ŚwiatPsy Bidena usunięte z Białego Domu. Behawiorysta o możliwej przyczynie

Psy Bidena usunięte z Białego Domu. Behawiorysta o możliwej przyczynie

Za ugryzienie ochroniarza oba psy Joe Bidena zostały usunięte z Białego Domu. - Psy w Białym Domu nie mają szans, żeby wygrać wyścig o atencję prezydenta. Dla ich dobra na pewno będzie mieszkanie gdzieś indziej, z osobami, które będą mogły poświęcić im więcej czasu - mówi Paweł Lachowicz, behawiorysta i trener psów z Psiedszkola.

Pies Bidena pogryzł funkcjonariusza. Behawiorysta: "po prostu się bał", fot. Official White House Photo by Adam Schultz
Pies Bidena pogryzł funkcjonariusza. Behawiorysta: "po prostu się bał", fot. Official White House Photo by Adam Schultz

09.03.2021 13:20

W styczniu razem z prezydentem Bidenem do Białego Domu wprowadziły się dwa owczarki niemieckie. Starszy i spokojny 13-letni Champ dołączył do rodziny Bidenów już w 2008 roku, zaledwie kilka tygodni przed tym, jak Joe Biden został zaprzysiężony na wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych.

Drugi, Major, został znaleziony w śmietniku i trafił do schroniska. Para prezydencka adoptowała go w 2018 roku. Trzyletni owczarek był pierwszym psem z adopcji, który zamieszkał w Białym Domu.

Jak relacjonuje CNN, Major wielokrotnie wykazywał "wzburzone zachowanie". Pies miał skakać, szczekać, "szarżować" na personel i ochronę. Niestety, w ubiegłym tygodniu doszło do niebezpiecznego incydentu. Major ugryzł jednego z funkcjonariuszy Secret Service, a sytuacja okazała się na tyle poważna, że podjęto decyzję o wywiezieniu psów do rodzinnego domu Bidenów w stanie Delaware. Amerykańskie media nie podają, jakich obrażeń doznał funkcjonariusz.

Pies mógł wysyłać sygnały ostrzegawcze

- Nie znamy historii tego psa, która jest kluczowa przy ocenie takich sytuacji, ale wiemy na pewno, że psy po przejściach zupełnie inaczej reagują na różne bodźce niż te, które nie mają problemów behawioralnych i są dobrze zsocjalizowane – mówi Paweł Lachowicz. – Domyślam się, że pies dawał wcześniej mnóstwo sygnałów ostrzegawczych. Odwracał głowę, kładł po sobie uszy, być może warczał i pokazywał zęby, zanim ugryzł tego człowieka. Ta droga była pewnie długa, ale przypuszczam, że funkcjonariusz: po pierwsze się na tym nie zna, po drugie nie ma też czasu, kiedy musi wykonywać inne czynności zawodowe - dodaje ekspert.

Behawiorysta zwraca uwagę, że psy adoptowane, które mają za sobą różnego rodzaju traumy, wymagają dużo czasu, pracy i spokoju.

"Można było to przewidzieć"

Odnosząc się do informacji, że Major już wcześniej wykazywał "wzburzone zachowanie", Lachowicz stwierdza, że "pies w ten sposób daje ludziom dookoła znać, że się ich obawia, czuje się zagrożony i chce, żeby odeszli". - Jeśli tego nie uszanujemy, a ten bodziec nie zostanie zmniejszony, pies będzie musiał używać kolejnych sygnałów i znanych sobie środków, żeby to potencjalne jego zdaniem zagrożenie odsunąć od siebie - dodaje.

- Pogryzienie to dopiero któraś z kolei rzecz, którą pies może zrobić. Tę sytuację można było przewidzieć – zaznacza behawiorysta.

Psy bez szans w wyścigu o atencję prezydenta

Nie było innego wyjścia? Trzeba było przenieść zwierzę? - Zarówno dla psa, jak i ludzi dookoła byłoby bardzo frustrujące, gdyby został w Białym Domu. Trudno byłoby mu stworzyć takie warunki, żeby mógł wyjść z problemów. Psy w Białym Domu nie mają szans, żeby wygrać wyścig o atencję prezydenta. Dla ich dobra na pewno będzie mieszkanie gdzieś indziej, z osobami, które będą mogły poświęcić im więcej czasu - uważa Lachowicz.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)