Polska"PiS mobilizuje nowych wyborców"

"PiS mobilizuje nowych wyborców"

Sondażowy wzrost poparcia dla PiS pokazuje mobilizację nieaktywanych do tej pory wyborców, to zmiana istotna, ale nie rewolucyjna - ocenia dr Jarosław Flis. Według prof. Radosława Markowskiego, za wcześnie, by mówić o trwałym wzroście popularności tej partii.

21.05.2010 | aktual.: 21.05.2010 18:50

Według opublikowanego w piątek najnowszego sondażu TNS OBOP poparcie dla PO wynosi 47%, a dla PiS - 39%, co oznacza, że od marca notowania PO spadły o 12 punktów procentowych, a PiS - wzrosły o 15 punktów procentowych. Z kolei według sondaży CBOS z tego samego okresu poparcie dla PO wzrosło o 3 punkty procentowe (z 39% w marcu do 42% w maju), a dla PiS - o 5 punktów procentowych (z 23% w marcu do 28% w maju).

TNS OBOP mierzył poparcie dla partii tylko wśród osób, które zadeklarowały zamiar głosowania i miały sprecyzowane preferencje wyborcze. CBOS uwzględnia także niezdecydowanych.

Socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego dr Jarosław Flis powiedział, że sondaże, które wskazują zwiększenie poparcia dla PiS tak naprawdę pokazują mobilizację nowych wyborców, którzy po katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem decydują się pójść do wyborów i zagłosować na PiS.

- Poparcie się wyrównuje, przewaga Platformy przestaje być przewagą miażdżącą, (...) trend jest widoczny i to jest na pewno istotny sygnał na scenie politycznej, że ta scena nie jest tak zabetonowana, jak to się wydawało jeszcze dwa miesiące temu - ocenił socjolog.

Jego zdaniem nie mamy jeszcze jednak do czynienia z "rewolucją", bo nadal PO wyprzedza PiS w sondażach. - O prawdziwej zmianie będziemy mogli mówić wtedy, jak np. PiS wyprzedzi Platformę i to wtedy będzie bardzo poważny sygnał bardzo poważnej zmiany - powiedział.

Zaznaczył, że choć z sondażu TNS OBOP wynika, że PO procentowo traci poparcie, nie musi to oznaczać, że jej wyborcy zmienili preferencje; może to być efekt tego, że PiS udało się zmobilizować nieaktywnych wyborców.

- To bardzo częste zjawisko w polskiej polityce. Wielokrotnie w różnych badaniach wychodzi, że zmiany wyborcze wynikają z demobilizacji i mobilizacji wyborów. Straty się odbywają przez to, że zniechęceni wyborcy danej partii nie idą głosować, a zyski przez to, że danej partii uda się zyskać nowych wyborców - tłumaczy socjolog.

Flis zwraca uwagę, że różnica między wynikami badań CBOS i TNS OBOP może wynikać ze sposobu liczenia poparcia stosowanych przez te dwie pracownie. Chodzi przede wszystkim o to, że TNS OBOP obliczając poparcie dla partii nie uwzględnia tych badanych, którzy choć deklarują chęć udziału w wyborach, nie wiedzą na kogo oddadzą głos. CBOS zaś uwzględnia niezdecydowanych.

Politolog z Polskiej Akademii Nauk prof. Radosław Markowski zwraca z kolei uwagę, że poparcie dla Jarosława Kaczyńskiego jako kandydata na prezydenta w sondażach jest znacząco niższe niż poparcie dla PiS.

- Jak to się dzieje, że 39% badanych popiera PiS, a 27% chce Jarosława Kaczyńskiego na prezydenta? To jest ciekawy wynik, że zaledwie dwie trzecie elektoratu PiS-u chce głosować na Jarosława Kaczyńskiego. Widziałem systematycznie w kolejnych badaniach: ta rozbieżność wynosi od kilkunastu do dwudziestu kilku procent" - powiedział. Markowski dodaje, że takie wyniki mogą być - w innej proporcji - "fenomenem Kuronia". - W 1995 roku Jacek Kuroń był politykiem, któremu ufało 80%. Polaków, ale jak przyszło do wyborów prezydenckich, to dostał 9%, bo był po prostu nieprezydencki. Więc być może w podobny sposób wielu Polaków - jedna czwarta i więcej elektoratu PiS-u - uważa, że Jarosław Kaczyński jest bardzo dobrym kandydatem na szefa partii, ale nie nadaje się na prezydenta - podkreślił.

Markowski zaznacza też, że choć PiS zyskuje w sondażach, to nie zawsze tak radykalnie jak w sondażu w TNS OBOP. - Ale jak zwykle w takich przypadkach nie wiemy, czy to jest kwestia podstawy procentowania, czy też rzeczywisty wzrost w bezwzględnych liczbach. Coś jest na rzeczy, ale w innych badaniach nie widzę aż takiej rozbieżności między tymi oba partiami, chociaż rzeczywiście PiS zyskuje w sondażach - powiedział.

Markowski nie chciał oceniać, czemu można przypisywać wzrost notowań PiS. Ocenił jednak, że nie należy tłumaczyć go współczuciem w obliczu katastrofy smoleńskiej.

- Upatrywałbym efektu współczucia po katastrofie smoleńskiej, gdyby lokalizowało się w Jarosławie Kaczyńskim. Ale ostatnie wyniki pokazują, że ono się w nim nie kanalizuje. Zresztą w ogóle uważam, że w czasie kampanii prezydenckiej pytanie o poparcie dla partii politycznych jest zabiegiem dziwacznym, bo my nie wybieramy w tej chwili partii politycznych, tylko kandydatów na prezydenta - powiedział politolog.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (25)