Piotr Naimski: kupując złoża gazu, PGNiG dokonała przełomu
Złoża gazu, które kupiła PGNiG na Morzu Północnym nie uzależnią nas od dostaw gazu z Rosji, ale jest to jednak pierwszy krok i przełom. Ta inwestycja uwiarygodni nas jako partnera w oczach Norwegów i Duńczyków – powiedział wiceminister gospodarki Piotr Naimski w audycji "Sygnały Dnia".
05.03.2007 10:18
Joanna Lichocka: panie ministrze, czy w zeszłym tygodniu Ministerstwo Gospodarki poinformowało o kupnie 15% udziałów w złożach gazu na Morzu Północnym. Czy to oznacza, że jesteśmy już niezależni od dostaw gazu z Rosji?
Piotr Naimski: nie, nie, to nie jest tak dobrze, chociaż jest bardzo dobrze. To złoże, które PGNiG kupił, a właściwie udział w produkcji w złożu na Morzu Północnym, to jeżeli przeliczy się na miliardy metrów sześciennych gazu i na miliony ton ropy, to nie jest ilość, która jest porównywalna z tym, co Polska potrzebuje, to jest 36 miliardów metrów sześciennych gazu i 15 milionów ton. PGNiG w tej produkcji będzie miał 15%, więc łatwo sobie policzyć, ile mniej więcej z tego będzie w jego dyspozycji.
Będzie za mało, jak twierdzą specjaliści, Andrzej Szcześniak...
- Będzie za mało, oczywiście...
... mówi, że nie należy tego łączyć w ogóle ze strategią bezpieczeństwa energetycznego Polski, bo to jest kropla w morzu potrzeb.
- Nie, nie, łączyć należy, oczywiście, natomiast jest to w oczywisty sposób niewystarczające, to jest pierwszy krok. PGNiG po raz pierwszy i w ogóle pierwsza polska spółka uzyskała dostęp do złóż w miejscu, gdzie wydobywa się ropę i gaz w sposób, powiedziałbym, zachodnioeuropejski na Morzu Północnym. To jest bardzo dobrze, to jest przełom. My, Polska, staramy się od ponad roku uzyskać wiarygodność jako partner w kontaktach z Norwegami, z Duńczykami, właściwie ze wszystkimi na Morzu Północnym, dlatego że pamięta się tam kontrakt, który był przygotowany i podpisany w 2001 roku, gotowy do rozpoczęcia realizacji i który został wywrócony przez rząd Millera. I wtedy zaczęto się pukać w czoło, patrzeć na Polaków, no bo przecież oczywiście stamtąd się nie rozróżnia, który to rząd i która to spółka: "Przecież Polacy mieli taki świetny kontrakt, mieli taką okazję i samochcąc z tego zrezygnowali. W związku z tym właściwie trzeba patrzyć z uwagą, co robią, bo prawdopodobnie znowu są to niewiarygodni partnerzy". To
strasznie utrudnia, utrudniało wszelkie kontakty. Podpisanie tego porozumienia, a właściwie tego zakupu powoduje, że PGNiG jest przywrócony w pewnym sensie do ligi tych podmiotów, które tam działają, z którymi można się układać, można liczyć, że dojdzie się do konkluzji. Warto powiedzieć, że PGNiG wygrał ten przetarg, bo to był przetarg, z British Gas, z EON-em, z Suezem, z największymi spółkami europejskimi, które o to złoże konkurowały.
I zapłacił słoną cenę, jak mówią specjaliści.
- Zapłacił tyle, ile trzeba zapłacić w tej chwili na Morzu Północnym za złoże, ale zapewniam wszystkich, że na tym nie straci.
Złoże to jedno, a transport z tego złoża to drugie. Kupiliśmy coś, do czego nie mamy jeszcze dostępu.
- To jest kwestia otwarta – albo rzeczywiście ten gaz zużyjemy w Polsce i to jest kwestia po prostu podłączenia złoża do systemu gazociągów na Morzu Północnym, który jest bardzo rozbudowany...
A co to oznacza, jakie inwestycje to oznacza?
- Podłączenie tego złoża do systemu przesyłowego to jest wliczone w inwestycje, które są zaprojektowane przez operatora, przez British Petrolium. Jest kwestia inna – połączenia Morza Północnego z Polską. To tak czy owak jest planowane. Jesteśmy w rozmowach z Norwegami i z Duńczykami i te rozmowy są dobrymi rozmowami. Liczymy, że to porozumienie będzie można osiągnąć i zawrzeć, a to będzie oznaczało, że Polska będzie połączona gazociągiem częściowo podmorskim w ten sposób, że będzie można około 3 miliardów metrów sześciennych gazu corocznie przesyłać do polskiego Wybrzeża. I albo ten gaz z naszego złoża będzie w tym, albo niekoniecznie będzie, dlatego że ten gaz można sprzedać komu innemu, a kupić inny, także na Morzu Północnym. To się daje zrobić, to nie jest problem.