Płk A. Mazguła odpowiada na zarzuty. Chodzi o śmiertelny wypadek sprzed lat
Emerytowany płk Adam Mazguła nie zaprzecza, że został osądzony i skazany za nieumyślne spowodowanie śmierci. Sprawę ujawniła "Gazeta Polska", a powieliły inne media i serwisy internetowe opisując ją jako kolejny niewygodny fakt z życia jednego z najaktywniejszych działaczy Komitetu Obrony Demokracji. Wirtualna Polska skontaktowała się z Mazgułą, żeby zweryfikować nieścisłości jakich dopatrzyliśmy się w doniesieniach gazety w stosunku do opisu samego oskarżonego.
05.02.2017 | aktual.: 05.02.2017 19:16
Sprzeczne relacje
Mazguła na swoim koncie na Facebooku opisał tą, jak się wyraził "osobistą tragedię" i "tragedię rodziny jednego z moich najlepszych przyjaciół". Jego relacja z tego tragicznego dnia różni się od doniesień "Gazety Polskiej", które powieliły inne media. Na stronie serwisu Niezależna.pl czytamy, że "Z ustaleń „Gazety Polskiej” wynika, że na początku 2007 r. Mazguła wraz ze swoimi kolegami wybierał się na polowanie do jednego z lasów w województwie opolskim". W rozmowie z Wirtualną Polską wojskowy precyzuje, kiedy tragedia miała miejsce. - To było 30 grudnia 2006 roku. Przyjaciel nalegał, żebyśmy wybrali się na polowanie. Zgodziłem się choć od co najmniej 3 lat dojrzewała we mnie myśl, żeby zrezygnować z członkostwa w kole łowieckim - opowiada Mazguła.
Żadna rewelacja?
Pułkownik Mazguła w rozmowie z nami powiedział, że dziwi go fakt, że "Gazeta Polska" pisze o tej tragedii jako o nowym odkryciu. - W grudniu 2016 roku udzieliłem obszernego wywiadu Polskiej Agencji Prasowej. Opowiedziałem w nim także o wypadku, w którym zginął mój przyjaciel. Jednak ten wywiad się nie ukazał, ale jak widać jest źródłem kolejnych "rewelacji" na mój temat - przekonuje Mazguła. Pułkownik zaprzecza też kolejnym doniesieniom jakoby "Gazeta Polska" usiłowała się z nim skontaktować. - Nikt nigdy, z żadnej prawicowej gazety, czy portalu, a nawet z TVP do mnie nie dzwonił. Choć jak wiadomo, często jestem bohaterem różnych tekstów i materiałów.
Wojskowy zaprzeczył także temu, iż często zmienia numer telefonu, o czym czytamy w tekście Niezależnej: "O tragedii, do jakiej doszło podczas podróży na polowanie, „GP” chciała porozmawiać z samym Mazgułą. Nie odpowiedział on jednak na prośbę o kontakt poprzez Twittera. Kolejne numery telefonów okazywały się już nieaktualne. – Gdy zaczął udzielać się publicznie, regularnie zmienia numer. Aktualny ma tylko wąska grupa przyjaciół, która ma zakaz przekazywania go komukolwiek – usłyszała „Gazeta Polska” od jednego z jego znajomych. - Numer telefonu zmieniłem, bo skończyła mi się umowa. A ten nowy, jak sama mogła się Pani przekonać odbieram - wyjaśnia Mazguła.
Tragiczna śmierć przyjaciela
W opisie Mazguły tragicznie zmarły mężczyzna to nie kolega, ale bliski przyjaciel pułkownika. Ten podobno sam załadował broń w czasie zbiórki. Mazguła przyznał, że owszem broń należała do niego, dlatego sąd uznał go winnym nieumyślnego spowodowania śmierci. Opis pułkownika jest bardzo osobisty: "Ból czuje do dzisiaj, bo dotyczył mojego skandalicznego zaniedbania, polegającego na pozwoleniu, aby ktoś drugi, choćby na chwile, przetrzymywał moją broń. Trudno, aby coś takiego zdarzyło się obytemu z bronią oficerowi". - To, że broń wystrzeliła widziało wiele osób siedzących wtedy w busie - opisuje Mazguła.
Wyrok
"Gazeta Polska" zasięgnęła informacji w biurze prasowym Sądu Rejonowego w Opolu. Tam dowiedziała się, że emerytowany wojskowy „Skazany [został] na karę 1 roku i 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata oraz karę grzywny – 100 stawek po 200 zł, został obciążony kosztami postępowania karnego (w I instancji 5945 zł). Wyrok uprawomocnił się 20 listopada 2009 roku”.
Emocje wciąż żywe
Mazguła kończy swój emocjonalny wpis na Facebooku słowami: "Chociaż minęło już ponad 10 lat, to wypadek ten do dzisiaj zabiera mi sen z powiek. Po prostu tragedia, która nie powinna się zdarzyć, ale się zdarzyła. Sprawa ta jest szeroko znana w moim środowisku i nikt niczego nie ukrywa". - O tej tragedii wiedziało kilkadziesiąt osób. Żadna z członków rodziny tragicznie zmarłego nie ma do mnie o to pretensji - podkreśla Mazguła.
We wspomnianym tekście "Gazety Polskiej" jego autor Piotr Nisztor już na wstępie informuje kim jest były wojskowy. "61-letni Adam Mazguła, emerytowany pułkownik, aktywny członek PZPR, popierający wprowadzenie przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego stanu wojennego, należy do opolskiej komórki tej (KOD) organizacji".