PolskaPierwszy spot Janusza Palikota w kampanii prezydenckiej

Pierwszy spot Janusza Palikota w kampanii prezydenckiej

- W przededniu kampanii, drogi prezydencie, przyjacielu Rzeczpospolitej, chciałbym złożyć ci najserdeczniejsze życzenia - mówi Janusz Palikot w nietypowym spocie inaugurującym kampanię prezydencką. Polityk w czterominutowym przemówieniu opisuje sytuację, którą definiuje jako "wojnę domową", którą "wytoczyła Rzeczpospolitej skrajna prawica". Wymienia poza tym, czym różniłby się od urzędującego prezydenta. - To krzyk rozpaczy, a jednocześnie sprytna zagrywka - ocenia w rozmowie z WP dr hab. Norbert Maliszewski, specjalista ds. marketingu politycznego.

Pierwszy spot Janusza Palikota w kampanii prezydenckiej
Źródło zdjęć: © WP.PL | Wojciech Nieśpiałowski

- Nie mam wątpliwości, że jesteś przyjacielem Rzeczpospolitej. Twoje zwycięstwo nie będzie moją porażką, będzie zwycięstwem Rzeczpospolitej - zwraca się do Komorowskiego Palikot.

Polityk Twojego Ruchu zaznacza jednak, że inaczej od Komorowskiego widzi rolę prezydenta w kształtowaniu przyszłości.

- Nie umiałbym złożyć kwiatów pod pomnikiem Romana Dmowskiego, a zmuszony - wybrałbym czarne róże - mówi Palikot. Po czym dodaje: - Nie wniósłbym projektu ustawy zakazującego zasłaniania twarzy w czasie demonstracji. Jak wół parłbym do podpisania konwencji o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Chciałbym legalizacji związków partnerskich, odrzucenia hipokryzji w relacjach państwa z Kościołem.

Palikot zaznacza, że kampania prezydencka "nie jest na śmierć i życie", a zarówno on jak i prezydent są po tej samej stronie w walce ze skrajną prawicą, która stanowi zagrożenie dla demokracji.

- Nie ma takiego kodeksu honorowego, który nie nakazuje rywalom ukłonić się sobie przed rozpoczęciem starcia. Ten list jest właśnie tym – pochyleniem z szacunkiem głowy, by bez cienia wątpliwości było wiadomo, że starcie, które zaraz nastąpi, jest rywalizacją dla wspólnego dobra - podkreśla.

Cel? "Pozytywna zmiana"

Lider Twojego Ruchu ogłosił, że zamierza kandydować w wyborach prezydenckich w 2015 roku w połowie grudnia. Zapowiedział, że zabiega o urząd dla "aktywnej prezydentury i pozytywnej zmiany".

- Zdecydowałem, się kandydować na urząd prezydenta Rzeczypospolitej, ponieważ Polska potrzebuje aktywnej prezydentury na rzecz pozytywnych zmian. To nieprawda, że prezydent jest tylko "strażnikiem żyrandola" - mówił Palikot przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie 14 grudnia br.

Ekspert ds. marketingu: to sprytna zagrywka

- To krzyk rozpaczy, a jednocześnie sprytna zagrywka. Palikot już na wstępie przyznaje, że wygranym będzie Bronisław Komorowski. Z góry zakłada swoją porażkę, co jest dziwne i niepraktykowane w kampaniach prezydenckich. Celem przesłania, jest – jak sądzę - zwrócenie na siebie uwagi wyborców – komentuje dr hab. Norbert Maliszewski, specjalista ds. marketingu politycznego Uniwersytetu Warszawskiego.

- Janusz Palikot od dawna nie elektryzuje, brak mu charyzmy, nie cieszy się dużym poparciem społecznym. Wykorzystał moment, by znów o nim mówiono. Chce wyróżniać się na tle innych kandydatów, dlatego wypuścił spot w grudniu. Składa życzenia obecnemu prezydentowi, tworząc coś na kształt orędzia noworocznego. Zrobił to, ponieważ jest za wcześnie na promowanie spotu wyborczego – mówi dr hab. Norbert Maliszewski.

Jak zaznacza specjalista, priorytetem nie jest wygrana w wyborach, ale przetrwanie Twojego Ruchu. – Palikot chce uzyskać godny rezultat, by jego partia nie zniknęła ze sceny politycznej. Przypomina sztandarowe hasła TR, próbuje pokazać, że partia stoi ona na straży wartości liberalnych i pozostaje w opozycji do – jak to określa - „skrajnej prawicy, która stanowi zagrożenie dla demokracji”.

Ekspert ocenia, że trudno uwierzyć w przemianę wizerunkową oraz wiarygodność przewodniczącego TR. – Można mieć wątpliwości, czy Palikot, który zmienił swój wizerunek o 180 stopni, jest w stanie realizować swoje obietnice wyborcze. Wcześniej atakował Kościół, teraz łagodzi język, kreuje się na poważnego polityka. Widać, że konstruował spot, opierając się na badaniach marketingowych, kierując się tym, co chcą usłyszeć wyborcy. A – jak wiemy – ludzie negatywnie reagują na skrajności, emocjonalne oceny. Pytanie, czy umiarkowany, wyważony Palikot zdoła przekonać, że już nie jest już błaznem, przychodzącym do telewizyjnego studia ze świńskim ryjem – podsumowuje dr hab. Norbert Maliszewski.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (444)