Pierwsza rekonstrukcja twarzy w szpitalu WAM
Lekarze z Uniwersyteckiego Szpitala im. WAM przeprowadzili zabieg rekonstrukcji twarzy. Pozwoli on wrócić do normalnego życia 60-letniej pani Krystynie z Łodzi. Kobieta zachorowała na nowotwór trzy lata temu. Badania nie pozostawiły wątpliwości - rak jest złośliwy.
17.02.2012 | aktual.: 17.02.2012 14:13
Wtedy lekarze usunęli jej powiekę, bo tam zlokalizowany był nowotwór. Niestety, rak zaatakował ponownie. Zajął skórę twarzy, szczękę i kość jarzmową, jamę nosową oraz przestrzeń podskroniową. Pani Krystyna miała wybór - albo życie, albo zachowana twarz.
Wybrała życie
Chirurdzy onkologiczni usunęli nowotwór wraz z marginesem zdrowych tkanek. - Musieliśmy być pewni, że wycięliśmy cały guz. Niestety, po usunięciu nowotworu powstał w twarzy bardzo duży ubytek. Nowotwory złośliwe w obrębie twarzy bardzo szpecą pacjentów. Ich jakość życia po takiej operacji jest bardzo słaba - mówi prof. Marcin Kozakiewicz z kliniki chirurgii szczękowo-twarzowej w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym im. WAM. - Do tej pory wypełnialiśmy ubytki skórą z tzw. sąsiedztwa. Nacinaliśmy policzek i naciągaliśmy skórę, żeby zakryć ubytek. Tak można postąpić tylko wtedy, gdy ubytek jest nieduży, np. o powierzchni dwóch centymetrów kw.
W przypadku pani Krystyny, jedynym ratunkiem była rekonstrukcja twarzy. Chirurdzy ze szpitala im. WAM zdecydowali się na taką operację jako pierwsi w regionie. To nie był prosty zabieg. Umożliwił go jednak specjalistyczny sprzęt.
Prof. Kozakiewicz mówi, że w klinice neurochirurgii został zakupiony najnowocześniejszy mikroskop operacyjny. Neurochirurdzy wykorzystują go do zespolenia nerwów. Postanowiono wykorzystać go do połączenia naczyń krwionośnych przeszczepionego płata skóry z tymi, które pacjent ma w skórze twarzy.
Lekarze ze szpitala im. WAM pobrali płat skóry z powierzchni uda pani Krystyny wraz z naczyniami, które zaopatrywały tę część ciała w krew. - Potem odszukaliśmy tętnicę i żyłę twarzową. Dokonaliśmy zespolenia naczyń płata z naczyniami twarzowymi. Było to możliwe dzięki mikroskopowi, ponieważ zespalane naczynia mają średnicę ok. 1 milimetra, a nitka, jaką się je zespala, jest cieńsza niż włos. Dzięki skórze z uda odtworzyliśmy ścianę jamy nosowej i ciągłość skóry twarzy. Oczywiście, na twarzy pacjentki zostaną blizny, ale staraliśmy się maksymalnie odtworzyć kształt twarzy sprzed operacji. Dzięki temu będzie mogła normalnie żyć - mówi prof. Kozakiewicz.
Operacja była bardzo skomplikowana, dlatego uczestniczyli w niej nie tylko chirurdzy szczękowi, ale także neurochirurdzy i specjaliści z kliniki anatomii patologicznej. To pierwszy tego typu zabieg w naszym regionie, ale na pewno nie ostatni. - Potrzeby są coraz większe. Do naszej kliniki każdego miesiąca trafiają pacjenci z nowotworem twarzy. Staramy się nie tylko ratować im życie, ale także minimalizować cierpienia związane z pogorszeniem wyglądu - mówi prof. Kozakiewicz.