Płk Grzegorzewski: system ILS w Mirosławcu był wyłączony
Na lotnisku w Mirosławcu wyłączony był system ILS, który pomaga przy lądowaniu w złej widoczności - poinformował rzecznik sił powietrznych ppłk Wiesław Grzegorzewski. Jego zdaniem, nie miało to jednak wpływu na katastrofę. Potwierdził, że CASA dwa razy podchodziła do lądowania.
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/katastrofa-samolotu-wojskowego-casa-6038701113741953g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/katastrofa-samolotu-wojskowego-casa-6038701113741953g )
Katastrofa samolotu wojskowego Casa
Grzegorzewski - spytany o doniesienia gazety "Polska", by jedną z przyczyn katastrofy miał być niedziałający prawidłowo na lotnisku w Mirosławcu system naprowadzania ILS - powiedział, że system ten jest tam dopiero wdrażany i nie był włączony.
Piloci o tym wiedzieli - oświadczył rzecznik, którego zdaniem niedziałanie systemu ILS nie miało związku z katastrofą. Wyjaśnił, że pilot CASY podchodził do lądowania przy pomocy tzw. radaru precyzyjnego podejścia.
Grzegorzewski potwierdził, że pilot dwa razy podchodził do lądowania, bo przy pierwszym podejściu nie zameldował, że widzi pas. Wtedy poderwał samolot do drugiego podejścia, przy którym zameldował, że widzi pas, co oznaczało, iż zdecydował, że może bezpiecznie lądować - dodał rzecznik.
Podkreślił, że przy drugim lądowaniu na lotnisku włączono specjalne oświetlenie typu Calvert, którego nie było przy pierwszej próbie.
Pilot CASY dwa razy podchodził do lądowania w Mirosławcu, bo przy pierwszym podejściu niewyraźnie widział pas - poinformował wcześniej szef Sztabu Generalnego WP gen. Franciszek Gągor.
Zgodnie z procedurą, meldunek o tym, że pilot widzi pas oznacza, iż nawigator nie jest już uczestnikiem lądowania i to pilot decyduje o dalszym lądowaniu. Zdaniem Grzegorzewskiego, zgłoszenie meldunku oznacza, że pilot zdecydował o tym, iż może bezpiecznie lądować.
Podczas lądowania panowały trudne warunki atmosferyczne, między innymi ze względu na niski pułap chmur. Grzegorzewski zapewnia jednak, że w takich warunkach piloci już latali. Potwierdził, że załoga była doświadczona i zgodnie z normami mogła latać w jeszcze trudniejszych warunkach.