Piotr Gabryel: Kaczyński depcze Tuskowi po piętach
Chyba można już mówić o nowej tendencji na polskiej scenie politycznej. Otóż powoli kończy się epoka dominacji Platformy Obywatelskiej, a zaczyna era równowagi między Platformą a Prawem i Sprawiedliwością.
09.06.2012 | aktual.: 01.12.2015 12:02
Najnowszy sondaż Wirtualnej Polski nie pozostawia w tej sprawie wielu wątpliwości: różnica poparcia dla ugrupowań Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego skurczyła się do zaledwie jednego punktu procentowego (29 do 28 proc.). Na razie jeszcze na korzyść Platformy, ale wystarczy prześledzić wyniki tego badania opinii publicznej z ostatnich miesięcy (a także sondaży przygotowywanych dla innych mediów), żeby zdać sobie sprawę, że zmiana kolejności w tej rywalizacji - na rzecz PiS - może być kwestią kilku tygodni lub najdalej miesięcy.
W każdym razie, dla porządku, w końcu marca PO wyprzedzało PiS o 5 punktów procentowych, na początku kwietnia - o 2 pkt. proc., pod koniec kwietnia - o 3 pkt. proc., na początku maja - o 6 pkt. proc., zaś pod koniec maja - o 3 pkt. proc. A teraz - jak wspomniałem - różnica skurczyła się do zaledwie jednego punktu procentowego.
A gdyby nie doszło do secesji z PiS grupy Zbigniewa Ziobry, Prawo i Sprawiedliwość najpewniej już dziś byłoby najwyżej notowaną partią w Polsce (nawet przy założeniu, że elektoraty różnych ugrupowań w prosty sposób się nie sumują). W końcu Solidarna Polska regularnie notuje w ostatnich miesiącach po około 5 proc. poparcia.
Oczywiście można sobie wyobrazić, że Platforma zachowa jednak palmę pierwszeństwa na polskiej scenie politycznej. Wystarczy, żeby zdarzył się cud. A najlepiej - seria cudów. Wystarczy, żeby polska reprezentacja w piłce nożnej została mistrzem Europy, żeby szybko zażegnano kryzys w strefie euro, żeby nagle uzdrowiono polskie finanse publiczne, i w rezultacie, żeby złoty się umocnił na tyle, by znacznie spadły koszty obsługi kredytów zaciągniętych w obcych walutach oraz ceny paliw, a także można było obniżyć VAT na powrót do 22 proc. Nadto, żeby wreszcie ruszyło z miejsca śledztwo smoleńskie, a Rosjanie wydali Polsce wrak TU-154M.
I najlepiej dla Platformy Obywatelskiej, gdyby te wszystkie rzeczy wydarzyły się równocześnie, najlepiej jak najszybciej, a im szybciej - tym lepiej. A jako, że się na to nie zanosi, to znaczy ze wszystkich wymienionych wyżej cudów najbardziej prawdopodobne jest wygranie przez naszą drużynę Euro 2012, co jest, rzecz jasna, niemal całkowicie nieprawdopodobne, Platforma może liczyć już chyba tylko - jak zwykle - na Prawo i Sprawiedliwość. Czyli na błędy popełnione przez polityków z partii Jarosława Kaczyńskiego, a potem odpowiednio mocno nagłośnione przez sprzyjające Platformie media.
Wszelako tym razem sytuacja Platformy jest o tyle trudniejsza niż przy okazji poprzednich kryzysów poparcia, że atutem tego ugrupowania przestaje być Donald Tusk. Jego dawny czar po prostu przestaje działać, zaczyna pryskać. Już tylko 35-38 proc. Polaków zdecydowanie dobrze i raczej dobrze ocenia działalność premiera, a jeszcze mniej, bo zaledwie 28-33 proc. podobnie - pozytywnie - ocenia pracę rządu.
Co jednak ciekawe, straty Platformy przeważnie nie przynoszą zysków Prawu i Sprawiedliwości, a jeśli przynoszą, to niezbyt wielkie. Z tego wniosek, że zdolność partii Kaczyńskiego do przejmowania niezadowolonego elektoratu partii Tuska w dalszym ciągu pozostaje mocno ograniczona. A jej jedyną szansą na szybkie i zdecydowane przegonienie Platformy jest wchłonięcie przez PiS Zbigniewa Ziobry i jego stronników, na co z kolei - jak się wydaje - nie ma żadnych szans.
Piotr Gabryel, zastępca redaktora naczelnego "Uważam Rze" specjalnie dla Wirtualnej Polski