"Pilotów trzeba chronić przed niemądrymi politykami"
Jednym z kluczowych wniosków, nasuwających się po wstępnym raporcie komisji, wyjaśniającej przyczyny katastrofy pod Smoleńskiem, jest to, że kabiny pilotów, w samolotach przewożących vipów, powinny być bezwzględnie zamykane - ocenił ekspert Tomasz Hypki.
19.05.2010 | aktual.: 19.05.2010 17:04
- Dopóki nie zmądrzeją politycy odpowiedzialni za swoje zachowania na pokładzie tych samolotów, to trzeba pilotów po prostu przed nimi chronić - podkreślił w rozmowie Hypki, pełniący funkcję sekretarza Krajowej Rady Lotnictwa.
Równocześnie zaznaczył, że to, kto i w jakim celu przychodził do kabiny pilotów Tu-154 nie powinno mieć żadnego znaczenia w podjęciu decyzji o lądowaniu. Komisja poinformowała, że na czarnych skrzynkach zapisały się głosy dwóch osób spoza załogi, według ustaleń Polskiej Agencji Prasowej jeden z nich należał do gen. Andrzeja Błasika.
- Pilot miał się zachować zgodnie z procedurami. Nie miał prawa ulec żadnym naciskom. Powinien być tak wyszkolony, że jeśli ktoś do niego się zwrócił, powinien powiedzieć - "ja jestem dowódcą, ja podejmuję decyzję, w tych warunkach nie będę lądować" - zaznaczył ekspert.
Jak dodał, informacja o tym, że pilot wiedział, iż jest za nisko na 18 sekund przed katastrofą, świadczy o "zignorowaniu przez niego wszystkich procedur, przepisów i nie przejmowaniu się informacjami jakie dostaje". Dodał, że był to wystarczający czas na poderwanie maszyny. - 18 sekund to jest bardzo dużo. Samolot leciał 300 km/h. Pilot mógł wszystko jeszcze zrobić i nie zrobił nic. To świadczy o tym, że cały ten system odpowiedzialny za szkolenia (pilotów wojskowych), porządek, dyscyplinę nie sprawdził się. Od ministra Obrony Narodowej począwszy - ocenił Hypki.
Jego zdaniem, wpływu na decyzję pilota nie mogło mieć też zmienne ukształtowanie terenu. - Nie na 18 sekund przed. Poza tym, on powinien znać ukształtowanie lotniska. Powinien nauczyć się go przed lotem na pamięć - dodał ekspert.
Hypki zauważył, że informacje przedstawione przez komisję "potwierdzają wszystkie najgorsze przypuszczenia, dotyczące przeszkolenia pilotów w polskim wojsku" oraz to, że po katastrofie CASY w Jarosławcu w 2008 r., nie wyciągnięto żadnych wniosków.
- Wojskowi piloci, jeśli korzystają z lotnisk cywilnych i latają według regulaminów latania pasażerskiego, powinni być szkoleni z procedur cywilnych, tak jak piloci cywilni. Powinni m.in. latać odpowiednią ilość godzin fizycznie i na symulatorach, uczyć się, jak się zachować w sytuacjach awaryjnych, szkolić w zakresie odporności na wpływy zewnętrzne. Oni takich szkoleń nie mają, uczą się jedynie przebywać w powietrzu - wyjaśnił Hypki.
Podkreślił też, że załoga powinna ze sobą dłużej latać i nie powinna zamieniać się miejscami, gdyż rola każdego z jej członków jest inna. - Tylko zgranie załogi daje odpowiedni rezultat - dodał, odnosząc się do wypowiedzi członków komisji, że załoga samolotu była kompletowana na kilka dni przed wylotem do Smoleńska.