PiS biegnie, a Platforma goni
"Gazeta Wyborcza" pisze, że PiS i PO
rywalizują o pierwsze miejsce w sondażach. Bracia Kaczyńscy chcą
być symbolem uczciwości. - Ale to my gwarantujemy gospodarcze
sukcesy przyszłego rządu - odpowiadają liderzy Platformy i
krytykują PiS-owskiego prezydenta Warszawy.
26.04.2005 | aktual.: 26.04.2005 07:21
Gdyby wybory porównać do zawodów sportowych, to PiS już biegnie, a inni dopiero startują lub zastanawiają się, jak ruszyć. Dziś partia braci Kaczyńskich ma najlepiej przemyślaną kampanię, najwięcej na nią odłożyła pieniędzy (ponad 20 mln zł) i jest najbardziej zdeterminowana, by wygrać. Prowadzi w sondażach - partyjnych i prezydenckich - podkreśla publicysta "Gazety Wyborczej" Wojciech Załuska.
PiS rozpoczął kampanię tuż przed Wielkanocą. - To była dokładnie przemyślana decyzja. Zaczynamy pierwsi, zostajemy zauważeni i zaraz są święta, czyli konkurencja nie może zareagować - opowiada jeden z liderów partii. Pierwszym pomysłem był więc szybki start - by nie zginąć w tłumie, dyktować tempo.
Pomysł drugi to kampania budowana wokół Lecha Kaczyńskiego. - Ludzie programów nie czytają, orientują się na wyraziste postacie. Zyskają więc te partie, które mają silnych kandydatów prezydenckich. My mamy Lecha Kaczyńskiego, kojarzonego z uczciwością. A właśnie jej ludzie oczekują od polityków najbardziej - przekonuje rozmówca, wyjaśniając przy okazji, dlaczego PiS zależy, aby wybory prezydenckie i parlamentarne odbyły się w zbliżonym terminie.
O słabych stronach konkurencji mówi: - Lewica nie może się zdecydować, kogo wystawić. Donald Tusk z PO to zły kandydat, bo niezdecydowany - sprawia wrażenie, jakby obawiał się zarówno wygrać, jak i przegrać. Słaby jest też Maciej Giertych z LPR. PiS nie da wyborcom zapomnieć, że w latach 80. zasiadał w radzie konsultacyjnej przy generale Jaruzelskim. Politycy PiS przyznają, że zależy im nie tylko na własnym zwycięstwie, ale i na porażce Ligi: - Partia Giertychów będzie problemem zarówno w przyszłej koalicji rządowej, jak i w opozycji.
W Polsce Kaczyńscy chcą połączyć rozbity dotąd elektorat. Ważne miejsce zajmują w nim starsi ludzie, chodzący do kościoła, niezamożni. Wcześniej głosowali różnie - światopogląd kierował ich w prawo. Socjalne lęki w lewo, ku SLD. Prawicowo-socjalne PiS ma te dylematy zakończyć.
I wygrać w taki sposób, by nie zrazić Platformy ani jej zanadto nie osłabić. Przyszła koalicja rządowa ma być przecież koalicją tych dwóch formacji dysponującą w Sejmie ponad 260 głosami. Na złagodzenie tonu Kaczyńskich wobec PO miała również wpływ budowa nowego centrum przez Unię Wolności. PO, która wcześniej zapędziła się na "tereny łowieckie" PiS, musiała cofnąć się ku środkowi sceny politycznej. Rywalizacja Kaczyńskich z Rokitą osłabła.
Ale dziś odżyła za sprawą sondaży. Platforma chce odzyskać pozycję lidera. Sięga po metody PiS sprzed kilku miesięcy. To on tracił wtedy w sondażach. Po komisji ds. afery Rywina symbolem walki z korupcją stał się Jan Rokita, a nie Lech Kaczyński. PiS wytknął więc PO "układ warszawski", kazał się tłumaczyć z jego niejasnych interesów. Teraz to Platforma kontratakuje w stolicy, krytykując PiS-owskiego prezydenta miasta. Jej komunikat dla wyborców brzmi: Może Lech Kaczyński jest symbolem uczciwości, ale jest też symbolem niegospodarności. Tylko Platforma gwarantuje przyszłemu rządowi ekonomiczne sukcesy. Głosujcie na nas. (PAP)