Piotr Semka o incydencie w kościele św. Anny: to przeniesienie maniery lansowanej przez Pussy Riot
- To jest przeniesienie maniery, którą lansowało m.in. ugrupowanie Pussy Riot. Polegała ona na przeszkadzaniu w trakcie mszy - mówił w #dziejesienazywo o incydencie w kościele św. Anny w Warszawie Piotr Semka ("Do Rzeczy"). W niedzielę, podczas odczytywania listu Episkopatu w sprawie aborcji, kilkanaście osób opuściło świątynię, wykrzykując swoje oburzenie.
05.04.2016 | aktual.: 05.04.2016 13:58
- Mało się pamięta o dwóch precedensach. Jeden mniej drastyczny, kiedy o. Ludwik Wiśniewski przerwał kazanie znacznie starszemu od siebie kapłanowi w Lublinie, twierdząc, że jest polityczne. Był tekst Jarosława Makowskiego i pastora Kazimierza Bema, który zachęcał wiernych, że jeżeli usłyszą w trakcie kazania treści polityczne, by demonstracyjnie opuszczali kościół. Pytanie: czy media, wiedząc o tym, że planowany jest taki [happening - przyp. red.], powinny uczestniczyć w takich spotkaniach? Jeśli ktoś ma kamery, to zachowuje się odpowiednio agresywniej... To jest w Polsce bardzo niedobre novum - kontynuował Semka.
- Można się zgodzić, że to jest niedobre, natomiast było wcześniej gwizdanie na cmentarzach na nielubianych przez siebie polityków. Więc nie jest tak, że w sferę sacrum wkroczyło nagle profanum i pierwszy raz to oglądamy. Tak było - można, co najwyżej, nad tym ubolewać. Gdyby to był protest po prostu wiernych, ja być może też wyszedłbym z kościoła w trakcie takiego listu - mówił z kolei Wojciech Szacki ("Polityka Insight").
- Kościół nie ma prawa odczytywać listu w sprawie obrony życia? - pytał prowadzący program Paweł Lisicki.
- Ale wiernym może się to nie spodobać. Co innego, jeśli to nie są wierni, tylko to jest happening polityczny - tu bym to rozgraniczył. Przez 20 lat Kościół niewiele robił w tej sprawie i nagle teraz zrobił - to jest wyrazem pewnej kalkulacji politycznej i wierni mają prawo to oceniać - stwierdził Szacki.
Semka zareagował zdecydowanie, mówiąc: - Nie zgadzam się na stwierdzenie, że deklaracja dotycząca stosunku do życia jest polityczna. W tym momencie można wiele norm moralnych uznać za polityczne. Powiem więcej - to kompromis jest pewną formułą polityczną, która ograniczała nauczanie Kościoła i była pewną kalkulacją, wyborem mniejszego zła. W tym wypadku jest to pryncypializm.
W ocenie publicysty "Do Rzeczy", można domniemywać, że osoby, które chodzą do kościoła, akceptują katechizm Kościoła katolickiego. - On wypowiada się w tej sprawie jednoznacznie. Nawet, jeżeli ktoś się z tym nie zgadza, to może protestować, pisać - ale poza mszą - podkreślił.
- Czym innym jest głoszenie zasad moralnych, a czym innym wezwanie parlamentarzystów do uchwalenia konkretnej ustawy - ripostował Szacki.
Zdaniem Semki list Episkopatu "przypominał stanowisko Kościoła" w sprawie aborcji. - Nie zgodzę się, że stwierdzeniem, że to była polityka. Jeżeli tak, to ściągniemy politykę na bardzo wiele tez głoszonych przez Kościół - oznajmił gość #dziejesienazywo.