PiS instruuje swoich posłów, co mówić mediom
Klub PiS przyznaje, że przygotowuje swoich posłów do wystąpień w mediach. Politycy PO i PSL zapewniają, że ich posłowie nie potrzebują "instrukcji"; LiD podkreśla, że "wspólne stanowisko" klubu powstaje w "drodze dyskusji".
04.12.2007 | aktual.: 04.12.2007 17:13
O tym, że posłowie PiS codziennie dowiadują się z maila, co mają powtarzać w mediach, napisała we wtorek "Gazeta Wyborcza". Dziennik dotarł do "Tez do wystąpień medialnych" sygnowanych przez Biuro Prasowe Klubu Parlamentarnego PiS, które - jak wynika z tego pisma - posłowie mają powtarzać przy każdym wystąpieniu medialnym.
Poseł PiS Marek Suski powiedział, że "instrukcje" to tak naprawdę informacje dla posłów o tym, co się dzieje. Jak podkreślił, jedna osoba "nie jest w stanie ogarnąć całej gamy wydarzeń, ustaw, czy decyzji podejmowanych przez rządzących w parlamencie".
To nie są instrukcje, to są wyciągi z tego co się dzieje w mediach, co się dzieje w parlamencie. Takie rzeczy są przygotowywane dla posłów wszystkich klubów - uważa Suski.
Dopytywany, czy w "instrukcjach" są zdania, które posłowie mają powtarzać, wypowiadając się na dany temat odparł, że jest to opis tego, co się dzieje w kraju, wraz z interpretacją PiS.
Suski przyznał, że posłowie PiS otrzymują wypowiedzi polityków tej partii pojawiające się mediach - gazetach, telewizji. To jest rzecz naturalna - dodał poseł PiS.
Tymczasem szef klubu PO Zbigniew Chlebowski zapewnił, że posłowie PO nie potrzebują żadnych "uwag", żeby móc komentować na bieżąco to, co się dzieje w życiu publicznym.
Myślę, że to w jakimś sensie uwłaczające dla tych, którzy z takich uwag korzystali - uważa Chlebowski. Jak dodał, gdy w niedzielę w jednym z mediów sekretarz PiS Joachim Brudziński twierdził, że w PO jakoby minister Rafał Grupiński wypisuje karteczki, z których potem posłowie cytują, nie wiedział o co chodzi. Jednak - dodał - "dziś już wie, że takie praktyki w PiS to normalność".
Wiceszef klubu Lewicy i Demokratów Marek Borowski uważa, że każdy klub czy partia powinny mieć wspólne stanowisko w sprawie określonych wypowiedzi, zjawisk, czy działań rządu, jednak powinno ono powstawać w drodze dyskusji.
Uważam, że tego typu sprawy powinny być po prostu dyskutowane razem z członkami klubu, ponieważ członkowie klubu powinni wiedzieć, jakie stanowisko klub czy partia zajmują wobec określonych wypowiedzi, zjawisk, rządu - powiedział Borowski w Sejmie.
Jak zauważył, pisanie stanowiska w formie "krótkich, treściwych poleceń grozi ujawnieniem, a po ujawnieniu jest śmiesznie".
Myślę, że drukowanie tego rodzaju krótkich poleceń obraża inteligencję członków klubu, a ja sądzę, że członkowie klubu PiS, mimo że jestem ich przeciwnikiem politycznym, mają przeciętne IQ, mniej więcej takie, jak pozostali posłowie - dodał polityk centrolewicy.
Zapewnił, że w klubie LiD nie ma tego typu dyrektyw. Są natomiast dyskusje, jak ustosunkować się do poszczególnych wypowiedzi, polityki rządu, w jaki sposób oceniać określone pociągnięcia. To jest normalne, ale to jest dyskusja. Każdy może wtedy zabrać głos i na przykład zmodyfikować stosunek na przykład do rządu czy premiera - podkreślił Borowski.
Ocenił jednak, że "nie od dziś wiadomo, że w PiS obowiązują zasady wojskowe". Jest wódz i są polecenia, kto się nie podporządkuje - jest zawieszany oraz strącany do lochu, a reszta musi wypowiadać się zgodnie z instrukcją. Także to nic nowego - stwierdził Borowski.
Instrukcji dla swoich posłów nie przygotowuje PSL - zapewnił poseł Eugeniusz Grzeszczak. Jak podkreślił, posłowie "są weryfikowani w wyborach do Sejmu, a wcześniej w czasie układania list wyborczych".
Jak mówił, "są na tyle przygotowani, że mogą komentować wydarzenia polityczne, dlatego nie są im potrzebne tego typu instrukcje". W ocenie Grzeszczaka, instrukcje stosowane w PiS "przypominają indoktrynację polityczną".
O instrukcjach dla posłów największych klubów - PiS i PO - dotyczących tego, co posłowie tych partii powinni mówić w mediach głośno było w sejmowych kuluarach już w minionej kadencji.