Piotr S. ps. "Staruch" wychodzi na wolność
Sąd uchylił areszt nieformalnemu liderowi pseudokibiców Legii Warszawa, 29-letniemu Piotrowi S., ps. Staruch, oskarżonemu w sprawie handlu amfetaminą. Wyjdzie on na wolność, jeśli do 12 lutego wpłaci 80 tys. zł kaucji.
29.01.2013 | aktual.: 29.01.2013 16:07
Na wniosek obrony S. trzyosobowy skład Sądu Okręgowego Warszawa-Praga uznał, że nie ma obawy matactwa ze strony S. i zastosował wobec niego zakaz opuszczania kraju połączony z zatrzymaniem paszportu.
- To słuszna decyzja - ocenił jeden z obrońców S. mec. Marek Małecki. Dodał, że wyznaczona kaucja jest duża jak dla młodego człowieka, ale wyraził nadzieję, że "z pomocą przyjaciół uda się ją zebrać".
W grudniu 2012 r. Prokuratura Apelacyjna w Warszawie wysłała do Sądu Rejonowego Warszawa-Praga akt oskarżenia przeciw S. Jest oskarżony w sprawie kupna w maju 2010 r. kilograma amfetaminy. Drugi zarzut dotyczy przygotowania do "wprowadzenia do obrotu" 5 kg amfetaminy. Ponadto S. ma też dwa zarzuty ukrywania dowodów osobistych innych osób. Grozi mu do 10 lat więzienia.
3 stycznia sąd rejonowy przedłużył areszt S. do 27 kwietnia, podkreślając "duże prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa" i "realną obawę surowej kary". Obrońca S. mec. Krzysztof Wąsowski odwołał się od tej decyzji do SO.
Podczas jawnego dla mediów posiedzenia sądu mec. Wąsowski wniósł o uchylenie aresztu, bo według niego nie istnieje obawa, by S. na wolności wpływał na świadków. Zdaniem mecenasa można wobec S. zastosować poręczenia osobiste i majątkowe oraz dozór policji i zakaz opuszczania kraju.
Adwokat dodał, że jedynym obciążającym dowodem są "nieweryfikowalne" - jak się wyraził - zeznania świadka koronnego (Marka H., ps. "Hanior", handlarza narkotyków). Wąsowski dodał, że obciążających S. zeznań świadka koronnego nikt nie potwierdza; ani żadne billingi, ani nagrania kamer ze stacji benzynowej (gdzie miało dojść do przekazania narkotyków), a pośrednik całej transakcji zniknął.
Autor aktu oskarżenia prok. Walerian Janas wniósł o nieuchylanie aresztu, powołując się na obawę, że S. na wolności wpływałby na świadków. Zebrany materiał prokurator uznał za "wiarygodny, rzetelny i uprawdopodobniający przestępstwo". Zwrócił uwagę, że w sprawie nie sięgnięto po billingi, a na stacji nie było w ogóle kamer. - Te argumenty rzuca się po to, by podjęła je prasa - dodał. Podkreślił, że pośrednik wciąż jest poszukiwany.
Sąd uznał, że obrona nie ma racji co do nieistnienia prawdopodobieństwa popełnienia przez S. zarzucanych mu czynów. Sąd uznał, że takie prawdopodobieństwo wynika z zeznań świadka koronnego, które oceni sąd w wyroku.
Zarazem sąd podzielił opinię obrony, że nie ma obawy matactwa. - Trudno zgodzić się z poglądem o takiej obawie, skoro jedyny obciążający go świadek jest w dyspozycji organów ścigania - uzasadniała decyzję sędzia Ludmiła Tułaczko. Dodała, że nie jest znane miejsce pobytu pośrednika, ale nie wiadomo przecież, czy obciążyłby on S., czy też nie.
Wypowiadając się co do kwestii zagrożenia surową karą, sędzia podkreśliła, że "w sprawie są okoliczności, które uzasadniają także inne rozstrzygnięcie".
S. przebywa w areszcie od maja 2012 r., kiedy 42 osoby aresztowano w sprawie przemytu i handlu narkotykami na dużą skalę. CBŚ zatrzymało m.in. "szalikowców" z grupy "Teddy Boys 95" i członków tzw. gangu Szkatuły. W latach 2008-2011 mieli oni brać udział w przemycie narkotyków w państwach UE, w tym Polski, i wprowadzaniu ich do obrotu. W sumie chodzi o 3,7 tony marihuany, ponad 500 kg amfetaminy, 300 kg kokainy i blisko 250 kg heroiny - informowała wtedy prokuratura. Śledczy zaprzeczali, by zatrzymania pseudokibiców miały związek z tym, że na początku czerwca zaczynało się w Polsce Euro 2012.
W grudniu 2012 r. prok. Szymon Liszewski, naczelnik wydziału Prokuratury Apelacyjnej ds. przestępczości zorganizowanej, przyznał, że oba zarzuty narkotykowe oparto na zeznaniach świadka koronnego. - To typowa sytuacja "jeden na jeden": ktoś twierdzi, że sprzedał narkotyki, ktoś inny zaprzecza, by kupił - mówił prokurator. - My daliśmy wiarę świadkowi koronnemu, co oceni sąd - dodał.
Przez swoich sympatyków oraz część polityków prawicy S. jest uznawany za "więźnia politycznego". - To typowa sprawa kryminalna, która nie wiem czemu nabiera jakiegoś niebotycznego wymiaru - mówił wtedy prok. Liszewski. - Jakiekolwiek kwestie pozaprocesowe nie mają tu znaczenia - zapewniał.
Nie wiadomo jeszcze, kiedy ruszy proces S. Na razie sąd rejonowy wystąpił do sądu apelacyjnego przeniesienie jego sprawy do sądu okręgowego.
S. był już karany za rozbój. W grudniu 2011 r. przed stołecznym sądem rejonowym poddał się karze dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat za taki czyn.
Trwa także inny proces S., oskarżonego przez stołeczną prokuraturę za uderzenie w kwietniu 2011 r. w twarz piłkarza Legii Jakuba Rzeźniczaka po przegranym meczu. Grozi za to do roku więzienia. Zdarzenie zarejestrowała kamera, a nagranie opublikowano w internecie, pokazały je także media. Piotr S. nie przyznał się w tej sprawie do winy.
"Staruch" został też zatrzymany przez policję w czasie akcji przeciw chuliganom, którzy brali udział w zamieszkach 3 maja 2011 r. na stadionie w Bydgoszczy, po finałowym meczu Pucharu Polski. W związku z tą sprawą S. usłyszał zarzut wtargnięcia na murawę; zastosowano wobec niego dozór policyjny.
W czerwcu 2011 r. prawomocny zakaz stadionowy wobec Piotra S. orzekł warszawski sąd. Sprawa dotyczyła zdarzeń z października 2009 r., gdy przed meczem Legii spiker prosił o uczczenie chwilą ciszy pamięci zmarłego Jana Wejcherta, jednego z założycieli ITI. "Staruch", jako wodzirej kibiców, zaintonował wtedy okrzyk: "Jeszcze jeden!", adresowany do Mariusza Waltera, drugiego ze współwłaścicieli. Ochroniarze siłą wyprowadzili go ze stadionu.
Grupa "Teddy Boys 95" to najbardziej radykalna, obok "Turystów", bojówka "szalikowców" Legii. Nieoficjalnie wiąże się ją z licznymi "ustawkami" - bójkami z pseudokibicami innych drużyn oraz "zadymami" na stadionach - także poza granicami Polski. W październiku 2011 r. CBŚ zatrzymało pięć osób z tej bojówki za przemyt narkotyków z Holandii.