PolskaPlatforma chce PiS ubić PiS-em

Platforma chce PiS ubić PiS‑em

Syntezę liberalizmu i opiekuńczości chcą
wysmażyć politycy PO w tym tygodniu na zamkniętym dwudniowym
zebraniu programowym - pisze w "Gazecie Wyborczej" Ewa Milewicz.

PO musi mieć program i taktykę. I na czteroletnią kadencję Sejmu, i na ewentualne jesienne wybory parlamentarne, i na wybory za rok. No i oczywiście szykuje się do wyborów samorządowych. Wielki zjazd jej samorządowców już w przyszłym tygodniu.

Platforma twierdzi, że szef PiS Jarosław Kaczyński ciągle prowokuje kryzysy polityczne i to jest jego sposób na bycie w polityce. Odpowiedź PO: - My stoimy obok tego dziwnego teatru. To jest ich podwórko. My w to nie wchodzimy - mówi Sławomir Nowak, poseł PO i członek partyjnego zespołu strategicznego.

Na czym polega to "niewchodzenie"? - stawia pytanie Ewa Milewicz. Jej zdaniem, politycy PO migają się od odpowiedzi na pytania dziennikarzy typu: "czy gdyby PiS zgłosił wniosek o samorozwiązanie Sejmu, to PO go poprze?". Uważają, że są to kwestie sztuczne, "nadawane" przez Kaczyńskiego i oni w PO nie poddadzą się dyktatowi takich pytań. Kiedy więc dziennikarka zadaje pytanie jak wyżej, Jan Rokita odpowiada pytaniem: A kiedy wybuchnie III wojna światowa, czy Pani zaciągnie się na ochotnika do wojska? I niczego bardziej konkretnego od Rokity nie można wyciągnąć. Bijatykę PO zostawia PiS-owi, LPR i Samoobronie. Bo nic tak w Polsce polityków nie zużywa jak bijatyka.

Szarpiący się koalicjanci i PO nie dająca się w to wciągnąć to szansa Platformy na przeżycie w opozycji. Jej politycy chcieliby, żeby był to czas możliwie długi. Aby wyborca zobaczył, że prezes PiS nie jest w stanie z nikim się porozumieć. Ani z PO, ani z LPR, ani z Samoobroną.

PO sądzi także, że nieuchronne będą tarcia w samej PiS-owskiej zdyscyplinowanej armii, a nawet w jej elicie. Bo czy silna pozycja premiera Kazimierza Marcinkiewicza nie zacznie uwierać Kaczyńskiego?

Sam prezes PiS kpi z takich przypuszczeń, ale faktem jest, że powodzenie premiera u wyborców buduje pozycję premiera niezależną od prezesa Kaczyńskiego. Dla PO ma to takie znaczenie, że z Kaczyńskim Platforma nie zdołała się porozumieć. Ale z Marcinkiewiczem - kto wie?

Co ciekawe - PO i PiS miotają siostrzano-lustrzane uczucia. Bo PiS liczy na rozłam w PO, a Platforma - na podziały w PiS. Te wzajemne zainteresowania podziałami wewnętrznymi są racjonalne. Nawet gdyby po wyborach każda z nich poprawiła swój wynik, to i tak każda aby rządzić, potrzebować będzie koalicjanta. Jak na razie po 1989 r. żadna partia nie zdobyła tylu mandatów, aby samodzielnie rządzić. PiS liczy, że ze słabszą PO uda się rządzić. Platforma ma analogiczne nadzieje wobec PiS.

O swojej planowanej taktyce politycy PO nie chcą mówić. Wydaje się jednak, że przyświeca im myśl "PiS ubić PiS-em". Dziś więc chce zgłosić do laski marszałkowskiej podatkowy projekt PiS-u - jeszcze z kampanii wyborczej - wprowadzenia tylko dwóch stawek podatkowych - 18 i 32%. Czyli projekt obniżenia podatków. Sęk w tym, że jak mówi minister finansów Zyta Gilowska, na razie nie ma pieniędzy na obniżkę podatków. W ten sposób PO chce postawić PiS w trudnej sytuacji odcinania się od własnego projektu korzystnego dla wyborców. (PAP)

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)