Pierwsza Rada Gabinetowa pod przewodnictwem L.Kaczyńskiego
Programowi rządu na 2006 r. i zasadom
współpracy rządu z prezydentem poświęcone było posiedzenie Rady Gabinetowej, czyli Rady Ministrów pod
przewodnictwem prezydenta. Było to pierwsze spotkanie Rady, które zwołał prezydent Lech
Kaczyński. Zarówno on, jak i premier Kazimierz Marcinkiewicz
wyrazili zadowolenie z przebiegu posiedzenia.
23.02.2006 | aktual.: 23.02.2006 17:43
Jak poinformował Kaczyński, dyskusja dotycząca programu rządu była poświęcona przede wszystkim dwóm problemom: programowi mieszkaniowemu i programowi zwalczania bezrobocia. Zdaniem prezydenta przedstawione przez rząd zamierzenia są "ambitne" i jeżeli zostaną zrealizowane, będzie on "usatysfakcjonowany".
W ocenie premiera współpraca rządu z prezydentem może być uzupełniona o stałe i systematyczne informowanie prezydenta o pracach rządu. Pan prezydent jest gwarantem realizacji programu, który został poparty przez większość Polaków - podkreślił Marcinkiewicz.
Dziennikarze prosili prezydenta o ocenę paktu stabilizacyjnego, zawartego przez Prawo i Sprawiedliwość, Samoobronę i Ligę Polskich Rodzin. Wcześniej w Sejmie Andrzej Lepper mówił, że niepokoi go to, co dzieje się między sygnatariuszami paktu.
Lech Kaczyński podkreślił, że "pakt stabilizacyjny w istniejącej sytuacji jest jedynym możliwym rozwiązaniem". Jak dodał, powszechnie przewidywano, że powstanie inna koalicja. Jednak logika demokratyczna nie pozwala, by partia, która nie wygrała wyborów, żądała 70% władzy - powiedział prezydent. W takiej sytuacji trzeba szukać takiej większości, która jest większością dla koniecznych zmian.
Zdaniem prezydenta zmiany są potrzebne w takich dziedzinach jak funkcjonowanie różnego rodzaju służb państwowych, w tym służb specjalnych, wymiaru sprawiedliwości. Potrzebne jest także "swoiste odtajnienie życia politycznego lat 90., łącznie ze sprawami, które w normalnym demokratycznym społeczeństwie wywołałyby burzę, trzęsienie ziemi, a które w latach 90. przeszły z minimalnym echem".
Według prezydenta jedynym przypadkiem, w którym demokracja polska była zagrożona po 1989 r., była sprawa tzw. inwigilacji prawicy (chodzi o działania Urzędu Ochrony Państwa wobec prawicowej opozycji w latach rządów Hanny Suchockiej)
. Nie chodziło o żadną inwigilację, ale o prześladowania tych polityków, którzy przeciwstawiali się patologiom w naszym kraju - powiedział Kaczyński.
Prezydent przyznał, że "ogarnia go wielki smutek", gdy słyszy wypowiedzi, iż w niektórych obszarach życia społecznego w Polsce "przypadki patologii i korupcji mają całkowicie pojedynczy charakter". W dalszym ciągu niektórzy uważają, że należy żyć w rzeczywistości charakterystycznej dla PRL (...) Głosi się tezy, które nie mają z prawdziwą rzeczywistością nic wspólnego - mówił Kaczyński. Nie powiedział jednak wprost, czyje wypowiedzi ma na myśli.
Prezydent przekonywał, że Polskę "należy pod tym względem zmienić, byśmy żyli w świecie rzeczywistym, a nie fikcyjnym". Partiami dobrymi są te partie, które te zmiany chcą poprzeć, a złymi te partie, które zmian poprzeć nie chcą - powiedział prezydent. W trakcie konferencji prasowej prezydent zapowiedział kilka swych inicjatyw ustawodawczych, m.in. o bezpieczeństwie narodowym i być może o odznaczeniach państwowych.
Nie wykluczył, że w najbliższym miesiącu wygłosi orędzie na temat "istotnych problemów o charakterze wewnętrznym, które trzeba rozwiązać".