PiS złożyło protest do TVP ws. wydarzeń przed debatą. "To wyglądało na przygotowaną prowokację"
Prawo i Sprawiedliwość wystosowało protest do TVP w sprawie przepychanek, do których doszło przed wtorkową debatą. Zdaniem rzecznika sztabu tej partii, to co zrobiła ochrona pod budynkiem telewizji "wyglądało na przygotowaną prowokację". Telewizja Polska odpiera zarzuty. Jak informuje w swoim komunikacie, dla każdego komitetu wydana była określona liczba identyfikatorów"czerwonych" i "żółtych". Telewizja podkreśliła, że PiS w ostatniej chwili zażądał podwojenia liczby przepustek, co okazało się niemożliwym do zrealizowania. TVP zapewniła też, że dołożyła wszelkich starań, by zapewnić bezpieczeństwo uczestnikom i obserwatorom debaty.
21.10.2015 | aktual.: 11.08.2016 15:45
Dziennikarze, którzy zebrali się we wtorek przed budynkiem TVP, informowali o tym, że tuż przed debatą, doszło do szarpaniny ochrony oraz ludzi z Biura Ochrony Rządu z młodzieżówką Prawa i Sprawiedliwości. Z relacji wynika, że powodem było zachowanie ochrony, która nie chciała wpuścić młodzieżówki do siedziby telewizji.
Szef sztabu PiS Stanisław Karczewski wyjaśnił, że młodzieżówce towarzyszącej Beacie Szydło zablokowano drogę przy wejściu do budynku telewizji. Wskazywał też, że kilka osób przy wejściu do budynku TVP zostało "brutalnie wypchniętych".
Tylko PiS-owi robiono problemy?
Zaraz po tym zdarzeniu Sławomir Nitras z Platformy Obywatelskiej napisał na Twitterze, że "PiS, podobnie jak wczoraj (w poniedziałek - red.), złamał ustalenia i bijąc się z ochroną wtargnął do budynku TVP większa ilością osób, niż ustalono dla komitetów".
Taka ocena sytuacji Nitrasa nie była jednak zgodna z relacjami dziennikarzy obecnych na miejscu. "Część PiS została zmuszona do przejścia przez kontrolę bezpieczeństwa. To jedyny sztab, który musiał się temu poddać" - pisał o zdarzeniu dziennikarz "Rzeczpospolitej" Paweł Majewski.
Dziennikarze podkreślali też, że z wejściem do studia problemów nie miała młodzieżówka PO i Ewa Kopacz. "Zrobiłem foto młodzieżówce PO czekającej w studiu TVP na Ewę Kopacz. Mają więcej vipowskich wejściówek niż cały PiS" - napisał Paweł Rybicki.
Protest PiS. "To wyglądało na prowokację"
W szarpaninie brał udział zastępca rzecznika Prawa i Sprawiedliwości Krzysztof Łapiński, który po tych wydarzeniach zapowiedział, że jego partia zamierza złożyć oficjalny protest w tej sprawie.
- Nikt nie panował nad sytuacją. Nie wiadomo kto dowodził ochroną, kto wydawał polecenia. Była firma ochroniarska, ale ani BOR, ani ta firma nie panowały na sytuacją - mówił Łapiński w rozmowie z portalem 300polityka. - Złożymy oficjalny protest wobec działań ochrony i BOR. To dziwne, że BOR-owcy wysługiwali się prywatną firmą - zapowiedział.
Stanisław Karczewski, rzecznik sztabu PiS poinformował o wystosowaniu protestu do TVP. - Wejście do budynku TVP i wyjście mieliśmy utrudnione, ochroniarze zachowywali się bardzo agresywnie. To było bardzo niepokojące i niewytłumaczalne - mówił Karczewski w TOK FM. - Zostaliśmy zatrzymani całą grupą, to było niedobre i deprymujące dla pani prezes Szydło. To wyglądało na przygotowaną prowokację - dodał.
TVP odpowiada
Do zarzutów PiS ustosunkowała się Telewizja Polska. W swoim komunikacie TVP podkreśla, że liderzy komitetów biorących udział w spotkaniu i osoby im towarzyszące mogły wchodzić do gmachu telewizji na podstawie specjalnych identyfikatorów. Te o kolorze czerwonym umożliwiały liderowi komitetu oraz 10 osobom towarzyszącym wejście do studia i do garderoby. Każdy komitet otrzymał dodatkowo po 25 identyfikatorów żółtych, które umożliwiały przebywanie w holu gmachu telewizji.
Jak czytamy w komunikacie TVP, takie informacje zostały zaakceptowane przez wszystkie komitety. Ponadto 15 października ustalenia przekazano pisemnie wszystkim sztabom. Jednak - jak informuje TVP - komitet PiS na trzy godziny przed wczorajszą debatą zażądał podwojenia liczby identyfikatorów umożliwiających dostęp do garderoby i studia. "Spełnienie tych oczekiwań nie było jednak możliwe - każdy z Komitetów otrzymał tę samą liczbę przepustek" - podkreśla TVP.
Telewizja publiczna zaznacza również, że wszyscy wchodzący do gmachu na podstawie identyfikatorów podlegali "tym samym zasadom kontroli bezpieczeństwa". Ponadto byli zobowiązani do przejścia kontroli pirotechnicznej. Przeprowadzało ją Biuro Ochrony Rządu oraz Ochrona TVP. Nie podlegali jej liderzy komitetów oraz osoby z czerwonymi identyfikatorami.
"Całkowicie nieprawdziwa jest zatem informacja, że kontroli podlegały wyłącznie osoby z Komitetu Wyborczego Prawa i Sprawiedliwości" - zaznacza TVP, przedstawiając zdjęcia z kontroli przedstawicieli innych partii. Telewizja zaznacza, że jej służby ochronne wraz z BOR dołożyły wszelkich starań, by zapewnić bezpieczeństwo wszystkim uczestnikom i obserwatorom debaty.