PiS zmieni ustawę pod wpływem procesu Gilowskiej?
Wyrok sądu lustracyjnego w procesie byłej
wicepremier Zyty Gilowskiej, z którego wynika, ze w myśl nowej
ustawy lustracyjnej byłaby ona uznana za OZI - osobowe źródło
informacji - spowodował, że PiS może wycofać się z poparcia dla
ujawniania dokumentów organów bezpieczeństwa państwa
komunistycznego - pisze "Nasz Dziennik".
09.09.2006 | aktual.: 09.09.2006 08:42
Według gazety, na najbliższym posiedzeniu klubu PiS pojawi się wniosek o dyscyplinarne usunięcie ze stanowiska sekretarza klubu Zbigniewa Girzyńskiego, współautora nowej ustawy lustracyjnej.
Nadzwyczajne posiedzenie klubu PiS miało się odbyć po zakończeniu bloku głosowań, jednak przedłużająca się debata spowodowała, że ostatecznie inicjatorzy zwołania tego posiedzenia nie wykluczyli zmiany jego terminu i zorganizowania go w najbliższych dniach.
Wcześniej, na zamkniętym posiedzeniu, miało się zebrać ścisłe kierownictwo partii. Według informacji "ND", rozmowa miała dotyczyć m.in. możliwości takiego dopracowania ustawy, które zablokowałoby przewidzianą na jej mocy publikację listy osobowych źródeł informacji SB.
Rzeczywiście, gdyby weszła w życie ustawa o udostępnianiu informacji organów bezpieczeństwa państwa komunistycznego, wicepremier Zyta Gilowska znalazłaby się na liście osobowych źródeł informacji, czy tzw. OZI - potwierdza Arkadiusz Mularczyk (PiS).
Premier Jarosław Kaczyński wielokrotnie deklarował zamiar zaproszenia Gilowskiej do rządu w celu objęcia stanowiska ministra finansów. Byłoby to niemożliwe w przypadku przyjęcia przez Sejm jednej z senackich poprawek, autorstwa Andrzeja Mazurkiewicza, nakładającej na pracodawcę obowiązek zwolnienia z pracy osób, które były tajnymi współpracownikami SB lub stanowiły osobowe źródło informacji. Już dziś wiadomo, ze ta poprawka w ustawie się nie znajdzie.
Sejm jednak przyjął w swojej wersji ustawy rozwiązanie nakładające na wszystkie osoby pełniące funkcje publiczne obowiązek ujawniania dokumentów SB, pracodawcy zaś dające możliwość zwolnienia konfidenta lub współpracownika z pracy. Władze PiS chcą się teraz z tego wycofać - podaje "Nasz Dziennik". (PAP)