Po 13 latach wraca zagadkowa sprawa zabójstwa ministranta
Matka zamordowanego Michała Szwedka jako pierwsza wskazywała liczne uchybienia sądu rodzinnego, który zajmował się postępowaniem w sprawie zabójstwa jej syna. Zamierzała wystąpić ze skargą do trybunału w Strasburgu, ale zrobił to skazany w 1998 roku za zbrodnię Paweł A., uzyskując odszkodowanie za ograniczenie prawa do obrony.
Jego siostra twierdzi, że Michała zabił ktoś inny, a Paweł powinien zostać zrehabilitowany. Matka ofiary uważa, że na ławie oskarżonych oprócz A. powinny zasiąść także inne osoby. Nasze ustalenia potwierdzają, że w sprawie zbrodni sprzed 13 lat doszło do zagadkowych zaniechań i uchybień.
29 listopada 1997 roku czterej ministranci wracali wieczorem z zabawy andrzejkowej w parafii pw. św. Michała Archanioła przy ul. Stolarskiej. 15-letni Paweł A. zaprosił ich do siebie na zabawę na komputerze. Propozycję przyjął tylko młodszy o trzy lata Michał. Kiedy 12-latek nie wrócił na noc, rozpoczęto jego poszukiwania. Po czterech dniach pracownicy firmy wywożącej śmieci znaleźli ciało chłopca w pojemniku obok domu Pawła.
Zatrzymany przez policjantów 15-latek w obecności psychologa z płaczem przyznał się do zbrodni i opisał jej okoliczności. Ponownie przyznał się też w sądzie rodzinnym, który przejął prowadzenie sprawy ze względu na wiek zatrzymanego. Przesłuchania przeprowadzono jednak bez udziału rodziny i adwokata. Z tego powodu, za ograniczenie jego praw, trybunał w Strasburgu przyznał Pawłowi przed kilkoma miesiącami 10 tys. euro odszkodowania. - Paweł był wtedy dzieckiem.
Tymczasem zaszczuto go i zmuszono do przyznania się - twierdzi Hanna G., siostra Pawła.
- W tamtych czasach w Polsce wszystkie postępowania w sprawach nieletnich tak prowadzono. Najważniejsze jest, że nie mieliśmy żadnych wątpliwości co do tego, że zabójcą był właśnie Paweł - wspomina jeden z policjantów zajmujących się zabójstwem Michała. Mówi jednak, że były inne wątpliwości. Potwierdzają to dokumenty, do których dotarliśmy.
Z protokołu sekcji zwłok wynika, że na ciele Michała były ślady urazów, których pochodzenia nie wyjaśniano. Nie przeprowadzano ekspertyzy pod kątem udziału w zbrodni osób trzecich ani nie ustalano czasu śmierci chłopca. - Wykonaliśmy standardowe oględziny. Sąd nie zlecił dodatkowych badań, a bez tego nie możemy wykonywać ekspertyz - wyjaśniono nam w Zakładzie Medycyny Sądowej.
Na foliowym worku, którym owinięto głowę zabitego chłopca, odkryto odciski palców. Ale sąd zlecił ich porównanie tylko z odciskami Pawła i... ofiary. Nie sprawdzono odcisków rodziny zatrzymanego i innych mieszkańców domu, chociaż podczas wizji lokalnej okazało się, Paweł nie byłby w stanie sam znieść zwłok z poddasza i wrzucić do śmietnika.
Nie przeprowadzono także szeregu innych ekspertyz, które mogły potwierdzić lub też wykluczyć winę Pawła A. Kiedy sprawę przejął sąd, zaniechano badania istotnego wątku, który policjanci podjęli w czasie, gdy jeszcze poszukiwano Michała. Okazało się wtedy, że opiekujący się w parafii ministrantami mężczyzna był wcześniej skazany za molestowanie nieletnich.
Zobacz wydanie internetowe: Największa wolnostojąca ściana wspinaczkowa w kraju