Piotr Gabryel: przegrany remis Donalda Tuska
Już już wydawało się, że w wielkim meczu między Platformą Obywatelską a Prawem i Sprawiedliwością nastroje zaczynają się odwracać, że do głosu zaczyna dochodzić PiS, a tu niespodzianka: znowu wygląda na to, iż ten mecz dekady nadal będzie się toczyć do jednej bramki - tej, w której stoi Jarosław Kaczyński.
04.07.2012 | aktual.: 04.07.2012 13:02
Ale po prawdzie dopiero najbliższe tygodnie, a raczej najbliższe miesiące pokażą, czy Platforma rzeczywiście zdołała odwojować straty poniesione wcześniej na rzecz PiS, czy jednak, jak napisałem przed miesiącem - analizując wyniki ówczesnego sondażu Wirtualnej Polski - mamy już do czynienia z końcem epoki dominacji Platformy Obywatelskiej, a początkiem ery równowagi między PO a PiS.
W każdym razie dwa sondaże, które od tamtej pory przeprowadziła Wirtualna Polska dowodzą, że na razie "na dwoje babka wróżyła". Wyniki te znowu dość wyraźnie przechyliły szalę poparcia na rzecz partii Donalda Tuska. O ile bowiem przed miesiącem na ugrupowanie to chciało głosować 29 proc. Polaków, a na partię Jarosława Kaczyńskiego - 28 proc., to przed dwoma tygodniami PO miała już aż 33 proc. sympatyków, natomiast PiS - zaledwie 23 proc. Teraz zaś Platformę nadal gotowych jest wesprzeć 33 proc. Polaków, a PiS - 25 proc.
A więc, z jednej strony, przewaga Platformy nad PiS - na czas Euro 2012, czego się można było spodziewać - mocno wzrosła, ale też po Euro - jak nietrudno było sobie wyobrazić - zaczyna maleć. Tym bardziej, że mistrzostwa Europy w piłce nożnej nie okazały się co prawda w żadnym wypadku klapą, ale też trudno je uznać za jakiś gigantyczny sukces; i nie chodzi tu tylko o nie wybudowane drogi i sromotną klęskę polskiej reprezentacji.
Ot, Euro zakończyło się dla Polski, a więc także dla jej rządu i stojącego na jego czele premiera Donalda Tuska - w najlepszym razie - remisem. A skoro, o czym napisano już przy okazji futbolowych mistrzostw niemało (rozwiewając nieuzasadnione nadzieje polskich kibiców), w prawdziwym życiu nie ma nie tylko zwycięskich remisów, ale nawet zwykłych remisów, a są wyłącznie remisy przegrane (zwłaszcza wtedy, gdy nie prowadzą do ostatecznego zwycięstwa), to takim właśnie przegranym remisem kończy się Euro dla nas wszystkich bez wyjątku, a więc także dla rządzącej Polską ekipy.
Pytanie zatem, gdzie się zatrzymają te znów zwierające się nożyce: na przewidywanym przeze mnie "poziomie równowagi" (czyli niemal całkiem zwarte), czy jednak pozostaną nadal rozwarte w taki sposób, który będzie zdradzał dalszą przewagę Platformy. Bo jakoś - obserwując poczynania polityków z partii Jarosława Kaczyńskiego - nie potrafię sobie na razie wyobrazić sytuacji odwrotnej: czyli takiej, że to PiS zaczyna dominować na polskiej scenie politycznej.
Stawka, o którą grała drużyna Franciszka Smudy (ale także przegrywający wyścig z czasem drogowcy, z wyjątkiem tych z A-2) była więc - z punktu widzenia interesów Platformy Obywatelskiej - znacznie, znacznie większa niż tylko trofeum albo chociaż dobre miejsce na mistrzostwach. Tą stawką był dla partii Tuska powrót do trwale wysokich notowań.
Silnej pozycji na polskiej scenie politycznej, dużej przewagi nad PiS, Platforma Obywatelska będzie bowiem łaknąć w najbliższym (i dalszym) czasie jak kania dżdżu. Ba, już łaknie. W przeciwnym wypadku, czyli bez tej przewagi, nie uda jej się przeforsować zapowiedzianych w expose premiera niepopularnych społecznie zmian, a z kolei ich nie przeprowadzenie, albo choćby znaczne odsunięcie w czasie ich przeprowadzenia, nie wydaje się już teraz możliwe. Złotówkożercze rynki finansowe tylko czyhają na taki objaw słabości, by rzucić się na Polskę. A to z pewnością skończyłoby się fatalnie dla wszystkich - także dla rządzących naszym krajem polityków.
Piotr Gabryel, zastępca redaktora naczelnego "Uważam Rze" specjalnie dla Wirtualnej Polski