Platforma skieruje, rząd zarządzi - konstytucja według PO
Projekt zmiany konstytucji, to temat którym zajmuje się Michał Sutowski w cotygodniowym felietonie dla Wirtualnej Polski. Czy zmniejszenie liczby posłów i senatorów, to tylko zagrywka populistyczna PO w celu zapewnienia sobie władzy?
15.09.2010 | aktual.: 15.09.2010 08:47
Platforma zgłasza projekt zmiany konstytucji, którego nikt poza nią nie zamierza poprzeć. Czyżby kolejna zasłona dymna? Przykład pozorowania, że cokolwiek się robi? A może medialna przykrywka dla problemów z prezydentem Sopotu? Sprawa jest - mimo wszystko poważniejsza. I tym razem PO naprawdę myśli długoterminowo. Myśli o władzy. Swojej, rzecz jasna.
"Oderwać nierobów od żłoba!" - tzn. zmniejszyć liczbę posłów i senatorów - to jedna z najtańszych liberalnych zagrywek populistycznych. W porównaniu z zawodem parlamentarzysty, wyższy był nawet prestiż zomowca w PRL - dlatego nic bardziej nie cieszy wyborcy niż pomysł, że posłów i senatorów ma być mniej. Choć realna oszczędność z tego żadna, za to dostęp obywatela do swego przedstawiciela mniejszy, to za jednym zamachem załatwiamy slogan o "tanim państwie" i zaspokajamy masową - zrozumiałą zresztą - niechęć do elit. Czysty zysk, w sondażach punkty w górę a i nic to nie kosztuje, bo taka reforma dziś nie przejdzie. Czyli po prostu - tania i prosta zagrywka, z braku lepszego pomysłu?
Nie. Aż taka prosta Platforma nie jest. Tu chodzi o atmosferę. O to, żeby naród po raz kolejny zobaczył, jak wąsaci, brzuchaci i ogólnie nieestetyczni działacze PiS czy PSL bronią obecnego stanu rzeczy. Od razu zapali się ludziom lampka z napisem: "przyspawali się do stołków". I już: PO kontra Sejm: 1-0. Co dalej? Oczywiście prezydenckie weto i jego osłabienie. Wszyscy pamiętamy "gorszące" sprzeciwy Lecha Kaczyńskiego wobec śmiałych poczynań reformatorskich PO. A jakbyśmy zapomnieli, to ktoś nam usłużnie przypomni, że gdyby nie weto prezydenta Kwaśniewskiego do "drugiego planu Balcerowicza", to już dekadę pławilibyśmy się w rozkoszach liniowego PIT. Toż to - równie gorszący - przejaw destrukcji i warcholstwa. Podobnie jak "afera krzesłowa" w Brukseli. Projekt "dookreślenia" kompetencji rządu w sprawach zagranicznych automatycznie stawia nam przed oczami nie tak w końcu dawną kompromitację na europejskich salonach.
Projekt zmian w konstytucji nie służy zmianie konstytucji. To jasne. W jakimś stopniu służy zohydzeniu nam Sejmu i Senatu, których obrońcy z opozycji nie przysporzą punktów idei parlamentaryzmu. Najważniejsze przesłanie Platformianej propozycji brzmi jednak: w jedności siła. Jedności ośrodka władzy, któremu na imię rząd. Nie dojdzie teraz do żadnych zmian prawnych, ale kilka ważnych skojarzeń ma szansę się ludziom utrwalić. Wszystkie - na korzyść władzy wykonawczej, w domyśle: sprawnej, profesjonalnej, odpowiedzialnej i zdecydowanej. I jednolitej, bez potencjalnego mąciciela z Pałacu przy Krzyżu. Nie to, co Sejm - rozlazły, dyskutujący nie wiadomo o czym, skoncentrowany na dietach i zatrudnianiu szwagrów, matek i kochanek na koszt podatnika. I przede wszystkim skandalicznie nieodpowiedzialny, o czym przypomina nam pomysł ograniczenia immunitetu - równie chwytliwy, co nierealny.
Opowieść o jałowej, partyjniackiej gadaninie znamy choćby z czasów II RP. Tylko dziś argumenty są mniej toporne. Donald Tusk nie zamknie nikogo w Brześciu ani nie naśle "nieznanych sprawców" - posłowie opozycji sami się skompromitują a wyborcy wyślą część z nich na zieloną trawkę. Bez PSL, z na wpół martwym PiS-em będzie łatwiej. Zmienić konstytucję a potem rządzić. Tylko zamiast junty cudownie rozmnożonych legionistów, stery obejmie będzie korpus ekspertów. Bo dziś nam trzeba fachowców a nie silnej ręki. Od silnej ręki jest Ziobro i Kaczor - dla tych sfrustrowanych, zacofanych, nienowoczesnych, tych spod krzyża. A dla światłej klasy średniej, europejskiej, z aspiracjami - pragmatyczny rząd tych, co się znają na rzeczy. Liberalnych ekonomistów, lobbystów dużego biznesu, konsultantów ds. restrukturyzacji.
Sejm może zostać - show must go on a gawiedź łaknie igrzysk. Coś trzeba oglądać na tym TVN 24... Palikot zgwałci posła Górskiego przez uszy, a Stefan Niesiołowski zaślini w gniewie posłankę Szydło. I co z tego? Nic, bo władza będzie gdzie indziej. Wzmocnienie rządu i stopniowe osłabienie Sejmu rozetnie gordyjski węzeł sondaży i liberalnych reform. Łatwiej będzie - rozporządzeniami - sprywatyzować szpitale, twórczo przekierować środki unijne czy dofinansować polski atom. Słabszy prezydent - z którejkolwiek opcji - to szansa na to, że o polityce zagranicznej w ogóle nie będziemy rozmawiać. Rząd bez debaty da sobie radę - postawi się Unii, kiedy zechce i wyśle wojska dokąd zechce. Bez ryzyka, że głowa państwa spoza - nie daj Bóg – Platformy, zechce coś namieszać.
Chyba o to tu chodzi. W pozornym projekcie zmian konstytucji. O skojarzenia - że rząd ok, a reszta nie bardzo. I lepiej rządowi nie przeszkadzać. Jak to leciało? Partia (jedna) kieruje, rząd rządzi...
Michał Sutowski specjalnie dla Wirtualnej Polski