PiS uderza w PKW. "W mojej ocenie można traktować to jako nadużycie prawa"
Pełnomocnik PiS złożył w warszawskiej prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez pięciu członków Państwowej Komisji Wyborczej. - To ewidentna próba wywarcia presji na państwowy organ wyborczy - mówi Wirtualnej Polsce mec. Paweł Gieras. To m.in. jego nazwisko znalazło się w zawiadomieniu złożonym przez PiS.
To ciąg dalszy historii dotyczącej pozbawienia Prawa i Sprawiedliwości dotacji z budżetu państwa. Pięciu członków PKW - na dziewięciu ogółem - zagłosowało pod koniec sierpnia za tym, by największej partii opozycyjnej dotację odebrać. Powodem są nieprawidłowości podczas kampanii w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych.
Jako przyczynę zakwestionowania sprawozdania PiS dotyczącego finansowania kampanii, PKW wskazała m.in. agitację wyborczą partii Jarosława Kaczyńskiego podczas pikników wojskowych, spot reklamowy Ministerstwa Sprawiedliwości i prowadzenie kampanii wyborczej przez pracowników Rządowego Centrum Legislacji. PKW wyliczyła uchybienia na kwotę 3,6 mln zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Oznacza to pozbawienie partii dotacji w wysokości 10,8 mln zł. To jednak nie wszystkie straty, z którymi musi liczyć się PiS. W poniedziałkowym wywiadzie dla Money.pl szef PKW Sylwester Marciniak wyraził przekonanie, że niemal przesądzona jest również utrata przez PiS prawa do subwencji w tej kadencji Sejmu. A to już niemal 78 mln złotych.
PiS nadal walczy o te pieniądze. Na początku września złożyło do Sądu Najwyższego skargę na decyzję PKW, a teraz doniesienie na pięciu członków komisji, którzy głosowali za odebraniem budżetowej kasy.
Patryk Słowik, WP: Boi się pan?
Paweł Gieras, członek Państwowej Komisji Wyborczej, adwokat, członek Naczelnej Rady Adwokackiej: Nie, ponieważ nie zrobiłem nic sprzecznego z prawem.
Pełnomocnik Prawa i Sprawiedliwości złożył do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przez pana oraz czterech innych członków Państwowej Komisji Wyborczej przestępstwa [poinformowało o tym jako pierwsze RMF FM - red.]. W największym skrócie i uproszczeniu: bezprawnie, zdaniem PiS, odebraliście partii pieniądze.
Faktycznie, takie zawiadomienie zostało złożone. Jestem adwokatem, a w naszym zawodzie często dochodzi do sytuacji, kiedy postępuje się wbrew czyimś interesom.
Państwowa Komisja Wyborcza jest ciałem kolegialnym. W sprawie, której dotyczy zawiadomienie, czyli komitetu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości, wszelkie kwestie były procedowane obiektywnie i przy zachowaniu należytej staranności.
Uważam więc, że złożenie zawiadomienia o tym, że poprzez określone głosowanie, nazwijmy je "nieprawomyślnym", część członków PKW popełniło przestępstwo, w mojej ocenie można traktować jako nadużycie prawa.
Sylwester Marciniak, przewodniczący PKW, w wywiadzie dla money.pl stwierdził - ujmując najprościej - że odebranie pieniędzy PiS-owi to decyzja może i słuszna, ale nie było ku temu podstaw prawnych.
Byłem i jestem zaskoczony tym stanowiskiem pana sędziego Marciniaka. Tym bardziej że sam podczas głosowania się wstrzymał. Zakładam, że gdyby uchwała, którą przyjęliśmy, była bezprawna, oddałby głos przeciwko jej przyjęciu, a tak przecież nie zrobił.
Abstrahując od głosowania Sylwestra Marciniaka, przewodniczący PKW mówi, że kontrola finansowa komitetów wyborczych jest utrudniona, ale przepisy są, jakie są. I ich się trzeba trzymać.
Zgadzam się z tym, że kontrola finansowa komitetów wyborczych jest utrudniona. W ostatnich latach tak znowelizowano przepisy, aby taką kontrolę zminimalizować, co nie oznacza, że PKW w tym zakresie ma "związane ręce".
Nie oznacza to też - jak zdają się sugerować niektórzy krytycy uchwały - że PKW może badać wyłącznie to, co przedkłada pełnomocnik finansowy danego komitetu. Zadaniem PKW, co wynika z przepisów Kodeksu wyborczego, jest rzetelne dokonanie analizy sprawozdania finansowego z wykorzystaniem wszelkich dostępnych dokumentów również o charakterze urzędowym.
Mamy prawo to robić między innymi poprzez zwrócenie się do organów i instytucji państwa o takie informacje, które pozwalają na pogłębioną weryfikację danych przedstawionych przez komitet wyborczy. W sprawie decyzji dotyczącej komitetu PiS tak właśnie było. Taka procedura była już w przeszłości stosowana choćby w stosunku do Polski 2050 i nie budziła żadnych kontrowersji. Nie wiem, dlaczego budzi dzisiaj.
