Pilot śmigłowca TOPR uniewinniony
Sąd Rejonowy w Zakopanem uniewinnił pilota Henryka Serdę, który w styczniu 2003 r. rozbił podczas awaryjnego lądowania należący do TOPR śmigłowiec "Sokół". Do wypadku doszło w Murzasichlu na Podhalu w wyniku zatrzymania się obu silników maszyny. Wyrok jest nieprawomocny.
27.05.2004 | aktual.: 27.05.2004 20:38
Pilotowany przez Serdę śmigłowiec uczestniczył wówczas w akcji poszukiwawczej pod Rysami, gdzie lawina porwała wycieczkę licealistów z Tychów. Po zgaśnięciu pierwszego silnika pilot nakazał ratownikom, aby wyskoczyli z maszyny będącej w tzw. zawisie nad lawiniskiem i odleciał w kierunku Zakopanego. Po drodze przymusowo lądował i maszyna uległa poważnemu uszkodzeniu.
Prokuratura oskarżała pilota o "nieumyślne sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym" na skutek błędu w pilotażu. W oparciu o opinię Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych (PKBWL) zarzuciła pilotowi, że nie włączył instalacji ogrzewania wlotów powietrza do silników. Miało to doprowadzić do zgaśnięcia obu silników poprzez zduszenie w nich płomienia z braku powietrza.
Pilotowi groziła kara od 6 miesięcy do 3 lat więzienia. W słowie końcowym prokurator zażądała kary 1 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu. Obrona wniosła o uniewinnienie, wskazując na wiele wątpliwości i niejasności w sprawie, które należy rozstrzygnąć na korzyść oskarżonego.
"Proszę o uniewinnienie. Podtrzymuję, że instalacja przeciwoblodzeniowa była włączona. W tamtych warunkach nie miałem żadnych możliwości zachowania się inaczej i dziś postąpiłbym tak samo. Były to warunki ekstremalne, których nie oceni ten, kto w nich nie był" - powiedział Serda.
Obrona podkreśliła, że wśród specjalistów - jak dowiedziono na sali sądowej - nie ma jednomyślności, co do przyczyn zgaśnięcia obu silników. Ekspertyzy opierają się na najbardziej prawdopodobnych hipotezach, które nie mają materialnego potwierdzenia; według dwóch różnych opinii, zgaśnięcie silników spowodował lód lub śnieg, który stopniał nie pozostawiając żadnego śladu w silniku.
Według oficjalnego stanowiska PKBWL, przyczyną zduszenia silników było zalodzenie wlotów powietrza. Przewodniczący tej komisji, nie potrafił jednak wykluczyć przed sądem, że zgaśnięcie jednego z silników mogło nastąpić na skutek zjawiska tzw. pompażu, czyli chwilowego odwróceniu się kierunku przepływu powietrza w sprężarce, na co pilot nie ma żadnego wpływu.
Na wniosek obrony powołano - w charakterze biegłego - specjalistę, który biorąc udział w pracach PKBWL wysunął hipotezę, że do wypadku doszło z innej przyczyny i bez udziału pilota. Według inżyniera Mariana Sławińskiego, który jest specjalistą w zakresie m.in. budowy silników lotniczych, silniki "Sokoła" zgasły, bo zassały wraz z powietrzem zmrożone bryły śniegu, poderwane z lawiniska przez podmuch łopat śmigłowca.
Sławiński powiedział w czwartek przed sądem, że potwierdzeniem jego hipotezy może być ponad 7-minutowy odstęp między zgaśnięciem obu silników. Według niego, większe kawałki śniegu dostały się i do prawego i do lewego silnika, gdy śmigłowiec znajdował się w zawisie tuż nad lawiniskiem. Prawy silnik został zduszony natychmiast, bo śnieg wpadł głębiej. W lewym na jakiś czas utkwił we wlocie powietrza, po czym został wessany głębiej już w trakcie lotu na wysokości, na skutek ciepła, drgań i prądu powietrza.
Według biegłego, włączenie przez pilota - lub nie - instalacji przeciwoblodzeniowej w takim przypadku nie miało istotnego znaczenia, co najwyżej przyspieszyłoby zduszenie obu silników. W trakcie procesu nie udało się dowieść ponad wszelką wątpliwość, czy instalacja była włączona czy nie. Pokładowy rejestrator parametrów lotu nie zapisał jej uruchomienia, ale według specjalistów jest to urządzenie przestarzałe i zawodne. Na przykład w czasie feralnego lotu rejestrator przestał pracować z niewiadomego powodu na 4 sekundy.
Henryk Serda od czasu wypadku nie jest pracownikiem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Pracuje jako pilot w prywatnej firmie, ale - jak powiedział dziennikarzom po procesie - nie wyklucza powrotu do latania w Tatrach, jeśli otrzyma taką propozycję od TOPR.