Afera z setkami milionów. Wiadomo, dlaczego PiS milczy
Prawo i Sprawiedliwość ma problem z posłem swojego koalicjanta. Mimo działań prokuratury i CBA w sprawie Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, PiS nie może wyciągnąć konsekwencji wobec nadzorującego dotychczas tę instytucję Jacka Żalka. Wszystko przez możliwość utraty władzy w Sejmie i na Podlasiu - pisze "Rzeczpospolita".
Śledztwo w sprawie działań w NCBiR ruszyło dwa tygodnie temu, zaś CBA swoją kontrolę rozpoczęło 22 lutego. Chodzi o kontrowersje wokół podziału ponad 800 mln zł w konkursie "Szybka ścieżka", gdzie 55 mln zł otrzymała firma założona 10 dni przed konkursem, a 123 mln zł białostocka firma o kiepskiej kondycji finansowej.
Uwaga w tej sprawie skupia się w dużej mierze na Jacku Żalku, pośle Partii Republikańskiej Adama Bielana, która wchodzi w skład koalicji rządowej. To on, jako wiceminister funduszy i rozwoju regionalnego, sprawował w ostatnich miesiącach nadzór nad agencją.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie, klikając TUTAJ
Afera w NCBiR. PiS ma problem z Żalkiem
Choć sprawa grantów NCBiR stała się głośna, to - jak podkreśla "Rzeczpospolita" - PiS ma związane ręce, jeśli chodzi o wyciągnięcie politycznych konsekwencji wobec Żalka. Wszystko przez to, że poseł prywatnie jest mężem radnej PiS w sejmiku na Podlasiu. Rządząca partia ma tam zaledwie jeden głos przewagi nad opozycją.
Jak wskazuje dziennik, PiS rozumie, że wyciągnięcie konsekwencji może mieć "zbyt bolesne reperkusje". Oprócz potencjalnej utraty władzy na Podlasiu, sam Żalek też miał zagrozić, że jest gotów wyprowadzić pięciu posłów z koalicji rządowej, co oznaczałoby utratę większości w Sejmie.
Źródło: "Rzeczpospolita"