W różnych dokumentach było słowo przeciwko słowu. Żadne wyroki nie zapadły. Na to też zwracał uwagę przewodniczący Marciniak.
PKW ma ustawowe prawo do oceny zgromadzonych dokumentów. Część z nich ma charakter urzędowy z wszelkimi tego prawnymi konsekwencjami. Przyjęcie tezy, iż takie dokumenty nie mają żadnej wartości, bo są tylko "słowem", jest - w mojej ocenie - nietrafionym poglądem.
PKW jest właśnie od tego, aby oceniać wagę dokumentów, ich wiarygodność i przydatność w rozpoznawanej sprawie. W przeciwnym razie byłaby organem, pozbawionym realnej kontroli sprawozdań finansowych komitetów i partii politycznych. A nie taka jest rola i znaczenie PKW w systemie.
Nie boi się pan, że kiedyś władza się zmieni, ludzie PiS do niej powrócą, zmieni się ekipa w prokuraturze i wtedy pana będą rozliczać?
Świadomie zgodziłem się zostać członkiem PKW. Działam zgodnie z prawem i z własnym sumieniem, z poczuciem wewnętrznej niezależności i niezawisłości. Gdybym miał się bać i wskutek tych obaw podejmować inne decyzje, to nie powinienem być członkiem takiego organu jak PKW.
Jeśli ktoś z zemsty politycznej będzie chciał podejmować represje względem mnie, to nie mam na to wpływu. Mogę jedynie alarmować, że to byłyby działania charakteryzujące reżimy autorytarne.
A uważa pan, że będzie w stanie dalej uczciwie i bezstronnie oceniać sprawozdania PiS-u oraz powiązanych z tą partią osób?
Uważam, że tak, podobnie jak wszystkich innych komitetów. Ale chcę zwrócić pana uwagę na jedną kwestię. Zawiadomienie do prokuratury jest z 20 września 2024 r., czyli bezpośrednio przed posiedzeniem, na którym PKW miała przyjąć stanowisko wobec skargi komitetu PiS do Sądu Najwyższego na naszą uchwałę.
Uważam, że to nieprzypadkowe. To ewidentna próba wywarcia presji na państwowy organ wyborczy. Dlatego państwo powinno szybko zareagować i zapewnić ochronę niezależności PKW i jej członków.
Jak taka ochrona miałaby wyglądać?
Nie do mnie to należy. Ja mogę powiedzieć, że w zawiadomieniu sformułowano pomówienia i de facto groźby pod adresem pięciu członków PKW. Ba, przesądzono, że nie tylko już dopuściliśmy się przestępstwa, lecz także, że popełnimy je w przyszłości - jak rozumiem, głosując nie tak, jak tego chciałby zawiadamiający. Można to odebrać jako niezgodną z prawem próbę wywierania presji na niezależny organ. Liczę, że prokuratura oceni to zawiadomienie wieloaspektowo.
Pana zdaniem ci, którzy je złożyli, popełnili jakieś przestępstwo? Są przecież przepisy o zniesławieniu, o fałszywym zawiadamianiu.
Nie jest rolą członka PKW to oceniać.
A może pan to ocenić jako były prokurator?
Moja ścieżka prokuratorska to dawne czasy. Dzisiaj, jako adwokat, gdyby ktoś spytał mnie o ocenę treści zawiadomienia złożonego przez pełnomocnika PiS, to dostrzegłbym w nim elementy mogące świadczyć o możliwości popełnienia czynu zabronionego przez zawiadamiającego.
Przepisy wyborcze są takie, że jeśli komitet odwoła się od decyzji PKW, Sąd Najwyższy przyzna rację komitetowi, to PKW musi zmienić decyzję i przyjąć sprawozdanie finansowe. Kluczowa kwestia: czy Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, która zajmie się sprawą, jest sądem?
To zostało przesądzone w kilku orzeczeniach sądów i trybunałów europejskich, a także w uchwale połączonych izb SN. Konkluzja jest taka, że to nie sąd w rozumieniu prawa Unii Europejskiej.
Trybunał Sprawiedliwości UE w wyroku z 21 grudnia 2023 r. wypowiedział się na ten temat w sposób jednoznaczny.
I gdy dostanie pan orzeczenie wydane w IKNiSP SN, które będzie panu nakazywało przyjąć sprawozdanie PiS-u, uzna pan, że nie dostał orzeczenia sądu, o którym mowa w Kodeksie wyborczym?
Panie redaktorze... chętnie odpowiedziałbym na pańskie pytanie, ale przez to mógłbym narazić się na odpowiedzialność karną; przecież zawiadomienie obejmuje również działania przyszłe, czyli zapewne i to potencjalne głosowanie.
A mówiąc w pełni poważnie: uważam, że nie tylko PKW, ale i państwo powinno wreszcie przyjąć jednolite stanowisko co do tego, jak podchodzić do quasi-orzeczeń IKNiSP SN a szerzej do wszystkich wyroków wydanych przez tzw. neosedziów. Tak, by nie było to wiązane z jednostkowymi przypadkami, ale żeby rozwiązanie było systemowe. To leży również w interesie komitetów wyborczych, bo stabilność orzeczeń sądowych to jeden z fundamentów demokracji.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski