PolskaPierwsza panna we wsi

Pierwsza panna we wsi

Ściana bzu, która otacza ten stary dom, pachnie odurzająco. Nie kwitnie już wprawdzie tak gęsto, jak przed laty, ale wciąż jeszcze woń fioletowych kwiatów roznosi się po zaniedbanym podwórku. Dociera do psów przywiązanych do łańcuchów od urodzenia do śmierci. Unosi się nad rozsypującą się oborą bez dachu, wpada przez gnijące drzwi do domu rodzeństwa Higiny i Wenancjusza D. Ale tam nikt bzu nie wącha. 81-letnią Higinę mieszkańcy wsi pochowali w milczeniu pełnym przerażenia. A Wenancjusz od pogrzebu w Sugajenku pod Nowym Miastem Lubawskim nie pojawia się zbyt często. Nie wiadomo nawet gdzie mieszka, bo dom otoczony bzem stoi zaplombowany przez policję.

W nocy z ubiegłego czwartku na piątek bez jeszcze tak nie pachniał. Położony na skraju wsi dom rodzeństwa D. stał pogrążony we śnie, jak cała wieś. Nikt z sąsiadów nie usłyszał niczego podejrzanego, niczego nie zobaczył. A jednak około trzeciej nad ranem Higina D. została zamordowana. Choć jedynym świadkiem zabójstwa był jej brat, nie wiadomo co się stało.

Przed trzecią w nocy

Wersje są dwie, więcej ich być nie może. - Dla dobra śledztwa odmawiam udzielenia informacji w sprawie tego zabójstwa - mówi Bogusław Bączek, Prokurator Rejonowy w Nowym Mieście Lubawskim. - Zarządzone zostały badania kryminalistyczne, których wyniki jeszcze nie są znane. Prowadzimy też inne działania, które mamy nadzieję pomogą nam w wyjaśnieniu tej zbrodni. Nikt nie został aresztowany, nikomu nie przedstawiono zarzutu.

Jedyną relacją z wydarzeń w domu rodzeństwa D., jaką dysponuje policja, są zeznania Wenancjusza D. 78-letni mężczyzna twierdzi, że przed trzecią w nocy, do jego domu włamało się kilka osób. Najprawdopodobniej byli wśród nich trzej mężczyźni i jedna kobieta. Wenancjusz D. próbował się bronić, jednak napastnicy szybko zdołali go skrępować i zakneblować mu usta. Jego siostra Higina również została obezwładniona.

- Jeśli rzeczywiście było ich trzech, to ze starym chłopem dali sobie radę bez kłopotów - zastanawiają się mężczyźni z Sugejenka, którzy od tygodnia rozprawiają o wydarzeniach w domu rodzeństwa D. - Tylko po co mieliby akurat do nich się włamywać? Przecież to jest tak biedny dom... Poszliby sto metrów dalej i obrobiliby chałupy bogatych rolników. Coś tu nie gra.

Stary kawaler nie zabija

Według relacji Wenancjusza D. napastnicy ukradli 200 złotych w gotówce i kosztowności o bliżej nieokreślonej wartości. Około godziny trzeciej, mężczyźnie udało się wyswobodzić z więzów. Pobiegł natychmiast do jednego z sąsiadów, żeby wezwać policję.

Higina D. już nie żyła. Co był przyczyną jej śmierci - nie wiadomo. Wenancjusz D. nie jest pewien, czy siostra udusiła się z powodu zakneblowania ust, czy też zmarła z przerażenia. Sekcja zwłok jednak nie potwierdziła relacji brata. Wynikało z niej, że przyczyną śmierci było uduszenie na wysokości szyi, a nie ust.

- Nie chce mi się wierzyć, że mógł to zrobić jej brat - zapewnia Agnieszka Kozłowska, najbliższa sąsiadka rodzeństwa D. - Znam go od kilkudziesięciu lat. To porządny człowiek. Nigdy nikomu nie wadził. Nawet nie pił. Tylko że to stary kawaler. Ale to jeszcze nie powód, żeby zabijać siostrę.

Kilka dni po zabójstwie policja zatrzymała trzech mieszkańców sąsiedniego powiatu brodnickiego. Po przesłuchaniu wszyscy zostali zwolnieni. Zatrzymany i zaraz zwolniony został też Wenancjusz.

Tamci z Leźna

W sąsiednim Sugajnie, gdzie mieszka siostra zamordowanej Higiny D., plotka głosi, że mordercami byli mieszkańcy pobliskiego Leźna, gdzie bieda jest o wiele większa niż w Sugajenku i Sugajnie. Policjanci rzeczywiście rozpytywali w Leźnie mieszkańców o noc, kiedy popełniona została zbrodnia.

- Pewnie w nocy przyszli, bo myśleli, że znajdą u nich jakieś pieniądze - twierdzą mieszkańcy Sugajenka. - A Higinę zabili może tak jakoś przypadkiem? Mocniej nią potrząsnęli i życie z niej uciekło. Starość nie radość. Rodzeństwo D. w domu wśród bzów mieszkało od urodzenia. Wspólnie prowadzili gospodarstwo o powierzchni kilkunastu hektarów. Kiedy zaczęło brakować im sił, przekazali ziemię państwu w zamian za emeryturę.

Wzór męża

- Higina za młodu była bardzo wybredna, dobrze to pamiętam - uśmiecha się Agnieszka Kozłowska. - Była wtedy pierwszą panną we wsi. Bardzo ładna, elegancka i do tego z bogatej gospodarki. Ale nie chciała wychodzić za mąż za pierwszego lepszego. Mówiła, że jej mąż musi być wysoki, włosy miał mieć ciemne i faliste, a do tego musi być na odpowiednim stanowisku. Najlepiej żeby to był wojskowy. Z jednym takim się spotykała, ale nie wiadomo dlaczego ślubu nie wzięli.

Później czas płynął, lata leciały, czas zamążpójścia przeminął, więc została z bratem na gospodarce. A czemu on się nie ożenił? Z nim nigdy o tym nie rozmawiałam. Tak to już jest... Jeśli mężczyzna przegapi odpowiedni moment, to później już mu bardzo trudno znaleźć żonę. Na kwitnące bzy panna nie poleci, kiedy kawaler ma czterdziestkę.

Na pogrzeb Higiny D. przyszła cała wieś. Ludzie pożegnali ją w milczeniu. A w drodze z cmentarza minęli dom otoczony ścianą kwitnącego bzu. Rozmawiali o zabójstwie - niewyjaśnionym i tajemniczym. Bo jeśli to brat...

- Lepiej, żeby to zrobili obcy. Z ręki obcych łatwiej się umiera - pożegnał ją jeden z sąsiadów.

Radosław Rzeszotek

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)