE”. Badacze zapytali 23 osoby w wieku 18–33 lat o to, jak długo i często korzystają ze smartfona w ciągu dnia. Jednocześnie w ich telefonach została zainstalowana aplikacja, która przez dwa tygodnie mierzyła faktyczne użycie, tj. prowadzenie rozmów, słuchanie muzyki, sprawdzanie aktualnej godziny, wiadomości, pogody, portali społecznościowych itd. Okazało się, że badani korzystali ze swoich smartfonów przez co najmniej 5 godzin dziennie, zaglądając do nich średnio 85 razy w ciągu doby, zazwyczaj w 30-sekundowych wejściach. Co istotne, sami respondenci wskazali czas o połowę krótszy.
Argumentów dostarcza również badanie „Global Mobile Consumer Survey” przeprowadzone w ubiegłym roku przez firmę doradczą Deloitte. Z raportu wynika, że sześć na siedem osób sprawdza swój smartfon przed upływem godziny od przebudzenia, a ponad trzy czwarte robi to na godzinę przed zaśnięciem. Autorzy badania podkreślają, że im młodszy użytkownik, tym jego przyzwyczajenia w tym zakresie są silniejsze. Aż 62 proc. ankietowanych w wieku 18–24 lat sięga po telefon już w ciągu pierwszych kilku lub kilkunastu minut po obudzeniu. Z badania wynika również, że po smartfona najczęściej sięgamy w miejscu pracy (45 proc.), podczas podróży środkami komunikacji miejskiej (40 proc.), spaceru (32 proc.) oraz zakupów (26 proc.). Ponad 50 proc. ankietowanych stwierdziła, że zerka na telefon od czasu do czasu nawet w trakcie spotkań z rodziną i przyjaciółmi.
Smartfon pod ochroną
Skoro w ciągu dnia tyle razy narażamy smartfon na ryzyko, zasadne jest pytanie o możliwość finansowego zabezpieczania naszego budżetu, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę cenę nowych urządzeń. Warto rozejrzeć się za takim ubezpieczeniem, które pokryje ewentualne straty wynikające z uszkodzenia, utraty lub zużycia smartfona, niezależnie do tego, czy przyczyną będzie zdarzenie losowe, czy też nasza nieuwaga. Decydując się na wykupienie dodatkowej polisy w sklepie, w którym dokonaliśmy zakupu urządzenia lub u operatora sieci komórkowej, musimy twardo trzymać się faktów. Jeżeli ubezpieczyciel orzeknie o naszej winie, nie możemy liczyć żadne wsparcie. Umowy są opatrzone wieloma wyłączeniami, a przed częścią ryzyka, jak zalanie, przegrzanie czy zgubienie, nie jesteśmy chronieni w ogóle.
Czy warto zatem w ogóle ubezpieczać smartfon? Tak, ale tylko u specjalisty – mowa tu o firmach, które specjalizują się w polisach takich sprzętów, jak smartfon, tablet czy latpop. Ich oferta wykracza zasięgiem poza to, co będą nam w stanie zaproponować operatorzy sieci oraz markety z elektroniką. Polisa u specjalistycznego ubezpieczyciela to ochrona naszego smartfona przed uszkodzeniem mechanicznym i termicznym, zalaniem, kradzieżą lub zagubieniem, bez względu na to, czy telefon upuściliśmy przez nieuwagę, czy na podłogę zrzuciło go bawiące się dziecko. Aby skorzystać z ochrony, nie będziemy musieli również usilnie dowodzić przyczyny zdarzenia. Dobrym przykładem są warunki, oferowane przez znaną brytyjską markę https://www.gadget-cover.com/mobile-phone-insurance. Firmy tego typu z od lat powodzeniem działają w państwach Europy Zachodniej.
Smartfon z Rivii
Pocięty bliznami, ale wciąż na chodzie – według przeprowadzonych przed dwoma laty analiz firmy ZAGG („Device Damage Study”), niemal połowa młodych Amerykanów używa smartfonów pomimo wyraźnego uszkodzenia. Także z przeprowadzonych przez Motorolę w październiku ubiegłego roku analiz wynika, że niemal jedna czwarta właścicieli telefonów z uszkodzonymi ekranami korzysta z nich, nie obawiając się, że skaleczy sobie palce.
Motorola postanowiła sprawdzić również, w jakich sytuacjach najczęściej dochodzi do uszkodzenia ekranu. Okazało się, że najpowszechniejszą przyczyną jest wypuszczenie z rąk (50 proc.), również podczas chowania lub wyciągania telefonu z kieszeni (32 proc.) lub w momencie wstawania (27 proc.). W 7 proc. przypadków przyczyną uszkodzeń było robienie selfie. Z kolei badani przez ZAGG Amerykanie najczęściej wskazywali upadek na ziemię (38 proc.), utopienie lub zamoczenie (po 7 proc.), upadek do muszli klozetowej lub przygniecenie telefonu własnym ciężarem (po 6 proc.). Spośród właścicieli smartfonów 3 proc. w ogóle nie pamiętało, jak doszło do uszkodzenia.
W dobie rosnącej intensywności używania smartfonów powstaje pytanie, czy bagatelizowanie ryzyka opłaca się ich użytkownikom. Mowa tu zarówno o estetyce, komforcie użytkowania, jak i ochronie finansów przed nagłą koniecznością zakupu nowego telefonu.
Artykuł sponsorowany