Plagą Afganistanu narkotyki, nie terroryzm
Prezydent Afganistanu Hamid Karzaj w
wywiadzie dla agencji AP wezwał przywódcę talibów mułłę Omara do
rozmów, zaś za największą groźbę dla Afganistanu uznał handel
narkotykami.
09.01.2006 | aktual.: 09.01.2006 06:15
Choć skala przemocy w Afganistanie wzmaga się, a talibowie wprowadzają w Afganistanie znaną z Iraku taktykę zamachów samobójczych, Karzaj orzekł, że opór przeciwnika słabnie. Serię ataków samobójczych - około 20 w ostatnich czterech miesiącach - ocenił jako oznakę "desperacji" sił antyrządowych. Przyznał jednak, że najprawdopodobniej zamachy takie będą kontynuowane.
Prezydent, który wezwał wszystkich Afgańczyków - "talibów i nie- talibów" - do udziału w odbudowie kraju, powiedział, że w rządowy program pojednania włączyły się setki tych talibów, którzy nie mają związków z terroryzmem.
Możliwość rozmów pozostaje otwarta nawet dla przywódcy talibów mułły Omara - oświadczył Karzaj. Mułła Omar, który ukrywa się od czasu amerykańskiej inwazji na Afganistan w listopadzie 2001 roku, jest jednym z najbardziej poszukiwanych ludzi na świecie, obok Osamy bin Ladena, któremu talibowie w okresie sprawowania władzy w Afganistanie udzielali schronienia.
Rząd w Kabulu kierował do Omara ofertę dialogu rok temu, jednak ten stanowczo ją odrzucił.
Według afgańskiego prezydenta, terroryzm jest w jego kraju zagrożeniem drugorzędnym w porównaniu z niebezpieczeństwami, jakie niesie plaga handlu narkotykami.
Afganistan jest jednym z największych zagłębi narkotykowych na świecie i producentem opium. O stymulowanie tego procederu Karzaj oskarżył zagraniczne, w tym europejskie gangi, które - jak stwierdził - wymuszają na Afgańczykach uprawę maku opiumowego.
Prezydent przyznał, że w handel narkotykami zamieszani byli również wysocy urzędnicy państwowi, lecz zaprzeczył, jakoby on sam był wobec nich zbyt pobłażliwy.