Piotr Krajewski brutalnie zaatakowany. Relacjonuje: "krzyczeli: Lej c..tę"

Projektant Piotr Krajewski opowiada "Super Expressowi" o napadzie, z którego ledwo uszedł z życiem. Został pobity przez trzech mężczyzn, którym... nie spodobał się wygląd artysty. - Myśleli, że jestem gejem - mówi Krajewski tabloidowi.

Piotr Krajewski brutalnie zaatakowany. Relacjonuje: "krzyczeli: Lej c..tę"
Źródło zdjęć: © East News
Magdalena Drozdek

Piotr Krajewski to projektant, o którym swego czasu było głośno w sieci. To głównie za sprawą konfliktu z kilkoma celebrytkami. Artysta mieszka w Trójmieście. W rozmowie z "Super Expressem" zdradził, że kilka tygodni temu został brutalnie pobity pod jednym z gdyńskich sklepów.

Jak opowiada, późnym wieczorem wyszedł do sklepu po papierosy. Po drodze został napadnięty przez trzech mężczyzn. Mieli krzyczeć: "lej c..tę". Relacjonuje, że został uderzony w tył głowy, po czym stracił przytomność. Mężczyźni, jak wspomina, "wyrzucili go w krzaki i przykryli czarnym workiem". Ktoś zauważył jednak Krajewskiego i zadzwonił po pogotowie.

W szpitalu Św. Wincentego a Paulo w Gdyni okazało się, że ma rozległe obrażenia głowy, połamane kości czaszki, uraz mózgu, krwiaki, wybite zęby. Przy jego łóżku czuwała żona Ewa, która o napadzie na męża dowiedziała się po kilkunastu godzinach od policjantów.

Z relacji Krajewskiego można się dowiedzieć, że spędził w szpitalach ponad dwa tygodnie. Po wyjściu sam udał się na komisariat, by opowiedzieć o napadzie. - Policjant powiedział, że mam się cieszyć, że żyję i że zbyt prowokacyjnie wyglądam. A monitoringu nie ma, bo kasują po 30 dniach - mówi "Super Expressowi".

Krajewski nie kryje żalu, że sprawa nie została potraktowana poważnie. Takie przestępstwa należy piętnować, bo dochodzi tylko do eskalacji przemocy, czego dowód mieliśmy ostatnio w Białymstoku.

Komentarza policji ani szpitala nie ma, więc trzeba zaznaczyć, że to jednostronna relacja projektanta.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (46)