PiS przygotowało uchwałę ws. Białorusi

PiS zorganizowało konferencję prasową w Sejmie poświęconą niedzielnym wyborom prezydenckim na Białorusi. Jak dodał Suski, na razie tekst uchwały nie jest jeszcze gotowy, będzie nad nim pracować jeszcze sejmowa Komisja Spraw Zagranicznych.

Z kolei inny poseł PiS, jednocześnie szef sejmowej komisji SZ Paweł Zalewski przedstawiając stanowisko PiS w sprawie sytuacji u naszego wschodniego sąsiada podkreślił, że jego klub wzywa rząd do podjęcia stanowczych kroków mających na celu wsparcie demokracji na Białorusi.

PiS chce: rozszerzenia sankcji wizowych, którymi objęta powinna zostać reżimowa administracja; podjęcia aktywnych działań na forum UE na rzecz wsparcia społeczeństwa na Białorusi i objęcia sankcjami przedstawicieli reżimu Łukaszenki; a także umożliwienia relegowanym studentom białoruskim nauki na polskich uczelniach.

Zalewski podkreślił też, że PiS wzywa siły polityczne w Polsce do zajęcia w tej sprawie wspólnego stanowiska.

Z kolei posłanka PiS Małgorzata Gosiewska zaapelowała do Polaków o wysyłanie do ambasady białoruskiej i prezydenta Aleksandra Łukaszenki protestu przeciwko aresztowaniom i represjom wobec obywateli Białorusi. List będzie można znaleźć na stronach internetowych Prawa i Sprawiedliwości.

Szef klubu PiS Przemysław Gosiewski podziękował wszystkim polskim parlamentarzystom, którzy wyjechali na Białoruś.

W konferencji uczestniczyło 9 parlamentarzystów PiS, którzy w zeszłym tygodniu wyjechali na Białoruś, żeby obserwować wybory, m.in. zatrzymany przez białoruskie służby specjalne Jarosław Jagiełło i zawrócony z granicy Marek Suski.

Jarosław Jagiełło relacjonował, w jaki sposób został zatrzymany przez białoruskie służby bezpieczeństwa we wtorek po południu w stolicy Białorusi - Mińsku. Wychodziłem z baru, aby wymienić pieniądze na białoruskie ruble, gdy zostałem zatrzymany przez kilku panów. To były klasyczne, krótko ostrzyżone osiłki, napakowani - widać, że nie jeden dzień w tygodniu spędzali na siłowni. Nie byli umundurowani, w żaden sposób oznaczeni, także poza legitymacją, którą machnięto mi przed oczami, nic nie świadczyło o tym, że mieli cokolwiek wspólnego ze służbami bezpieczeństwa Białorusi - relacjonował.

Zostałem wepchnięty do samochodu i najpierw w samochodzie czekałem kilkadziesiąt minut, potem zostałem przewieziony na komisariat, nie pozwolono mi używać telefonu, nie pozwolono skontaktować się z konsulem, nie dostarczono tłumacza, który mógłby dokładnie przekazywać, co funkcjonariusze do mnie mówią. To było pogwałceniem międzynarodowych konwencji - mówił Jagiełło.

Poseł podkreślił, że w protokole z zatrzymania stwierdzono nieprawdziwie, że był on wielokrotnie ostrzegany, że udział w manifestacjach na Placu Październikowym jest nielegalny. To nie była prawda, bo nie byłem o tym informowany ani razu - powiedział poseł. - To wzbudziło mój niepokój, co stanie się za chwilę - dodał.

Następnie Jagiełło został przewieziony do sądu, jednak rozprawa nie odbyła się. Poinformowano go, że z powodów technicznych. Kilkakrotnie podczas przesłuchania słyszałem słowo "wysyłka", sugerowano więc deportację, jednak kiedy odroczono rozprawę, przede mną stanęła wizja nocy na komisariacie - powiedział. To wzbudziło mój niepokój, wtedy nie zdawałem sobie sprawy z tego, że sprawy przybierają dobry obrót, że to jest informacja na moją korzyść, bo zostały uruchomione procedury dyplomatyczne - wyjaśnił Jagiełło.

Ostatecznie Jagiełło został zwolniony we wtorek ok. godz. 22.30 czasu białoruskiego. Łącznie poseł był przetrzymywany ponad siedem godzin. Został zwolniony pod warunkiem, że w ciągu siedmiu dni opuści terytorium Białorusi.