Plaga żarłocznych ślimaków w Wadowicach
Takiej plagi szkodników w Wadowicach jeszcze nie było. Najbardziej żarłoczne gatunki ślimaków – pomrowik i luzytański – nacierają na ogródki działkowiczów i zjadają wszystko, co znajdą na drodze - pisze "Gazeta Krakowska".
04.07.2007 | aktual.: 04.07.2007 08:28
– To prawdziwa plaga. Zjadły mi wszystko, co uprawiałem na działce. Sałatę, fasolę, selery, truskawki. Teraz zabierają się za porzeczki – narzeka Tadeusz Palichleb z Wadowic, który przez 23 lata opiekował się działkami w wadowickim "Ogrodzie Daniela". Jak twierdzi, nigdy wcześniej z taką ilością ślimaków się nie spotkał.
Mieszkańcy miasta skarżą się, że są bezradni wobec mięczaków. Wadowiczanie próbowali już wszystkiego. Ze sklepowych półek znika sól, która wysypana przed grządkami ma być przeszkodą dla ślimaków. Inni próbują tworzyć zapory z wapna czy trocin. Byli też tacy, którzy topili ślimaki w piwie, bo te są łase na chmielowy napój. Niestety, bez żadnych rezultatów.
– Wysypałem dziesięć kilo soli i dwa worki wapna. Nic nie pomogło. Kolega kupił jakiś środek chemiczny, to na drugi dzień tych ślimaków było jeszcze więcej. Poddałem się. Nic więcej w tym roku sadził nie będę – wyznał nam zrezygnowany działkowicz Palichleb.
Na żer ślimaki wychodzą wieczorem i rano, a gdy przyświeci słońce chowają się w trawie. Nie mają żadnych naturalnych wrogów. Jeden ślimak składa kilkaset jaj, a szkodniki bardzo szybko rosną. Atakują ogródki nie tylko w Wadowicach, ale i w okolicznych miejscowościach. – Nie ma na nie skutecznego środka. Najlepsze są moluskocydy, ale jest to bardzo drogi specyfik i też nie gwarantuje sukcesu – mówi Kazimierz Szczęsny, kierownik Inspektoratu Ochrony Roślin i Nasiennictwa w Wadowicach.