Platyna zniknęła, kamer nie było
W pomieszczeniu Mennicy, z którego w czwartek zniknęło 8 kg platyny, nie było kamer - powiedział prezes Mennicy Metale Szlachetne Ireneusz Marciniak. Uważa on, że zniknięcie platyny może być efektem "złośliwości" któregoś z pracowników po tegorocznej obniżce pensji.
Policja ciągle poszukuje skradzionego w czwartek metalu, przeprowadza oględziny, przesłuchuje świadków - poinformował komisarz January Majewski z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.
Prezes Mennicy Marciniak decyzję o nieumieszczaniu kamer tłumaczył "indywidualną odpowiedzialnością pracowników". Kamery znajdują się w tych pomieszczeniach, skąd można wynieść drobne druciki czy ścinki, a tam, gdzie znajdują się sztaby po 6-10 kg, sprawdza się tylko, kto wchodzi i wychodzi - powiedział Marciniak.
Dodał, że wcześniej zdarzyły się dwie mniejsze kradzieże (do 100 gramów), o których powiadamiał policję. Wówczas część utraconej platyny Mennica odzyskała po anonimowym telefonie.
W rozmowie z PAP prezes powiedział też, że "złośliwe" - jak się wyraził - kradzieże mogły być, jego zdaniem, wynikiem tegorocznej obniżki pensji.
W czwartek w Mennicy Metale Szlachetne odkryto kradzież 4 sztabek platyny o wadze 2 kilogramów każda. Sztabki miały po 12 cm długości, 3 cm szerokości i ok. 1 cm grubości. Wartość platyny szacuje się na 960 tys. złotych. Skradziona platyna używana jest tylko w produkcji przemysłowej.
Sprzedaż w Polsce takiej ilości platyny jest absolutnie niemożliwa - powiedział Sławomir Safarzyński z pisma "Polski Jubiler". Nie sposób ją przetworzyć domowymi sposobami. W tym sensie faktycznie jest bezwartościowa - zaznaczył Safarzyński.